Okładka dla książki rzecz istotna, niby się o niej nie ocenia, ale jedna
potrafi zachęcić. Nie ukrywam, że na "Niewidzialnych" zwróciłam uwagę
przez okładkę. Piękna, morską, w moim ulubionym kolorze niebieskim.
Potem usłyszałam na jednym z książkowych kanałów, że to „Dzieci z Bullerbyn” dla dorosłych, czyli znów
pojawił się odwieczny ulubieniec. I co? Okazało się, że
okładka pasuje do treści, ale nawiązanie do Lindgren jest moim zdaniem
chybione. Ale książka jest dobra i to najważniejsze! Dlaczego mimo
miejsca akcji- skandynawskiej wyspy i podobnego czasu akcji, "Niewidzialni" nie są jednak "Dziećmi z Bullerbyn" dla dorosłych? Bo są opowieścią o bardzo
trudnym i pełnym przeciwności życiu jedynych mieszkańców wyspy Barrøy. Nie ma tu
beztroski i radości z niesionych przez każdy dzień wydarzeń, jest
wadzenie się z losem, warunkami i twardą rzeczywistością. Czasem bohaterowie stawiają na swoim, częściej muszą się poddać.
Historia rodziny trudniącej się rybołówstwem i rolnictwem to też
opowieść o tym, jak w zmienia się świat, w którym od wieków
najważniejszy jest rytm przyrody i odwieczne momenty wyznaczane przez
odpływ. Bohaterką tych zmian jest Ingrid, której dorastanie
obserwujemy i podziwiany za hart ducha i kształtowany przez warunki
charakter. Mamy tu historię o żywiole- wodzie i ludziach, o dzieciach,
które płyną do szkoły na dwa tygodnie, po to, by podczas kolejnych dwóch
tygodni- gdy nauczyciel jest na innej wyspie- pomagać w gospodarstwie.
Mamy opowieść o zimnie, wietrze i walce ze szkwałem. Mamy konsekwencje
braku ostrożności, ale też zachwyty, gdy coś się uda, a przyroda stanie
się sprzymierzeńcem. Czego nie mamy? Nie mamy technologii, wspomagaczy i
zapychaczy czasu. Tak, tak… bez tego też się kiedyś żyło. I choć
nieraz tęsknimy za pięknym prostym życiem człowieka głęboko związanego z
przyrodą, to ta książka bardzo realistycznie pokazuje niepokoje i
trudy tego, wcale nie sielskiego i prostego, życia.
Bohaterowie powieści są niewidzialni- tysiące żyło tak jak oni, miało podobne problemy i radości. Ale właśnie ich codzienności i powszedniości autor składa literacki hołd, prosty, surowy, ale mający w sobie pewien majestat i nieuchronność. Podziw dla niewidzialnych, tych z wysp Skandynawii, ale też wszystkich, którzy przez wieki zmagali się naturą, rośnie. Nie rzucę wszystkiego i nie zadekuję się na wyspie.
Ale chwilę książkowej izolacji z jej mieszkańcami, polecam, bo pokazuje to, co najprostsze i najważniejsze: życie w jego trudzie i radości! Życie z ludźmi i przyrodą.
Roy Jacobsen, "Niewidzialni". Przeł. Wyd. Iwona Zimnicka. Wyd. Poznańskie. Poznań 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz