niedziela, 30 lipca 2023

"Pamiatkowe rupiecie". O Szymborskiej raz jeszcze


 

Co jest najważniejsze w biografii? Fakty, anegdoty, źródła, szerokość spojrzenia? Poczucie bycia blisko opisywanego bohatera? 

Lubię biografie, które łączą człowieka i dzieło (bo ze względu na dzieło chcę poznać twórcę). Lubię biografie, w których znać szelest archiwów i trzask wyłączanego dyktafonu. Rzeczą niezwykłą jest, gdy piszący spotyka się z tym, o którym pisze. I potem, przez lata i kolejne wydania, uzupełnia biografię. Tak jest w przypadku „Pamiątkowych rupieci”. 

 

Nie da się krótkiej notce zawrzeć wszystkich aspektów książki, która po prostu trafia w mój wzorzec biografii: łączącej fakty, zdjęcia, listy, rozmowy, myśli zebrane i analizy, z cytatami z twórczości. Tym bardziej, gdy bohaterka biografii, czyli Szymborska, podkreślała, że to, co chce o sobie powiedzieć przekazuje w wierszach i rzadko mówiła o sobie i udzielała wywiadów.  Anna Bikont i Joanna Szczęsna, trochę wbrew Szymborskiej, która była zwolenniczką czytania dzieła w oderwaniu od biografii, włączają w swoją opowieść fragmenty wierszy noblistki i kilka utworów innych osób. I moim zdaniem wychodzi to całości na dobre. Bo jednak życie odbija się w tekście.   

 

Książka z jednej strony poukładana, chronologiczna, wynikowa i faktograficzna.  Z drugiej pokazująca emocje; człowieka, kobietę, pisarkę.  Rozdziały osadzone w historii (dzieje rodziny, początki twórczości i wiersze socrealizmu, transformacja, Nobel), przeplatane są tymi o wyjątkowych znajomościach (Barańczak, Miłosz) i miłościach (Włodek, Gawlik, Filipowicz), o ważnych i mniej poważnych aspektach literatury-  domu przy Krupniczej, grach literackich, przekładach (świetny rozdział o tłumaczeniu poezji, która jest znaczeniem, brzmieniem i kontekstem słowa i dlatego czasem bywa przepisywana, a czasem nieprzekładalna). Książka prezentująca to, co zapisane i to, co niechwytne, a wynikające z relacji, rozmów, opowieści, atmosfery.  Oparta na listach, artykułach, teczkach (ta bibliografia i przypisy!) , ale  i wspomnieniach tych, którzy dziś już też są legendami kultury–Lipska, Krynicki, Latawiec, Musierowicz, Balbus.  I, co równie ważne, książka napisana tak, że czyta się doskonale.  

 

Szymborska pisała, że jest w niej „zachwyt i rozpacz”.  To jest też w „Rupieciach”. Jest też powaga i ironia, dowcip i refleksja, lekkość oraz artystyczna świadomość, kształtująca się przez lata. Chyba mogę zaryzykować, że w „Rupieciach” jest wielowymiarowa Szymborska (choć jeszcze ze swoimi, należnymi każdemu człowiekowi, tajemnicami). A to, paradoksalnie, nie jest oczywiste w biografii.    


O wierszach Szymborskiej moje  słów kilka 

 

Z książkę dziękuję wydawnictwu, współpraca barterowa. 

 

 Anna Bikont, Joanna Szczęsna. "Pamiątkowe rupiecie. Biografia Wisławy Szymborskiej". Wyd. Agora. Warszawa 2023.   

 


poniedziałek, 24 lipca 2023

"Dom Oriona" gwiazdy i foldery


Kiedy ostatni raz patrzyliście w niebo? A kiedy na ekran?

Gwiazdy na niebie. Rozsypane, wszechogarniające, widoczne, gdy spojrzy się daleko. Foldery na ekranie komputera, pozornie zbierające rzeczywistość, widoczne od razu po uruchomieniu maszyny. "Mapy nieba, jak wszystkie mapy, są jakimś rodzajem fikcji, porządkiem małego umysłu nałożonym na zmiennokształtny, nieprzenikniony kosmos".  

 

Eliza, dziennikarka, żyje na granicy gwiazd i plików.  Gwiazd, które są odległym marzeniem, wspomnieniem dzieciństwa i czasu z tą, która była bratnią duszą.  Plików, w których zamykają się bliższe i dalsze historie ludzi, z którymi Luiza rozmawia i o których pisze. Granic w powieści jest więcej: jest granica dzieciństwa i dorosłości, dobra i zła, bezpieczeństwa i niebezpieczeństwa, prawa i bezprawia. Kultury i natury. Granica wytyczona i pilnowana przez straż. i mnóstwo umownych, własnych granic wewnętrznych.  Jest też granica pewności i zagubienia. Zagubienia w emocjach i realnego zagubienia w lesie, do którego bohaterka jedzie szukając śladów.

 

Julia Fiedorczuk tworzy historię swojej bohaterki, ale wokół niej orbitują inne opowieści- wilki z puszczy, współczesne mieszkanki Ameryki Południowej, Hypatia z Aleksandrii.  Pozornie poukładane foldery tworzą własne konstelacje dla opowieści. Opowieści, która intryguje atmosferą niepewności, momentami hipnotyzującymi opisami.  Stylem, który skupia na sobie uwagę. Takich książek zwykle nie czyta się na jednym oddechu, ale tym razem moja lektura była błyskawiczna. Mimo, że to nie jest do końca "mój typ" powieści, przyciągał.  

 

Powieść zanurzona w tu i teraz, jednak z wieloma odniesieniami do przeszłości, mitu, historii i kultury. Przedstawiająca też obraz dzisiejszego człowieka, dorosłego z ciągłą pamięcią dzieciństwa, zabieganego, który "nie mając na nic czasu, stale się nudzi". Który próbuje świat nazwać, zrozumieć, ale wobec jego praw i bezprawia, granic, okrucieństw i piękna, może tylko próbować opisać go w folderze. Bo choć tematów tu wiele i dla każdego czytelnika wybrzmi tu inny temat i aspekt, dla mnie to znów historia o nazywaniu ludzi, emocji i siebie. 

 

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Literackiemu (współpraca)

Julia Fiedorczuk. "Dom Oriona". Wydawnictwo Literackie. Kraków 2023.  

środa, 19 lipca 2023

"Sycylijskie lwy" o rodzie Florich


 Inspirowana losami prawdziwego rodu Florich włoska historia to powieść ciekawa, choć nie dorastająca do wielkich sag noblistów. Jednak nie taki jest jej cel. To historia Włoch i rodziny.  
Koniec XVIII wieku, po trzęsieniu ziemi w Kalabrii Paolo Florio przenosi się z rodzina na Sycylię. Ciężką pracą i głową do interesów rodzina zyskuje pozycję, ale jednocześnie ciągle uznawana jest za obcych, a arystokraci pożyczają od nich pieniądze, nazywając jednocześnie tragarzami. 
A rodzina, jak to rodzina, ma wewnętrzne konflikty, zaś czas  płynie. I ziemia się świat. To właśnie ta zmiana świata od początku XIX wieku, przez czasy napoleońskie,Wiosnę Ludów, Garibaldiego wyróżniają tę powieść.

 Autorka każdy rozdział  poprzedza krótkim wprowadzeniem historycznym, a cześć wydarzeń jest na bieżąco raportowana przez bohaterów. I dlatego momentami  rozmowy postaci brzmią koturnowo albo reportersko, co może trochę drażnić. Natomiast przyznam, że gdy nie czytała książki z doskoku, a usiadłam do niej w pewien wieczór to ani się obejrzałam, a za mną  było 200 stron i dałam się wessać do środka tej historii. Historii o mężczyznach,  którzy szukają nowych dróg wzbogacenia się, ale jednocześnie miewają bardzo  jasne poglądy na sprawy domu i własnej przyszłości. I o kobietach, które w czasie wielu ograniczeń nie boją się walczyć o swoje szczęście i dobrą przyszłość bliskich.  To też historia tworzenia się imperium rodzinnego i… tak musi być w każdej opowieści i każdym rodzinnym interesie: jego  upadków i wzlotów. 

Nie jest to książka, która trzeba przeczytać- nie ma tu psychologizmu i pietyzmu  symbolicznego szczegółu mannowskich Buddenbrooków, ani wielości wątków Forsyte'ów, ale gdy potrzebuje się lektury lekkie, łatwej i przyjemnej (jak tu się nie rozmarzyć przy opisach  Palermo!?), a jednocześnie trochę porządkującej wiedzę o historii Europy- warto wejść w ten świat. Drugi tom już pożyczony z biblioteki.  

 Stefania Auci, "Sycylijskie lwy". Przeł. Tomasz Kwiecień.  Wyd. W.A.B. Warszawa 2022.

 

piątek, 14 lipca 2023

"Pani England" tajemnice idealnej rodziny

 


Są takie historie, które wciągają i czytelnik podskórnie wie, że coś się wydarzy. Jedną z niech jest „Pani England”. Stacey Halls umiejętnie tworzy klimat domu dobrze sytuowanej rodziny w 1904 roku, z zaangażowanym ojca i lekko wycofaną matką. A jednak, przekraczając próg domu i śledząc  losy domowników, już  wiemy, że coś jest nie tak!

 Ruby May niedawna absolwentka elitarnego Instytutu Norland kształcącego nianie przyjeżdża do West Yorkshire, by zająć się dziećmi Englandów. Wszystko na pozór wygląda dobrze, jednak wkrótce i bohaterka, i czytelnik zostają wplątani w grę półsłówek i półprawd. Grę bardzo rodzinną. Tajemniczy list, nagły pożar, dziwna prośba. Jak przypomina  guwerner małego Englanda, cytując Tołstoja „każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób”.  Młoda niania, pełna wyniesionych z instytutu nauk, z wielkim osobistym ciężarem,  spełnia swoje obowiązki, ale po jakimś czasie okazuje się, że nie tylko dzieci w tym domu wymagają opieki i dobrego słowa.


Skojarzenie z  „Dziwnymi Losami Jane Eyre” przychodzą dość łatwo, choć powieść Halls jest typową rozrywką, raczej pełną klimatu próbą opowiedzenia zajmującej historii niż odbiciem realiów i tworzeniem kanonicznych, bogatych i głębokich postaci. Ale lekcję historii autorka odrabia dobrze, kreśląc świat konwenansów, hierarchii i zasad, które określają prawie każdą dziedzinę życia. To świat rodzinnych koneksji, nierówności społecznych, niechętnego patrzenia na edukację dziewcząt (choć to już, zgodnie z prądem epoki, zaczyna się zmieniać). Ciekawie opisana jest też pozycja niani: nie służącej, nie nauczycielki, ale opiekunki, osoby pracującej w domu właściwie cały czas. A ten, kto jest cały czas i rozmawia z dziećmi i służbą, wie najwięcej. Poza tajemnicami rodziny Englandów, mamy jeszcze sekret samej Ruby, który w pewnym momencie zaczyna rzucać nowe światło na jej zachowania i decyzje.

 Książka z dobrym nastrojem i napięciem, przeczuciem, że musi dojść do tragedii, która  pchnie sprawę na nowe tory. Z cichym szmerem firanki, przez którą się przyglądamy bohaterom i lekkim skrzypnięciem niedomkniętych drzwi.  Dla wielbicieli przyjemnego dreszczu, krajobrazu pełnego skał i mgły oraz  podążania w ślad za próbującą zrozumieć świat młodą bohaterką, idealna lektura na letnie zaczytanie.  

 

 Z książkę dziękuję Wydawnictwu Świat Książki.

Stacey Halls, "Pani England". Przeł. Anna Żukowska-Madziarska. Wyd. Świat Książki. Warszawa 2023.

 

poniedziałek, 10 lipca 2023

"Deficyty niebieskich migdałów" o Marii. I Magdalenie trochę też.


To było lato końca XX wieku. Czas wielkich rodzinnych porządków książkowych. I wtedy gdzieś z drugiego rzędu  (ustawiania książek tylko w jednym  to marnotrawstwo miejsca!) wyskoczyły „Maria i Magdalena” Magdaleny Samozwaniec.  Trzeba było przerwać porządki, bo książka wciągnęła i pociągnęła do czasu dorastania panien Kossakówien i ich dorosłego życia, pełnego osobistych zawirowań i literatury.

 „Deficyt niebieskich migdałów” bardzo mi tę książkę przypomina. Autorka opisuje szerzej ten sam czas (od dorastania dziewcząt do 1939), lekko zaznaczając, co działo się z siostrami podczas wojny i z Magdaleną po śmierci Marii. Mamy  panoramę czasów dorastania sióstr i ich życia w dwudziestoleciu, gdy obie debiutują i stają się uznanymi pisarkami. Choć przyznam, że tej literackiej Marii chciałabym  więcej, bo sporo jest o tym, że tworzy, mniej, że wydaje (a to swoją drogą wcale nie było takie łatwe) i jak jest oceniana (oczywiście znana riposta „Orwin- ostaw mnie w spokoju” jest przytoczona). Wielkim plusem powieści są wiersze przytaczane na początku każdego rozdziału.

O ile Samozwaniec pisała o swojej siostrze z czułością i przez całe życie budowała wizerunek „zalotnicy niebieskiej”, o tyle Zakrzewska portretuje siostry ostrzej. Bywają egoistyczne, wyniosłe, złośliwe, a na wszelkie ich problemy rozwiązanie jest jedno- papa i jego pieniądze. Jednak pokazanie rodzinnej Kossakówki ułatwia czytelnikowi zrozumienie, skąd wzięły się te postawy. Wychowanie panienek z artystycznej familii, hołubienie ich talentów, gry językowe, podkreślanie, że są stworzone do wyższych celów niż gotowanie herbaty ma swój ciąg dalszy. Choćby gdy Maria wychodzi za mąż po raz pierwszy i staje się bezradna wobec zadań typowej pani domu. 

 Oddanie narracji Marii pozwala zrozumieć jej  wybory, emocje, odnaleźć spójność w życiu poetki, kobiety pragnącej miłości, osoby zafascynowanej tym, co nadprzyrodzone i nierzeczywiste.  Pawlikowska-Jasnorzewska dzieli się wątpliwościami, marzeniami spojrzeniem na świat, który mocno łączy się z tym, kogo kocha i  kto pokrywa deficyt poetyckich niebieskich migdałów. Pierwszoosobowa narracja pozwala też zrozumieć tamten czas (tyle się zmieniło przez sto lat!), gdy flamy Wojciecha Kossaka były tajemnicą Poliszynela,ukazanie kostki w 1916 roku- szczytem bezwstydu, a wiedzę o życiu czerpało się z powieści. A oczekiwania rodziny i konwenanse, połączone z fantazją młodości, często boleśnie odbijały się na  ludziach. Życie Marii i Magdaleny było barwne, pełne emocji, łączące ciekawy czas przemian z niezwykłymi postaciami-  na kartach książki pojawiają się m.in. Tuwim i Witkacy.  To życie,  styl, udało się  Autorce przywołać. A książkę odbieram jako rewers historii Samozwaniec. Choć dla tych, którzy dopiero  poznają  szalone siostry, będzie  awersem.  I z pewnością  wrócę do wierszowanej Marii oraz satyrycznej Madzi. 

Agnieszka Zakrzewska. "Deficyt niebieskich migdałów". Wyd. Flow. Gdańsk 2023.

środa, 5 lipca 2023

"Mord nocy letniej" letnie zbrodnie Agathy

hristie. To jest synonim wakacji, urlopu, nawet dłuższego weekendu. Zatem zestaw opowiadań "Mord nocy letniej" to strzał w dziesiątkę! Tytuł może być zwodniczy, bo trup nie ścielę się gęsto, a najczęstszą występującą w historiach zbrodnią są kradzieże.

Znajdziemy tu przygody wszystkich charakterystycznych dla Christie bohaterów- jest tajemniczy Parker Pyne, Harley Quin, są Tommy i Tuppence, jest panna Marple i w czterech historiach Poirot.  Jest też, i to może fanów Christie zaskoczyć, James Bond, bo okazuje się, że Christie po to nazwisko sięgnęła przed Flemingiem, nie czyniąc bohatera jednak agentem MI6.  Różnorodności postaci odpowiada też różnorodność treści, bo jest coś bardziej szpiegowskiego, sensacyjnego, są klasyczne zagadki na dedukcje, gdy Poirot zakłada się, że rozwiąże sprawę nie ruszając się z domu, a panna Marple  wraz ze znajomymi wyjaśniania  historię z przeszłości.  

Większość powiadań jest dość krótka, taka na jeden chaps - między letnim spacerem, a przestawieniem koca w kierunku słońca. Za to ostatnia przygoda Poirota  dłuższa-na większe zaczytanie, z szerzej rozpisanym tłem, postaciami.  I jest jeszcze to, za co tak bardzo lubię Christie- trafne, celne, często dowcipne charakteryzowanie postaci i sytuacji. Bo jak nie uśmiechnąć się i nie doceniać opisu "Niewysoki, zażywny pan Hardman odznaczał się nadzwyczajnie wypielęgnowanymi dłońmi i głosem płaczliwego tenora" lub "w naszą prywatność wdarła się trąba powietrzna w ludzkiej postaci, mająca na sobie sobolowe okrycie(...) oraz kapelusz przystrojony szczątkami zaszlachtowanych rybołowów. Hrabina była osobowością cokolwiek niepokojącą".

Wolę Christie w powieści, gdy postaci mają szansę zyskać więcej głębi, wydarzenia rozłożyć w czasie, a tropy pojawić i pomylić. Ale nie zmienia to faktu, że opowiadania czyta się świetnie i to nawet po raz kolejny, bo wszystkie wychodziły wcześniej w różnych zbiorach. Ale połączenie ich motywem lata, podróży i takich właśnie letnich, w większości bezkrwawych historii sprawia, że książką jest idealną wakacyjną lekturą- zajmującą, momentami duszną, gdy emocje i temperatury idą w górę. A rozpoczynające tom wspomnienie Agathy z jej dziecięcych wakacji daje nowe spojrzenie na wrażliwość Królowej Kryminałów, jej wyczulenie na cierpienie i śmierć.

O tym, że twórczość Christie w jubileuszowej kolekcji ma wreszcie stronę edytorską "która jej się po prostu należy" nie muszę wspominać, bo to tak oczywiste jak szare komórki Herkulesa.  Wydanie jest piękne!


Agatha Christie. "Mord nocy letniej". Tłumaczenie: praca zbiorowa.  Wyd. Dolnośląskie. Wrocław 2023.

O opowiadaniach jesiennych :  tu