Książka dla dzieci o II wojnie światowej, marzeniach, starości, Alzheimerze, rodzinie, szacunku, z intrygą kryminalną i ucieczką po dachu przy pomocy liny ze związanych barchanów. Jeśli pisze to Dawid Williams, musi być świetne! Cały czas trwam w zachwycie nad "Babcią rabusiem", ale chyba "Wielka ucieczka Dziadka" jest jeszcze lepsza, a to za sprawą włączenia w akcję historii bitwy o Anglię. A że dziadek autora był pilotem RAF-u, opowieść nabiera jeszcze bardziej osobistego charakteru. Ciekawe, coby się stało, gdyby ktoś z polskich autorów napisał książkę o heroizmie bez pomnika, za to z wielką dawką emocji, o zachowaniu, które było bohaterstwem, ale też przejawem zwykłej chęci pomocy swojemu krajowi... A to wszystko podlał sosem kryminalno-komediowym. I dał do zrozumienia jasno, choć zupełnie nie moralizatorsko, że starszym ludziom zawsze należy się szacunek i miłość.
Jack bardzo kocha swojego Dziadka i jako jedyny z rodziny sprzeciwia się odesłaniu go do "domu dla niechcianych staruchów Zmierzchu Życia". Jednak nawet dobre chęci chłopca, który dzięki swojej cierpliwości i sercu znajduje sposób, żeby dogadać się ze starszym panem (któremu cały czas wydaje się, że trwa wojna), nie są w stanie zmienić decyzji dorosłych. A że Dziadkowi w domu o okropnych zasadach się nie spodoba i będzie chciał z niego uciec, to raczej oczywiste... I kto mu (oraz całej czeredzie staruszków, uciekającej spod kurateli siostry Wieprzyk) pomoże? Akcja toczy się tu błyskawicznie, kolejne wydarzenia następują po sobie z tempie filomwym i chyba tylko w jednym, smutnym momencie, cała opowieść zwalnia (żeby dać czas czytelnikowi na otarcie łezki). Opowieść zabawna, ale mądra, pokazująca jak ważny jest wzajemny szacunek i zrozumienie, jak fałszywe bywają autorytety i jak smutne bywa życie tych, którzy zostają uznani zostają przez większość za niepotrzebnych i kłopotliwych.
Walliams kolejny raz czyni bohaterem swojej powieści dziecko, które nie ma zbyt dobrych relacji z rówieśnikami oraz rodzicami. Dorośli ponownie pokazani są tu jako ludzie płytcy, pozbawieni wyobraźni lub po prostu głupi. Dwóch policjantów stanowi karykaturę stróżów prawa, panna Dociekliwska, historyczka ala której liczą się tylko "FAKTY, FAKTY, FAKTY" to świetny przykład anty-nauczyciela, który nawet weterana bitwy o Anglię umie zgiąć z dat. I jest jeszcze Raj, sklepikarz pojawiający się we wszystkich książkach Walliamsa- drobny cwaniaczek, ale jako jednen z nielicznych dorosłych stara się choć trochę zrozumieć dzieci. Bo to książka o wielkim trudzie wzajemnego zrozumienia i bezwarunkowej miłości. Mądra i wzruszająca. Ale- jak to Walliams- szalona, zabawna i przygodowa. Taka powinna być książka dla dzieci. I dorosłym dobrze zrobi jej lektura- bo zawsze jest jeszcze czas, żeby przestać być takim beznadziejnym dorosłym. I docenić świadków historii, póki mamy na to czas...
David Walliams, "Wielka ucieczka Dziadka". Przeł. Karolina Zaremba. Wyd. Mała Kurka. Piastów 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz