Tom Lake to miejscowość z letnim teatrem, w którym kiedyś grano spektakl "Nasze miasto". Lara, bohaterka książki, w pandemicznym roku spotka się z córkami w rodzinnym sadzie i opowiada o wydarzeniach sprzed lat, gdy grała w spektaklu rolę Emily.
Sprawa wydaje się prosta- jest historia, którą z grubsza wszyscy znają, ale ponieważ jest ogólna, można dodać coś od siebie, zmienić perspektywy. A że lubimy melodie i opowieści, które już słyszeliśmy, powrót do mitu ma szansę dobrze nastawić czytelników.
Luna McNamara opisuje znaną historię Psyche i Erosa oddając obojgu głos, przy czym to Psyche ma tu znacznie więcej do powiedzenia. Psyche wcale nie jest eteryczną księżniczką, którą kojarzymy z rzeźby Antonia Conovy. Jest dziewczyną skupioną na celu, wytrwałą, pewną tego, że zgodnie z przepowiednią zostanie heroską. Jednak zazdrość i klątwa Afrodyty sprawiają, że w mykeńskiej księżniczce zakochuje się sam Eros. I dalej jest tak, jak pamiętamy z mitu- ona łamie przysięgę i z ciekawości decyduje się zobaczyć twarz swego męża, potem musi spełnić trzy zadania Afrodyty, by uwodnić, że jest godną dostąpienia miłości boga i ponownego spotkania z mężem.
W tym retellingu spodobały mi się swe rzeczy – postać Psyche oraz budowanie mitologicznego świata wraz pokrewieństwami, o których się zapomina. Bo jest tu też Ifigenia, pojawiają się Elektra i Klitajmestra, słychać historię Heleny i przygotowania do wojny. Psyche razem z mężem odwiedzają też Prometeusza, by dowidzieć się, czy ten żałuje ofiary, jaką poniósł dla ludzkości. Ten drugi plan bogów i śmiertelników, postaci znanych z innych mitów buduje spójne i ciekawe otoczenie dla głównej bohaterki i jej dylematów. Autorka korzysta z mitologicznych relacji, ale niektóre rzeczy zmienia- np. czyni Erosa jednym z najstarszych, wyłonionych z chaosu, bogów, co ma swój sens.
Mówiąc o mitologii wielokrotnie zwraca się uwagę, że bogowie mają te same myśli i uczucia, co zwykli ludzie. W powieści miewają też bardzo codzienny język, który momentami mi zgrzytał.
Czy jest to najlepszy retellig jaki czytałam? Nie. „Kirke”, która rozpoczęła falę opowiadanych na nowo mitologicznych historii nadal u mnie na pierwszym miejscu. Jednak opowieść o Psyche (nie będącej tylko marmurową postacią wyciągającą ramiona ku kochankowi, ale dziewczyną z charakterem, a także otaczający ją świat) sytuuje się w moich oczach wyżej niż np. „Eneida” czy „Pieśń o Achillesie” (Achilles był tam tak płaski, że można się dziwić, że miał coś wystającego z tej równo ciosanej postaci- coś takiego, jak pięta…). Po raz kolejny znacznie ciekawszą postacią okazuje się tu kobieta i widząc, co dzieje się na rynku wydawniczym, można się spodziewać jeszcze wielu powieści oddających głos mitologicznym bohaterkom.
Luna McNamara "Psyche i Eros". Przeł. Anna Pochłódka-Wątorek. Wyd. Muz. Warszawa 2023.
„Ostatnia pieśń oblubienicy kwiatów” jest z założenia powieścią, która wykorzystuje elementy mitów, opowieści i znanych historii. Oto naukowiec specjalizujący się w mitach i legendach poznaje bogatą, piękną i pełną tajemnic Indygo. Wkrótce małżonkowie przyjeżdżają do rodzinnego domu kobiety, by żegnać umierającą ciotkę. On obiecał, że nigdy nie zapyta o przeszłość, ale atmosfera domu i zachowanie żony sprawiają, że pytania i tajemnice się mnożą. I wtedy w narrację wkracza Azurro, przyjaciółka z dzieciństwa, dzięki której czytelnik powoli poznaje kolejne elementy układanki składającej się z przeszłości, dziewczyńskich nadziei i elementów ze świata magii.
Jest w tej historii przeszłość dorastania i teraźniejszość życia bez pełni zaufania i są literackie wtręty. On (bezimienny niczym żona z „Rebeki”) opowiada o Erosie i Psyche, Meduzie, wspomina Oślą skórkę z baśni Perraulta (która w tej historii jest kocia skórką). Dziewczęta czytają "Opowieści z Narnii", marzą o świecie wróżek. W teraźniejszości dom (który dostaje swoje cechy i jest bohaterem historii) staje się trochę jak zamek Sinobrodego. W historiach sprzed lata czuć trochę tej gęstej dziewczęcości z „Przekleństw niewinności” Eugenidesa i wątków z „Trzynastej opowieści”.
Historia snuje się między innymi historiami. Czy ma swój czar i coś co ją wyróżnia? Dla mnie nie. Rozdziały są krótkie, zmieniają narratorów i czas akcji, dzięki czemu lektura jest dynamiczna i po prostu jest się ciekawym, co będzie dalej. Ale styl nie porwał. Ot, sprawnie napisana powieść z momentami egzaltowanego języka uduchowionych nastolatek i humanisty, który, choć wie, jak kończą się wszystkie historie, w których dominuje tajemnica, zgadza się na życie z ciągłym znakiem zapytania. Czy czytało się fajnie? Tak! Czy książka mnie oczarowała? Nie! Może te pobrzmiewające różne inne historie wyprały ją w moim odbiorze z indywidualnego stylu?
Obwoluta, która wygląda jak wygenerowana przez AI w bardzo ciekawy sposób splata się z treścią- na podstawie różnych elementów kultury, mitu i baśni powstała historia o miłości, przebaczeniu, dorastaniu, tajemnicach. O marzeniu życia w innym świecie, który ma i dziewczyna z biednego pełnego przemocy domu, i bogata sierota z wielkiego domiszcza. Historia o wpływie, który wywieraj mocne charaktery i barwne ptaki na tych, którzy marzą o byciu czyimś. Ale zabrakło mi w niej indywidualnego ducha, które świeci własnym, a nie odbitym od historii światłem.
Roshani Chokshi "Ostatnia pieśń oblubienicy kwiatów. Przeł. Maria Smulewska-Dziadosz. Wyd. Galeria Książki. Kraków 2023.
Każdy z tytułów opowiadań w zbiorze "Trudne miłości” ma w tytule przygodę. Ale nie ma tu piratów, pościgów, ucieczek i innych sensacyjno-przygodowych elementów (których od tego autora chyba nikt nie wymaga). Przygody są codzienne, mniej lub bardziej zwykłe. Rozrzucone miedzy porami dnia i roku. W pociągach, samochodach, na plaży, ulicy i w mieszkaniach. Facet jedzie samochodem rozmyślając o tym, czy przypadkiem nie nadjeżdża w jego kierunku narzeczona, albo jego rywal; chłopcy patrzą na narciarzy; kobieta wypija kawę z ludźmi, z którymi bez takiego układu zbiegów okoliczności nigdy by się nie spotkała, para płynie łódką, a czytelnik idzie na plażę poczytać, nieświadomy tego, co wydarzy się poza lekturą. Codzienne elementy, czytanie, robienie zdjęć, zwykłe życie małżeńskie, nocna podróż pociągiem do ukochanej, stają się dla pisarza pretekstem do snucia opowieści o emocjach, uczuciach i wrażeniach, o komunikacji i jej braku, o marzeniach i zwykłości.
Opowiadania płyną potokiem słów, opisując to, co wydaje się poza sferą dostępną językowi. A jednak! Spojrzenia, gesty, obrazy przezroczystego morza, błękitnego w swej bieli śniegu i pełnej pędu szosy rysują się w wyobraźni czytelnika właśnie dzięki słowom. Kiedy indziej zachwyca pointa (ujęła mnie pointa- także lekko obrazowa- przygody męża i żony). Czy Calvino oferuje czytelnikowi przygodę? Tak! Emocjonalno- wizualno- językową. A co z tytułem zbioru? Są w opowiadaniach miłości: długie, przelotne, intensywne i codzienne. Związki ze swej istoty nie są łatwe, ale czyta się o nich z przyjemnością, wzruszeniem, zadumaniem, tęsknotą. I w tym tkwi urok przygody wynikającej z miłości do literatury i historii, w której liczy się przede wszystkim sposób jej opowiadania.
Italo Calvino. "Trudne miłości". Przeł Anna Wasilewska. Państwowy Instytut Wydawniczy. Warszawa 2022.
Szesnastowieczna Norwegia. Na plebanii pan Arne przechowuje skarb zrabowany katolickim klasztorom. Pewnej nocy skarb zostaje ukradziony, a z krwawej jatki ostaje się tylko Elsalill dziewczyna wzięta na wychowanie. Po jakimś czasie poznaje szkockiego najemnika i … tu można już się domyślić dalszego ciągu oraz ciągu jeszcze dalszego. Przy czym to wcale nie jest historia banalna, bo piętrzące się trudności oraz poczucie nieuchronnego fatum wisi nad bohaterami jak w antycznej tragedii. Czy można kochać kogoś, kto zniszczył spokój? Czy wydanie go w ręce sprawiedliwości nie jest zachowaniem wbrew sercu? A obok tego konfliktu surowa przyroda: statki czekające aż puszczą lody fiordów i będą mogły wyjść w morze, odgłosy wiatru lub ostrzenia noży. Duch przybranej siostry zjawiający się w ciemnej izbie. Wreszcie finał- tragiczny jeszcze bardziej niż się spodziewałam.
Historia krótka, niby prosta, ale trzymająca w napięciu nie tylko oczywistym: co będzie dalej, ale i przede wszystkim ze względu na moralny konfliktu. Historia ponoć inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, trochę fantastyczna (motyw przeklętego skarbu, zjaw), trochę paraboliczna. Wrośnięta w skandynawski klimat. Warta poznania.
Gdy w 1904 roku Sienkiewicz dostawał Nobla,w stawce była też Orzeszkowa. Jedne z akademików miał powiedzieć, ze ona nagrodę może dostać za cztery, pięć lat. W roku 1909 (pięć lat po Sienkiewiczu) , Lagerlöf otrzymała, jako pierwsza kobieta literackiego Nobla. inne to opisy przyrody…
Selmy Lagerlöf, "Skarb pana Arnego". Przeł. Magdalena Landowska.Wyd. Media Rodzina. Poznań 2023.