niedziela, 26 listopada 2017

"Iłła" opowieść i osobowość



Powiedzieć, że Iłłakowiczówna była niezwykłą osobowością to banał. Ale jak inaczej nazwać kogoś, kogo długie życie przypadło na zmiany nie tylko histeryczne,  polityczne i obyczajowe, ale także kolejne epoki artystyczne. Jak inaczej  nazwać osobę, która choć była ceniona przez wielu krytyków i pisarzy oraz odznaczana wieloma nagrodami literackimi, uważała się przede wszystkim za urzędniczkę? I jak inaczej mówić o kimś, kto w swoim życiu był bywalczynią międzynawowych rautów i  emigrantką skazana na łaskę obcokrajowców.  Jak wreszcie mówić o kobiecie, która uznała, że małżeństwo i macierzyństwo nie jest jej drogą i świadomie wybrała życie w pojedynkę w czasach, gdy rola kobiet w dużej mierze sprowadzana była do żony i matki.

  Książka Joanny Kuciel-Frydryszak  to historia pokazująca długie życie i złożona osobowość Iłły. Spotkamy tu i siostrę miłosierdzia z frontu wielkiej wojny  i  damę, która odbywała podróż po Europie, wygłaszając odczyty o marszałku Piłsudskim, mającą w torebce kwiat, gdyby kreacja wymagała szybkiej transformacji. Spotkamy też autorkę prowadzącą spory z redaktorami, albo  autorkę będącą  adresatką  polemiki młodego poznańskiego polonisty (Barańczak się nazywał…). Jest młoda poetka debiutująca "Jabłoniami", jest autorka uznana, czytana przez Żeromskiego i Tuwima, jest tłumaczka złoszcząca się na Annę Karenin (nie Kareninę!), jest wreszcie staruszka, która w swoim mieszkaniu przy ul. Gajowej przyjmuje doktorat honoris causa uniwersytetu w Poznaniu.   W tle opowieści pojawia się Wilno, Petersburg, Warszaw, Gruzja, Poznań… Przemykają  Piłsudski, Pawlikowska-Jasnorzewska, Wierzyński,  Kulmowa.  

  Kuciel-Frydryszak odmalowuje zmieniające się realia i świat, który ciągle się przekształca, a Iłła musi się przystosować. Autorka książki mówiła na spotkaniu autorskim w Bibliotece Raczyńskich, że bardzo ceni pokorę pisarki- rzeczywiście, w opowieści poznajemy dziewczynę, pannę, kobietę, która potrafi się dostosować do tego, co ją otacza i znosić wszelkie niedogodności  losu bez „packania się” ze sobą.   I choć to podejście do życia mogło być powodem odbierania Iłły jako kobiety zbyt pryncypalnej, szorstkiej i  zdystansowanej, na pewno pomogło jej w przetrwania tylu historycznych i politycznych zawirowań. A Iłła jest bez wątpienia osobowością wartą poznania. Książka Joanny Kuciel-Frydryszak może być ciekawą lekturą i dla tych, którzy Iłłę chcą poznać i dla tych, którzy znają jej życie i twórczość. Autorka nadaje książce podtytuł "Opowieść o Kazimirze Iłłakowiczównie" i rzeczywiście narracja snuje się wartko, a biografię czyta się momentami jak powieść. Kuciel-Frydruszak ma niewątpliwy talent narracyjny i umiejętność łączenia swojej opowieści z materiałami źródłowym  (listy, rozmowy, cytat) i utworami samej Iłłakowiczówny. I to połączanie mnie najbardziej urzekło- choć dziś próbuje się tworzyć biografie artystów w oderwaniu od ich dzieła, jest to dla mnie sztuczne i pozbawione sensu. Tu Iłłakowiczówna funkcjonuje jako osoba, postać historyczna, ale także pisarka i  te momenty, gdy mówi za nią jej poezja, doskonale wybrzmiewają w całej historii.  Dzięki temu opowieść jest pełna.  Kuciel-Frydryszak zasługuje na pochwałę także za rzetelność swojej książki- bibliografia może stanowić punkt wyjścia do kolejnych etapów lekturowych przygód z Iłłą. Poza tym, choć w życiu Iłłakowiczówny jest kilka wątków nie tyle skandalicznych, co tajemniczych, autorka książki nie bawi się w dziennikarza tropiącego sensację i nie wysnuwa zbyt daleko idących wniosków, na które nie ma dowodów.  "Iłła" to opowieść biograficzna, jakie chce się czytać- dobrze napisana, pełna faktów, cytatów i wątków historycznych. Taka, na jaką Iłłakowiczówna zasługuje.


Joanny Kuciel-Frydryszak, "Iłła. Opowieść o Kazimierze Iłłakowiczównie."  Wyd. Marginesy. Warszawa 2017.





niedziela, 19 listopada 2017

"Sekeretne życie drzew" , las był i będzie

Książki przyrodnicze wyrastają jak grzyby po deszczu. Pojawiają się historie o ptakach, drzewach, puszczach, zwierzętach... I bardzo dobrze! Ta moda na przyrodę i popularnonaukowe odkrywanie jej tajemnic przemawia do mnie dużo bardziej niż moda na powieści o wampirach albo różnego typu Szarakach. "Sekretne życie drzew" było jedną z pierwszych książek, które wdarły się na listy bestsellerów i udowodniły, że  świat przyrody to tajemnice, które każdy z nas powinien poznać.  Autorem tej oraz kolejnych książek (m.in. "Duchowego życia zwierząt", które mam w wersji książkowej) jest niemiecki leśnik z długim stażem. A przede wszystkim prawdziwy przyrodnik! Jego gawędy o drzewach są na tyle krótkie by nie zmęczyć czytelnika namiarem przekazywanych informacji, a jednocześnie są opowiedziane  prosto i ciekawie. Świat drzew- dość wydawałby się statyczny, okrywa tajemnice języka drzew, współzawodnictwa między różnymi gatunkami oraz roli innych zwierząt-w tym człowieka, w odwiecznej historii lasu.  

Wohlleben nie koncentruje się tylko na pradawnych lasach, których już w Europie niewiele zostało, pisze o "dzieciach ulicy", czyli drzewach w parkach albo na osiedlach. O gatunkach, które pojawiają się w pewnych szerokościach geograficznych przypadkiem i zostają tam, robiąc  zamieszanie w odwiecznym ekosystemie. Jest więc o pradawnych środkowoeuropejskich dębach i bukach oraz napływowych daglezjach. I o barszczy kaukaskim (czyli roślince, która  zawsze latem pojawia się w wiadomościach jako  zło wcielone). Opowieści niemieckiego leśnika są o tyle ciekawe, że lasy niemieckie są bliskie polskim. I to,co on nazywa "moim" jest też spotykane u nas.  I ta lektura rzeczywiście trochę zmienia spojrzenie na przyrodę- zaczęłam np.  wnikliwiej przyglądać się rozczepionym pniom i patrzeć, czy to rozszczepienie ma kształt litery U czy V... W codziennym zabieganiu i cywilizacyjnym pędzie takie zwrócenie uwagi na świat przyrody jest bardzo cenne. Bo nie było nas, a był las! 

Książki wysłuchałam i w tym wypadku audiobuka średnio polecam.Lektor, choć z  przyjemnym  głosem, ma dość wyraźny seplen, co w zbitkach typu "korzenie drzew"  mnie  drażniło. I nie wiem, czy winą lektora, czy tłumacza jest biotyp występujący zamiast biotopu.Jedna głoska, a od razu inny sens. A humanista (z rodziny pełnej przyrodników) to,niestety, usłyszy... Idę do lasu cieszyć się życiem!  A kto jest ciekaw książki może skorzystać z dostępu do niej w ramach akcji CZYTAJ.PL
Peter Wohlleben, "Sekretne życie drzew".  Przeł. Ewa Kochanowska. Biblioteka Akustyczna/ Wyd. Otwarte. 2016. Lektor: Stanisław Biczysko

niedziela, 12 listopada 2017

"Zbrodnia nie przystoi damie". Śledztwo tak!

Lata 30.XX wieku, angielska pensja dla panien i morderstwo. Prawie jak  u Christie w jej "Kocie wśród gołębi", ale jednak z innej perspektywy i dla innego odbiorcy. Pierwszy tom cyklu "Zbrodnia niezbyt elegancka" jest kryminałem dla młodszej młodzieży, prezentującym czytelnikowi czym jest kryminał retro. Próżno szuka tu maili, telefonów, pościgów szybkimi samochodami, ale to absolutnie nie jest zarzut- to konwencja, którą młody czytelnik może kupić. Ja kupiłam.

 Narratorka Hazel i jej przyjaciółka, założycielka i prezes Towarzystwa Detektywistycznego muszą opierać się tylko na swoich domysłach, obserwacjach i  zebranych dowodach. Nie tylko zbrodnia, ale i śledztwo w starym stylu. A śledztwo tym trudniejsze, że prowadzące je dziewczyny poza śledzeniem nauczycieli i rozmyślaniem nad motywem, muszą uczestniczyć w zwykłym życiu szkoły. A nie tak łatwo jest szukać mordercy panny Bell, gdy czekają zadania z łaciny... Poza tym ta zbrodnia,jak każda ważna i godna udokumentowania, nie jest jednoznaczna i w momencie, gdy coś wydaje się oczywiste, okazuje się, że to tylko początek nowego ciągu zdarzeń... Czyli mamy to do czynienia z typową konstrukcją kryminału i to konstrukcją, która pozwala czytelnikowi szukać rozwiązania razem z bohaterkami. Czy młody czytelnik rozwinie swoje szare komórki, czytając sprawozdania Towarzystwa? Liczę na to! Poza zbrodnią mamy tu do czynienia też z opowieścią o grupie dziewcząt i opisami pewnych typów zachowań. Narratorka, Hazel jest Chinką i w związku z tym musi mierzyć się problemem bycia obcą wśród dość jednorodnej grupy. Ale zaprzyjaźnia się z najpopularniejszą dziewczyną, Daisy- osóbką , która techniki manipulacji ma w małym palcu i, może nawet nieświdomie, odkrywa pewne społeczne mechanizmy...Hazel i Daisy starają się nawiązywać do słynnego duetu Holmes/ Watson, Daisy czyta popularne w latach 30. powieści i usiłuje wzorować się na słynnych detektywach, węsząc dookoła spiski i zbrodnie. A gdy detektywistyczne techniki nie skutkują, umie zaprzyjaźnić się z policjantem. Jednak to inteligencja Hazel i jej lekko humorystyczny sposób opowiadania o wydarzeniach na pensji są tu najważniejsze.  Bardzo sympatyczną książka, z fajnie tworzonym klimatem i dystansem. Nie tylko dla młodzieży!  

Robin Stenens, "Zbrodnia nie przystoi damie". Przeł. Magdalena Korobkiewicz. Wyd. Dwukropek. Warszawa 2017.