Praca z książkami uznawana jest za lekką, łatwą i przyjemną.
Przez niektórych za prace marzeń.
Fajnie być bibliotekarzem, księgarzem… Bo obowiązków mało i pracy mało,
a książek dużo. To stereotypowe myślenie. Moje doświadczenie w księgarstwie było
epizodyczne, zostawiło dobre wrażenia i absolutnie nie mogę powiedzieć, bym się
wtedy nudziła (nie bez znaczenia jest fakt, że przygodę księgarską odbywałam
we wrześniu, w podręcznikowym szale). Na „Pamiętnik księgarza” się czaiłam (i dorwałam dzięki bibliotekarzom,
którzy dostarczyli egzemplarz osobiście, do rąk własnych, piętro niżej niż
wypożyczalnia). Opowieści o książkach zawsze ciągną, poza tym okładkowe opisy informowały o wyjątkowym dowcipie autora.
Książki i humor- czy może być coś lepszego? Nie! Tyle tylko, że w tym wypadku o
książkach było mniej niż oczekiwałam, a
humor nie zrobił na mnie wrażenia (kilkanaście wpisów z, prawdopodobnie
w zamierzeniu humorystycznym, opisem wietrzenia antykwariatu z fizjologicznych
śladów kota mnie naprawdę nie bawiło).
O ile na początku podeszłam do tej książki z dużymi
nadziejami, o tyle z biegiem czasu
lektura stała się po prostu nużąca. Czy taki był cel autora i antykwariusza?
Nie wiem. Dwanaście miesięcy z życia
antykwariusza to czas jego codziennej pracy (liczba klientów waha się do 3 do
ok 40 dziennie), użerania się z serwisami internetowymi, rozmyślaniami nad tym,
czy sklepy internetowe wykończą księgarnie, a czytniki wyrugują papier… Do tego
kilka pojawiających się ekscentrycznych postaci (przy czym warto wiedzieć, że
elementem ekscentryzmu jest także rozrzucanie butów po mieszkaniu…). Momentem, gdy czas trochę przyspiesz jest
lato i festiwal literatury organizowany
w miasteczku, ale to aż tak nie nakręca fabuły. Bo właściwie tu nie ma fabuły.
Jeśli ktoś chce paru myśli o pracy
antykwariusza, o wyjazdach do domów, w których przegląda się księgozbiory itp.
to może będzie zadowolony, ale książka
nie ma w sobie wewnętrznego nerwu. To nie jest zarzut, wiedziałam, że czytam
pamiętnik. Pamiętnik antykwariusza, a nie szpiega. Jednak
gdybym czytała o szpiegu, nie szukałabym odniesień do książki, a w
przypadku księgarskich zapisków-szukam. I
myślałam, że będzie ich nieco więcej, tymczasem autor albo ogranicza się
do wspomnienia co czyta („skończyłem „Martwe dusze”” ), albo do opowiedzenia o
książkach, których szukają jego klienci (i są to raczej suche komunikaty:
przyszedł pan, książkę zamówił/wziął).
Jest to książka o pracy-nie o misji upowszechniania czytelnictwa, a o biznesie.
O prowadzeniu firmy, więc każdy drobny
przedsiębiorca może z księgarzem poczuć wspólnotę interesów.
Ale żeby nie było aż tak negatywnie, to jest w książce coś, co było ciekawe i przemyślane. Otóż każdy miesiąc zapisków poprzedza wprowadzenie/felieton, który rozpoczyna się od cytatu z zapisków Orwella, który też pracował w księgarni. Idąc za słowami autora „Roku 1984”, księgarz snuje rozmyślania m.in. o tym, czy książki znikną, jakiego typu ludzie odwiedzają księgarnie, albo czy rzeczywiście nieczytające kobiety oznaczałyby śmierć powieści. I to są zagadnienia interesujące. Książka ukazuje życie antykwariusza. Pewnie jakąś prawdę o nim. Momentami napisane sprawnie, czasem ironicznie, ale bez czegoś, co moim zdaniem jest podstawą pracy z ludźmi i książkami- sympatii dla jednych i drugich. Podobno księgarze nie lubią ludzi i taki właśnie ma być autor „Pamiętnika…”. Księgarze, których znam lubią ludzi. I może ich pamiętniki byłby dzięki temu ciekawsze…
Ale żeby nie było aż tak negatywnie, to jest w książce coś, co było ciekawe i przemyślane. Otóż każdy miesiąc zapisków poprzedza wprowadzenie/felieton, który rozpoczyna się od cytatu z zapisków Orwella, który też pracował w księgarni. Idąc za słowami autora „Roku 1984”, księgarz snuje rozmyślania m.in. o tym, czy książki znikną, jakiego typu ludzie odwiedzają księgarnie, albo czy rzeczywiście nieczytające kobiety oznaczałyby śmierć powieści. I to są zagadnienia interesujące. Książka ukazuje życie antykwariusza. Pewnie jakąś prawdę o nim. Momentami napisane sprawnie, czasem ironicznie, ale bez czegoś, co moim zdaniem jest podstawą pracy z ludźmi i książkami- sympatii dla jednych i drugich. Podobno księgarze nie lubią ludzi i taki właśnie ma być autor „Pamiętnika…”. Księgarze, których znam lubią ludzi. I może ich pamiętniki byłby dzięki temu ciekawsze…
Shaun Bythell. „Pamiętnik księgarza”. Przeł. Dorota Malina. Wyd.
Insignis. Kraków 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz