W przededniu bitwy pod Waterloo w Brukseli na balu 
spotykają się dwie angielskie rodziny. Kupcy i arystokraci. Żadne z nich nie
 spodziewa się jak bardzo ta noc zmieni losy obu rodów. Po ćwierćwieczu w 
Londynie ponownie splatają się ich historie. Choć córka dostawcy wojskowego Trencharda zmarła 
przy porodzie, rodzina zaczyna coraz bardziej interesować się wnukiem, 
którego nie do końca prawe pochodzenie skazało na życie poza wielkim 
światem. Jednak młodzieniec, pełen talentów i pomysłu Charles Pope, zjednuje
 sobie ludzi i (sekretnie wspierany przez dziadka) odnajduje 
swoje miejsce w Londynie. I znów miłość, i znów konwenanse na drodze do 
szczęścia. Dziedziczka arystokratycznego tytułu nie zgadza się na 
małżeństwo z rozsądku, za to przybysz znikąd zaczyna coraz bardziej 
zyskiwać jej sympatię. A poza wątkiem głównym ludzkie knowania, intrygi, nadzieje na odmianę losu i gorzkie rozczarowania... I rozwijająca się nowoczesna dzielnica Londynu, Belgrvia.   
Fellowes z
 jednej strony opisuje wszystkie wydarzenia tak, że czytelnikowi wydaje 
się, że jest pół kroku przed bohaterami i to on wie, co wydarzy się za chwilę, ale na końcu i tak jest 
zaskakiwany. Lubię tak płynące opowieści.  Po autorze widać, że jest 
scenarzystą – sceny, wątki, postaci przeplatają się w idealnych 
proporcjach, pozwalając trwać delikatnemu czytelniczym napięciu.  To, 
co w filmie „załatwia” za autora scenograf i kostiumograf tu wybrzmiewa w
 opisie- niezbyt przesadzonym, ale jednak dającym sygnał, jak 
wyglądały domy i moda początków epoki wiktoriańskiej.  Fellowes, 
scenarzysta „Downton Abbey”, ale też oskarowego filmu Altmana „Gosford 
Park” (ach, ten Jeremy Northam śpiewający piosenkę filmową…)
 w swoich scenariuszach łączył świat wielkich państwa i rzeczywistość 
zza kuchennych schodów. Tu aż takiego pomieszania nie ma. Ale jest 
historia awansu społecznego chłopaka, który dzięki swoim wrodzonym 
umiejętnościami, determinacji i pogodzie ducha łamie kolejne towarzyskie
 bariery.  Wokulski? Gdyby Wokulski urodził się wcześniej i nie ożenił z
 Minclowa, może jego życie wyglądałby właśnie tak!  Polecać? Tak, bo to dobrze napisana powieść  
historyczno-obyczajowa,  o której  można śmiało powiedzenie, że jest w 
filmowym stylu.  
Jeszcze jedna rzecz: wydawnictwo doceniło kogoś, dzięki
 komu czytamy tę dobrze napisaną historię, nie tylko przełożona na nasz piękny 
język, ale i wzbogaconą o kilka przypisów dot. rozwijającego się 
Londynu oraz ówczesnego świata. Tłumacze na okładki!
Jullian Fellowes, "Belgravia". Przeł. Anna Bańkowska. Wyd. Marginesy. Warszawa 2016.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz