O tej książce trudno było nie słyszeć. Dlatego gdy ustał zgiełk, a powieść pojawiła się na półce-wypożyczyłam i przeczytałam. I nie jest to opowieść o pszczołach, choć elementy związane z tymi owadami pojawiają się w każdej z trzech historii i trzech planów czasowych. Głównym tematem książki jest relacja między rodzicami i dziećmi, ponadczasowa i wciąż trudna do zrozumienia.
Maja Lunde zaprasza nas do dziewiętnastowiecznego angielskiego hrabstwa, gdzie przyrodnik, który stracił chęć życia odzyskuje ją angażując się w badania i projekty nad konstrukcją ula. Ma nadzieję, że w sprawę zaangażuje się też jego syn i nawet nie widzi, że to najstarsza córka Charlotte ma do pszczelich spraw najwięcej serca. W amerykańskim współczesnym mieście hodowca pszczół wierzy, że rodzinny interes przejmie jego syn. Ale chłopak ma inny plan na życie, a zamiast owadami wolałby zajmować się pisaniem. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy zaczyna się pomór pszczół. I, na koniec, wizja świata pozbawionego pszczół. Chiny u schyłku XXI wieku. Azja, dzięki pracy ludzi jakoś radzą sobie z kryzysem po katastrofie spowodowanej wymarciem owadów. Ludzie ciężko pracują zapylając rośliny, a pewnego dnia syn kobiety pracującej na plantacji znika. Matka rusza do Pekinu aby dowiedzieć się co się stało i jak wypadek jej dziecka może łączyć się z globalną tragedią. A może właśnie to on odwróci los?
Losy ojców, matek i dzieci; pokładane w kolejnych pokoleniach nadzieje, wiara w to, że dzieci nie popełnią błędów swoich przodków, że ich świat będzie lepszy. I dzieci, chcące iść własną drogą, myślące o tym, aby nie być tym, kim stali się ich rodzice. Marzenia o przyszłości, które dla każdego pokolenia mają trochę inny kształt. A o tego ograniczenia i możliwości niesione przez okres historyczny, w którym toczy się akcja tych prowadzonych równolegle opowieści. Dla mnie o tym jest ta powieść. Autorka prowadzać opowieści równolegle w idealnym miejscy zaczyna splatać losy tych trzech rodzin i wiąże je sprowadzając do pszczelego mianownika. Książka napisana jest prosto, jasno- bez nadmiernych stylizacji w części historycznej, dzięki czemu możemy łatwo zmieniać strefy czasowe i rzeczywistości. Oczywiście, aspekt ekologiczny, związany z hodowlą i wymieniem pszczół nie jest bez znaczenia, bo słysząc alarmujące informacje o zmniejszeniu liczny tych owadów nie do końca zdajemy sobie sprawę z ich roli w przyrodzie, a co za tym idzie wpływie na gospodarkę i codzienność każdego z nas. Fascynacja życiem pszczół, ich organizacją ula, rolami, które pełnią poszczególne osobniki; pracowitością i mnogością produktów wywarzanych przez rodzinę pszczół warta jest docenienia. Książka Mai Lunde udawania, że w gruncie rzeczy chodzi o dobro roju. Ludzkiego i owadziego.
Maja Lunde,"Historia pszczół" Przeł. Anna Marciniakówna. Wydawnictwo Literackie. Kraków 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz