środa, 22 listopada 2023

"Grudniowy dom" i szeptane historie

 


To nie jest typowa książka świąteczna.  Jeśli ktoś spodziewa się lukru, komedii pomyłek i pocałunków pod jemiołą, to w „Grudniowym domu” tego nie znajdzie.  Magda Knedler  zaprasza czytelników do domu na śląskiej wsi, który Kami, projektantka nagrobków, odwiedza po śmierci swojej babki.  Starsza pani zostawiła jej kilka wskazówek, dzięki którym kobieta ma szansę poznać historię rodziny. Pojawiają się tu wątki pierwszej i drugiej wojny światowej, tożsamości mieszkańców Śląska, powojennych traum, losów niemieckiego malarza Franza Sedlacka. Sama Kami też zmaga się z przeszłością- to właśnie w okolicach  domu babki lata temu straciła swoją pierwszą wielką miłość, a dziewczyna porzuciła świat muzyki, który był dla niej czymś bardzo ważnym. Grudniowy dom, zwany przez mieszkańców domem szeptów, staje się miejscem na styku przeszłości i przyszłości. To tu na wigilijnej wieczerzy spotkają się ci, którzy dziś tworzą historię, a pustych miejsc będzie więcej niż jedno.  

Autorka opowiada historię pełną niedopowiedzeń, urywanych wątków, ale ostatecznie wszystko splata się w barwną opowieść o ludziach i ich codziennym życiu w niezwykłych, często przerażających czasach.   Kami, poznając historię własnych dziadków i rodziny ma też szansę przemyśleć własne wybory i zauważyć ile w niej ech przeszłości. Bo powieść Magdy Knedler jest  też o rodzinnej ciągłości, o trwaniu.  O tym, co z przeszłości gra w kolejnych pokoleniach. Jest w tym myśleniu coś, co i mnie jest bliskie, bo w świątecznym czasie często widzę elementy przez tyle lat powtarzalne i te, które się zmieniły się, „gdy zabrakło znów czyjegoś głosu”.  „Grudniowy dom” nie jest typową powieścią świąteczną i działa to na korzyść. Najbardziej typowy jest kiełkujący wątek romansowy i przyznam, że najmniej przypadł mi do gustu, bo mam wrażenie, że został dodany trochę jako obowiązkowy element książki, która  jednak w całości temu schematowi się  wymyka.

Jeśli ktoś uważa, że książki świąteczne mają krótki termin przydatności do czytania to „Grudniowy dom”  jest powieścią, która mimo grudnia w tytule, jest historią całoroczną. Jest po prostu wciągającą opowieścią, której sednem są wydarzenia i emocje, z których składa się historia domu szeptów i jego mieszkańców. Tych z dziś i tych z wczoraj.  

 I innej książce autorki "narzeczone Chopina" piszę tu

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Otwarte.  

Magda Knedler, "Grudniowy dom". Wyd. Otwarte. Kraków 2023. 

 

środa, 8 listopada 2023

"Widmo z Głogowego Wzgórza" dreszczyk z humorem



Na widok „Widma z Głogowego Wzgórza” zabiło moje serce czytelnika, wielbiącego nastrojowe przygotówki. I co ważne- ta reakcja trwała przez całą lekturę. To ten rodzaj przyjemnego mrowienia, gdy wie się, że coś jeszcze się w książce wydarzy i czeka się z poczuciem przyjemnego dreszczu. A Edward Fenton stworzył  właśnie taką aurę i  umiejętnie zrównoważył  ją humorem.

 James jedzie swojego kuzynostwa na Głogowe Wzgórze. Okazuje się, że w niedawno kupionym  domu dzieje się coś tajemniczego. Zresztą każdy stary dom ma swoją historie, a w historii tego ważną rolę odrywa jego niedawno zmarła właścicielka i… pies. Sytuacje komplikują opady śniegu, które odcinają domowników od świata. Założone przez Jamesa,  Obiego i Amandę Widmowe Zgromadzenie zaczyna mieć co robić, gdy za oknem widać tajemniczą twarz, a na śniegu pojawiają się ślady…

To historia w idealnych proporcjach z dreszczykiem (i zupełnie racjonalnym rozwiązaniem zagadki) i humorem. Wspaniała jest Amanda, zaczytana w „Wichrowych Wzgórzach”, jej logiczny brat oraz młodsza siostra Dzidzia (uroczo rozpieszczona domowa walkiria z psem Zyglindą).  Przemili są  gospodyni Irlandka pani MacMinnies i rodzice dzieci. Zwłaszcza tata, autor poczytnych powieści wzbudza sympatię, dając Jamesowi radę, czego powinien wystrzegać się pisarz.  Radę przepiszę, bo świetna: „Czterech rzeczy, których każdy człowiek piszący musi unikać: niechlujnej myśli, mętnego zdania, pretensjonalnego zwrotu i niezdarnie budowanej fabuły”.  Jeśli ktoś zastanawia się, po co czytam książki dla dzieci to właśnie dla takich smaczków. A Fenton słuchał własnych rad, czego skutkiem było wyróżnienie  powieści nagrodą im. Edgara Allana Poego dla najlepszej książki dla młodych czytelników.

To książka sprzed lat (pierwsze wydanie w roku 1963), z czasów, gdy uszkodzenie telefonu zrywało kontakt ze światem, z czasów, gdy siadano przy kominku i opowiadano sobie niezwykłe historie. I uruchamia się tęsknota za taką rzeczywistością (nawet jeśli oznacza picie wody z topionego śniegu). Tęsknota za dniem dzieciństwa, który mógł być przygodą, za entuzjazmem wynikającym z lektury „Wichrowych Wzgórz” lub próby napisania własnego wiersza.  Za wiarą, że dziecięce marzenia muszą się spełnić, a przeczucie niezwykłości na pewno zwiastuje coś fantastycznego! I dlatego mrowienia i przeczucia czytam książki dla dzieci. I wracam do klasyki, której seria Mistrzowie Ilustracji jest gwarantem jakości.    

 

Edward Fenton, "Widmo z Głogowego Wzgórza". Przeł. Irena Tuwim. Wyd. Dwie Siostry. Warszawa 2019. 

piątek, 3 listopada 2023

"Zabawy literackie" Szymborskiej twórczość uśmiechem sprawdzona


 Kolejny tom rocznicowego wydawnictwa w roku Szymborskiej udowadnia, że lżejsza literatura nie musi być mniej znacząca, a choć  tworzone przez Szymborską formy są przede wszystkim zabawne, są jednak formami bardzo literackimi.  


Czy ten tom zbiera całą mniej poważną twórczość noblistki? Nie, być może znajdą się jeszcze gdzieś, u kogoś na serwetce, w szufladzie pisane w pośpiechu lepieje, moskaliki czy odwódki. W tej ulotność tkwi  wielki czar tego typu literackich zabaw i czytelnik ma pełne prawo cieszenia się z tego, co w pięknie wydanym tomie ( z ilustracjami!)dostał. A dostał i młodzieńczy „Błysk rewolwru” (Ichna tworzy historię romansowo-sensacyjną i strasznie żal, że nie zachowała się w całości!), są kizostychy (dla fanów kociambrów) i  adoralia pełne kobiecych imion. Są wiersze z lat późniejszych, epitafia dla wciąż żyjących. I jest bogactwo limeryków, które są idealnym przykładem literackiej zabawy- bo zabawne, ale i pełne gatunkowych reguł. Kto próbował pisać limeryki ten wie, że zachowanie wytycznych (zwłaszcza dotyczących sylab, mówię z własnego doświadczenia) proste nie jest. A gdyby ktoś chciał bawić się z Szymborską, może dokończyć zaczęte przez nią limeryki (i potem chwalić się, że z Wisławą wiersze pisał…).  


Gdy zimą 2023 ogłaszano program roku Szymborskiej fakt, że wydana zostanie twórczość ta teoretycznie mniej poważna, bardzo mnie ucieszył. Bo zawsze lepiej mieć więcej tekstów autora niż mniej. I dobrze pielęgnować uśmiech i tworzyć z niego część literatury. Bo humor to bardzo poważna sprawa i lepiej nie oddawać bawienia nas byle komu. 

W roku Fredry, który nauczył Polaków się śmiać, mamy też rok Szymborskiej i jej „Zabawy literackie”. I mamy kolejny dowód, że w naszej literaturze tę wielką poezję z lżejszą frazą łączył ktoś więcej niż Tuwim i Gałczyński. I że kobiecy uśmiech w naszej kulturze reprezentują nie tylko Zapolska i Samozwaniec. A zabawy literackie są godne poważnej książki, poważnego wydania w poważnym wydawnictwie i poważnego posłowia. Bo tak jak zabawa jest dla dziecka nauką świata, tak zabawa literacka bywa wprawką albo odpoczynkiem literatów (u)znanych, którzy nie boją się mrugać do odbiorcy, obawiając się utraty swojej poważniej pozycji w literaturze. Bo zabawa pozycją nie zachwieje. A uśmiech tym bardziej. 


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu  Znak. Współpraca barterowa.

Wisława Szymborska. "Zabawy literackie. Wyd. Znak. Kraków 2023.