środa, 24 sierpnia 2016

"I nie było już nikogo" wina i kara



Skoro jest lato, czas przypomnieć sobie o Agacie Christie (zdaje się, że już pisałam, że doskonale relaksuje się przy jej kryminałach...nie ma to jak odpoczynek z trupem w tle;) 
"I nie było już nikogo" (czyli to samo co "Dziesięciu murzynków" albo "Dziecięciu żołnierzyków") wygrało w plebiscycie na najlepszą książkę Christie, godząc tym samym Poirocistów i Marplefilów, bo ani belgijski detektyw, ani staruszka z prowincji w tym kryminale nie występują. Chociaż sama głosowałam na inny tytuł, do tej powieści mam wielki sentyment, ponieważ była to pierwsza książka Christie, którą czytałam. I której rozwiązanie zapadło mi w pamięć (co wcale nie jest takie oczywiste).   

Na Wyspę Żołnierzyków zostają zaproszeni nie znani sobie ludzie. Jest lekarz, sędzia, była guwernantka, zgorzkniała stara panna, młody awanturnik, policjant z przeszłością, służba…  W pokoju każdego z nich wisi wierszyk o dziesięciorgu żołnierzykach, którzy po kolei giną. I zgodnie ze zwrotkami umierają przybyli na wyspę. Zbieg okoliczności? Głupi żart? Próba wymierzenia sprawiedliwości przez … przez kogo? 

Może się zrodzić pytanie- po co powtórnie czytać kryminał, jeśli pamięta się kto zabił?  Dla przyjemności i słuchania ciekawej i dobrze przeczytanej historii.  Mając z tyłu głowy rozwiązanie,  śledziłam  rozwój wypadków kolejny raz stwierdzając, że Agata miała łeb.  W "I nie było już nikogo" mamy z jednej strony zbrodnię wykonywaną wg tropu z dziecięcego wierszyka (wyliczanki dość często pojawiają się w kryminałach Christie), z drugiej jest to typowa zagadka  odizolowanej od reszty świata wyspy, na której znajdują bohaterowie, będący jednocześnie podejrzanymi, ofiarami i mordercami. Ludzie, z których każdy ma na sumieniu wydarzenie  podlegające paragrafom, ale nieudowodnione i niejednoznaczne. Bo czy wysłanie na front kochanka żony jest równoznaczne z jego zabiciem? Czy chlebodawczyni jest winna samobójstwa popełnionego przez wyrzuconą przez nią z domu ciężarną służącą? Albo czy brak opieki nad starszą panią jest jej zabójstwem?  Czytając po raz kolejny tę powieści i nie skupiając się aż tak bardzo na typowym "kto zabił?",  dostrzegłam, że Christie (choć przede wszystkim dostarcza świetnie skonstruowanej  kryminalnej rozrywki) stawia też pytanie o płynną granicę moralności, odpowiedzialności i zawinionej  zbrodni.  To dowód, że Christie nie jest, wbrew temu co się sądzi, przedstawicielką archaicznego patrzenia na powieść kryminalną. Christie pisze o człowieku, nie ma w jej książkach efekciarskiego epatowania zbrodnią, ale jest refleksja, której trochę brakuje mi np. w skandynawskich kryminałach, w których patologia goni patologię, a opisy zbrodni są tak naturalistyczne, że Zola nie musiałby się ich wstydzić. Stara dobra Christie jest cały czas dobra, i dlatego się nie starzeje.   

Jeszcze słowo o Danucie Stence, która czytała audiobuka.  Najwięcej aktorskiej ekspresji otrzymała postać Very, która jest jedną z najdłużej żyjących gości Wyspy Żołnierzyków, pozostali bohaterowie nie zostali wyposażani w aż tak charakterystyczne głosowe elementy. Jednak całość czytana jest  dobrze i książki czyta się z przyjemnością. Stenka buduje bardzo dobry klimat, zwłaszcza w tych scenach, w których pojawia się element zagrożenia,  histerii i opresji.  Co tu dużo mówić-klasyka! Znać warto.

Agata Christie, "I nie było już nikogo". Wyd. Dolnośląskie.  Wrocław 2014. Czyta: Danuta Stenka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz