czwartek, 7 kwietnia 2022

"W ustach sól", przypływy i odpływy


Morze mnie fascynuje. Wielkością, kolorami, tym, jak niszczy, ale i jak wiele daje. "W ustach sól" to zbiór esejów, w których czuje się bezmiar morza. Ale nie tylko. 


Wybrzeże Anglii, Szkocji, wiersze Dickinson, mitologia, Biblia, Szekspir, Homer, płótna Turnera, szanty, szkockie i gaelickie słowa. A do tego garść informacji o ptakach, rybach i bezkręgowcach żyjących w morzu. O zjawiskach atmosferycznych, zorzy, ogniach św. Elma. Legendy. Zwiedzanie. Wspomnienia.

Morze w ujęciu Runcie jest wielkie, wezbrane falami i prądami, które płyną w różnych kierunkach. Fale napływają jedna za drugą, przynosząc nową, ale i tę znaną już wodę. Wygodniej czytałoby mi się tę książkę,gdyby eseje były badziej usystematyzowane i połączone jasnym kluczem. A tu opowieść o bielikach sąsiaduje z historią legendarnego żeglarza i wspomnieniami autorki wycieczki po wybrzeżu.

Tym, co ma spajać książkę jest opis ciąży, porodu i pierwszych miesięcy życia dziecka. Bo kobiety, przypływy i te sprawy... I choć wszystko opisane jest szczerze, bezpretensjonalnie, mnie nie porwało. Przyznam, że gdyby tom był tylko morski i bardziej usystematyzowany, moja opinia byłby bardziej entuzjastyczna. Ale nie zmienia to faktu, że eseje są warte uwagi, pełne ciekawostek i wypełnione wielką miłością do morza. I wspomnieniami o babci, bo to też opowieść o ciągłości- morskiej i kobiecej. 


Charlotte Runcie. "W ustach sól". Przeł. Magdalena Koziej.Wyd. Prószyński i Spółka. Warszawa 2021.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz