Jestem
humanistką. I nie mówię tak dlatego, że nie przepadam za matematyką.
Jestem humanistką, bo bardziej interesują mnie słowa niż liczby,
historie niż wzory i abstrakcje niż reguły. Ale doskonale wiem, że
ścisłe zasady świata są potrzebne i piękne. Choć wolę widzieć np. piękny
obraz lub budynek, a nie tylko oceniać jego proporcje. Wiem, że
matematyka jest wszędzie. W układzie sonetu, rymach i rytmach poezji. W
muzyce. W strukturze dramatu. Wiem, że na pewnym poziomie matematyka
staje się poszukiwaniem rozwiązań wychodzących poza wzory. Nie dotarłam
tam nigdy. Czy dlatego, że jestem kobietą? Nie, dlatego, że nigdy mnie
tam nie ciągnęło (choć nauczyciel fizyki uważał, że mam bardzo
analityczny umysł i wmawiam sobie humanistykę). Dlaczego o tym piszę? Bo
dziś nikt nie odważy się powiedzieć, że dziewczyna nie nadaje się na
inżyniera. Że politechnika nie jest dla niej, a na wydział matematyki
mogła zajść tylko w poszukiwaniu uczelnianego barku. I dziś też warto
przypominać postaci kobiet, które działały w obszarze królowej nauk.
Krążył
kiedyś taki mało śmieszny dowcip- "wymień kobietę ważna dla nauki. Ale
nie Skłodowską!" Po przeczytaniu tej książki będzie można wymienić przynajmniej trzy Marię Agnesi, Mary Somerville i Adę Lovelace. Autor
biografii James Essinger przypomina postać niezwykłą- kobietę, którą już
urodzenie stawiało w wyjątkowym świetle, Ada (po mężu Lovelace) była
bowiem córką Lorda Byrona, ślubną i legalną. I choć z ojcem nie miała
kontaktu, to całe życie była jednak "tą panną Byron". Ważniejszą niż
nieco mityczny ojciec była w życiu Ady matka i to jej dziewczynka
zawdzięczała pierwsze lekcje matematyki. Jak wynika z badań biografa,
relacja Ady z matka była jedną z silniejszych i wywierających wpływ na
całe życie. Kolejnym ważnym, a z punktu widzenia miejsca pani Lovelace w
historii: najważniejszym człowiekiem był Charles Babbage, matematyk,
inżynier, pomysłodawca maszyny analitycznej, czyli pierwowzoru
komputera. Pracując z nim, a także pomagając w tłumaczeniu i redakcji
pism matematycznych Ada wpadła na pomysł, który, jak przekonuje autor,
gdyby był zrealizowany, stałby się podwaliną rewolucji informatycznej
już w połowie XIX wieku. Lovelace już wtedy wpadała na coś, co jest
oczywiste dziś, ale wtedy nie zostało właściwie ocenione- że dane i ich
przetwarzanie to osobne sprawy. I że maszyna może przydać się nie
tylko w matematyce, a tego już Babbage zupełnie nie brał pod uwagę. Tymczasem Ada pisała m.in. o możliwości przetwarzania dźwięków, czyli o
płytach CD, syntezatorach, a nawet programach do komponowania, czyli
czymś w rodzaju sztucznej inteligencji.
Biografia Lovelace to książka popularnonaukowa, opierająca się na kwerendach,
korzystająca obficie z listów, przypisów, cytatów. Nie jest opowieścią
beletryzowaną jak ta o Hedy Lamarr,
ale czyta się całkiem dobrze, choć przyznam, że mechanizmy działania
krosna żakardowego, które było inspiracją do maszyny Babbage'a pozostają
dla mnie czarną magią. To książka o kobiecie, której nazwisko wypływa
po latach, o kobiece, która wiodła życie matki i żony, która pokazywała
się na salonach, rozmawiała z Dickensem, a przy tym poświęcała czas i
energię na zainteresowanie tak różne od tych, które oferowała jej epoka.
O kobiecie, która czytała dzieła matematyczne i nie przejmowała się
opiniami innych. Życie Ady Lovelace, zakończone na skutek śmiertelnego nowotworu ,
nie było spektakularne, ale było wartościowe. Wartościowe prywatnie,
przez kontakty, przyjaźnie, związki rodzinne, ale także zawodowo, bo
coraz głośniej można mówić o jej wpływie na rozwój technologii. I dobrze, że historie niezwykłych kobiet pojawiają się i dzięki książkom trafiają do kolejnych pokoleń.
James Essinger, "Algorytm Ady". Przeł. Jerzy Wołk-Łaniewski. Wydawnictwo Znak. Kraków 2020
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz