czwartek, 21 listopada 2019

"Koncept nr 14" sposób bez Alcybiadesa

Powieść o dorastaniu, tworzeniu i oczywiście o miłości, która napędza i prowokuje do marzeń. Historia jest pewnym eksperymentem, bo jak inaczej tłumaczyć fakt, że bohater i autor, którego nazwisko widnieje na okładce, to ta sama osoba? A sama książka jest trzecią częścią trylogii pisanej pod rożnymi nazwiskami?

Czy rzeczywiście przepadamy z K/kretesem  w jego wyjaśnieniu rzekomej zbrodni z użyciem makowca? Kim jest bohater i narrator, opowiadający o swoim nastoletnim życiu, a jednak reprezentujący dużo bardziej dojrzałe spojrzenie? Czy na te pytania znajdziemy odpowiedzi w książce? Nawet jeśli nie do końca, warto poszukać i dać sobie czas na zaskoczenia i poszukiwania!
Mamy tu trochę szkolnej rzeczywistości alla Nizurski ("dryfowanie"z nauczycielem, sprzeciw wobec dyrektorki, szkolne przyjaźnie). Mamy esej o katastrofie ekologicznej i  konsumpcjonizmie poprzedzony cytatem z Kierkegaarda, którego wypada cytować gdy jest się lekko egzaltowanym nastoletnim humanistą, ubiegającym się o miejsce na Oxfordzie.  I  mamy portret artysty z czasów młodości- pełnego zapału i wizji napędzanych chemią. Mamy wreszcie powieść o dojrzewaniu.

I sporo o czytaniu, co mnie bardzo ujęło. Bo jak nie uśmiechnąć się przy scenie, gdy bohater, jeszcze jako uczeń podstawówki włamuje  się do biblioteki,  by na karcie bibliotecznej sprawdzić w jakie literackie światy podróżuje jego ukochana. Albo gdy kolega przestawia wszystkie książki grzbietami do ściany twierdząc, że tylko wybór z tak ułożonych egzemplarzy jest wolny i demokratyczny. Książka z okładki i objętości niepozorna, a warta przeczytania, bo pisana z dużym biglem i konstruowana na styku współczesności (z turniejami slamerskimi w "stolicy")  i odwiecznym młodzieńczym buntem i chęcią intensywnego przeżycia. W tym koncepcie jest metoda.


 
 Samuel Kretes. "Koncept nr 14". Wyd. Oficynka. Warszawa  2019.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz