Felieton rządzi się swoimi prawami. Ma być napisany lekko,a poruszać sprawy w miarę aktualne oraz ponadczasowe i mieć celną pointę. Felieton ma w Polsce bardzo dobre tradycje (zarzućmy nazwiskami Prusa, Sienkiewicza, Wiecha i Gałczyńskiego). Felieton jest wreszcie szalenie trudny! Maciej Stuhr pisze od kilku lat felietony do "Zwierciadła" i wiosną wydawnictwo postanowiło sprezentować czytelnikom wybór jego twórczości. Jakkolwiek nie przepadam za samym periodykiem, to gdy wpadało mi w ręce teksty Stuhra przeglądałam z przyjemnością i z przyjemnością czyta się też książkę.
Stuhr jest aktorem, więc ma dobrze rozwinięty zmysł obserwacji, jest psychologiem, co sprawia, że obserwacje nie są tylko opisane, ale i pogłębione, wreszcie jest obdarzony poczuciem humoru, dzięki czemu nawet niezbyt optymistyczne zdarzenia są spointowane nie tylko z dowcipem, ale, i czasem ledwo tlącą się, ale jednak, nadzieją. W felietonach przywoływane są wspomnienia sprzed lat, często zestawione z mało romantycznymi obrazami współczesności, są prawdy ponadczasowe o szeroko rozumianej kulturze (także osobistej) o "szołbizie" i aktualnych wydarzeniach, sporach, skandalach. I tu dziwna rzecz! Felieton, przez swoje odwołanie do konkretnego tu i teraz, okazuje się gatunkiem bardzo ulotnym. Mimo że opisywane wydarzenia miały miejsce najdalej w roku 2010, redakcja postanawia odświeżyć naszą pamięć i przypomnieć o co komu wtedy chodziło. W jednym z felietonów autor zastanawia się co będzie potem... i czytelnik od razu, patrząc na przypominane przez redakcję historie, wie po pierwsze co było potem, po drugie jakie kolejne wydarzenia warte opisania, a dotyczące podobnych spraw jeszcze się wydarzyły. Na szczęście większość zawartych w książce tekstów dotyczy spraw żyjących nieco dłużej niż dwa dni na okładach dzienników i ma bardziej ponadczasowy charakter. Bo czas, w przypadku felietonowego pisania, płynie jeszcze szybciej.
Stuhr jest aktorem, więc ma dobrze rozwinięty zmysł obserwacji, jest psychologiem, co sprawia, że obserwacje nie są tylko opisane, ale i pogłębione, wreszcie jest obdarzony poczuciem humoru, dzięki czemu nawet niezbyt optymistyczne zdarzenia są spointowane nie tylko z dowcipem, ale, i czasem ledwo tlącą się, ale jednak, nadzieją. W felietonach przywoływane są wspomnienia sprzed lat, często zestawione z mało romantycznymi obrazami współczesności, są prawdy ponadczasowe o szeroko rozumianej kulturze (także osobistej) o "szołbizie" i aktualnych wydarzeniach, sporach, skandalach. I tu dziwna rzecz! Felieton, przez swoje odwołanie do konkretnego tu i teraz, okazuje się gatunkiem bardzo ulotnym. Mimo że opisywane wydarzenia miały miejsce najdalej w roku 2010, redakcja postanawia odświeżyć naszą pamięć i przypomnieć o co komu wtedy chodziło. W jednym z felietonów autor zastanawia się co będzie potem... i czytelnik od razu, patrząc na przypominane przez redakcję historie, wie po pierwsze co było potem, po drugie jakie kolejne wydarzenia warte opisania, a dotyczące podobnych spraw jeszcze się wydarzyły. Na szczęście większość zawartych w książce tekstów dotyczy spraw żyjących nieco dłużej niż dwa dni na okładach dzienników i ma bardziej ponadczasowy charakter. Bo czas, w przypadku felietonowego pisania, płynie jeszcze szybciej.
Drugą część książki stanowi powieść, która Stuhr napisał ze swoimi wielbicielami, którzy do pisma przysyłali pomysły na rozwinięcie akcji. Większość czytelników książki mówiła, że lepiej "Utytłanych miłością" usunąć, a w zamian dać więcej felietonów. I chciałby się zakrzyknąć, że "Ten pan ma rację", bo powieść jakkolwiek napisana zręcznie i dowcipnie, wykorzystująca liczne nawiązania intertekstualne, jest po prostu taka sobie średniawa z naciskiem na "taka sobie". Groteska, postaci przedziwne w stereotypowej wsi, wszystko być może, ale po co? O ile felieton jest podobny w strukturze do monologu kabaretowego, (o! jak ja lubię rozmowę telefoniczną. "siedzimy, gadamy, nic się nie dzieje, pozdrawiamy cię") o tyle powieść, zwłaszcza groteskowo-z-założenia-satyryczna-zwrotów-akcji-nieptrawdopodobnych-pełna to już coś innego i "Utytłanym ..." do miana udanej powieści sporo brakuje, choć z racji tego, że była eksperymentem może nie powinno się od niej zbyt wiele wymagać. Tak czy inaczej z felietonami warto się zapoznać, czasem zadumać, często uśmiechnąć i pomyśleć, że przyszło nam żyć w ciekawych czas. I dzięki felietonistom, którzy ten świat dla nas oswoją i spointują z humorem, nie musi to być przekleństwo.
Maciej Sthur, "W krzywym zwierciadle". Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz