Podstawowe pytanie zwykle brzmi: o czym jest ta książka? Najprostsza odpowiedź:o pięciu siostrach, które popełniają samobójstwo. Opowiada o tym bezimienny narrator, który znał siostry Lisbone, a że dziewczęta otoczone były aurą tajemnicy i pewnej nieprzystępności, która tak fascynuje- podkochiwał się w nich. We wszystkich, bo Lisbonki stanowiły swoistą jedność w pięciu postaciach. Narrator był jednym z całej zgrai miejscowych chłopców, na których zadziałała siła przyciągania sióstr, które, jak dowiadujemy się z początkowych stron, nawet nie były wyjątkowo urodziwe. W takim razie dlaczego bezimienny narrator, będąc dojrzałym mężczyzną, wspomina młodość i jej bohaterki? Z tęsknoty za młodością? Sentymentu dla dobrze znanego świata, który odszedł i dylematów, które dziś dla niego nie istnieją? Wreszcie może dlatego, że spotykając się tamtego roku z dwoma siłami świata- miłością i śmiercią, utracił swoją niewinność?
"Przekleństwa niewinności" są książka o tym wszystkim. O wchodzeniu w dorosłość ze wszelkimi jej pułapkami, o społeczności miasta, w którym wszyscy o sobie wszystko wiedzą, a samobójstwo córki nauczyciela miejscowej szkoły jest tematem pogawędek z sąsiadami. Jest powieścią o domu, który początkowo wydaje się zwykły i nawet normalny,a jednak to w nim dochodzi najpierw do jednego, a potem poczwórnego samobójstwa. Jednak mimo tego, że od pierwszej strony wiemy, że dojdzie do śmierci bohaterek, książka nie jest ponura. Momentami bywa mroczna, ale mroczność ta wynika z wchodzenia w nie aż tak anielski i czysty świat budzącej się dorosłości, a nie mówienia o śmierci. Dorosłość, przekleństwo gubienia niewinności, nie jest na szczęście skończenie tragiczna. Powieść, choć trudno ją nazwać lekka, łatwą i przyjemną, wciąga. Autor opowiada ciekawą historię, z oryginalnymi bohaterkami i duszną atmosferą rywalizacyjnych światów- dzieciństwa i dorosłości, kobiet i mężczyzn, konsekwencji dojrzewania i trwania samego procesu..Zderzenie postaci sióstr, zwłaszcza najszerzej opisanej Lux, z raczej jednorodnym. miasteczkiem i jego mieszkańcami (w grupie chłopaków wyróżnia się bon vivant Trip Fontaine) robi spore wrażenie na czytelnikach. Tak samo jest z zakończeniem- choć oczywiste od początku, ale przez świetnie budowane napięcie, poraża dramatyzmem.
To świetnie skonstruowana i napisana powieść. Eugenides trzyma dystans, nie popada w nadmierny sentymentalizm ani tragizm, po prostu snuje historię, a opowiada ją w zależności od opisywanych zdarzeń to poetycko, to dowcipnie, ale z równą intensywnością emocji. Bo książka budzi emocje i trudno ją odłożyć bez refleksji. Refleksji też nieco bardziej osobistej, zapoczątkowanej zdaniem pierwszej samobójczyni Cecilii - "Widać, panie doktorze, że pan nigdy nie był trzynastoletnią dziewczynką". W przeciwieństwie do doktora, narratora i autora, byłam trzynastoletnią dziewczynką i bardzo się się cieszę, że czas dorastania przeżyłam bezboleśnie (a może po prostu do końca jeszcze nie dorosłam?). W przypadku bohaterek to zdanie staje się, zgodnie ze słowami autora, "listem pożegnalnym", a także prostym wyjaśnieniem ich postępowania. Eugenides mimo wiszącej nad bohaterkami tajemnicy i śmierci, pokazuje niezwykle mocną i dominującą siłę kobiecości oraz ogromny wpływ, jaki wywarły Lisbonki na mieszkańcach, a zwłaszcza na wszystkich chłopakach,którzy zbierali ich zdjęcia i części garderoby, a wspomnienia o siostrach pozostały z nimi na zawsze.
"Przekleństwa niewinności", ze względu na postacie dziewcząt, duszną atmosferę i poczucie wydarzenia, które choć dla zwykłych ludzi jest tragedią,a dla samych bohaterek raczej normalnym krokiem ku wyzwoleniu, przywodzi na myśl "Piknik pod wiszącą skałą". Inny czas, inne obyczaje, inna sytuacja, inne tempo, a jednak ta sama nieuchronność i drgające w powietrzu emocje. Może to jest ta osławiona, tragiczna, czasem groteskowa rodząca się kobiecość, o której potrafią pisać ci mężczyźni, którzy po prostu potrafią pisać!?
"Przekleństwa niewinności" są książka o tym wszystkim. O wchodzeniu w dorosłość ze wszelkimi jej pułapkami, o społeczności miasta, w którym wszyscy o sobie wszystko wiedzą, a samobójstwo córki nauczyciela miejscowej szkoły jest tematem pogawędek z sąsiadami. Jest powieścią o domu, który początkowo wydaje się zwykły i nawet normalny,a jednak to w nim dochodzi najpierw do jednego, a potem poczwórnego samobójstwa. Jednak mimo tego, że od pierwszej strony wiemy, że dojdzie do śmierci bohaterek, książka nie jest ponura. Momentami bywa mroczna, ale mroczność ta wynika z wchodzenia w nie aż tak anielski i czysty świat budzącej się dorosłości, a nie mówienia o śmierci. Dorosłość, przekleństwo gubienia niewinności, nie jest na szczęście skończenie tragiczna. Powieść, choć trudno ją nazwać lekka, łatwą i przyjemną, wciąga. Autor opowiada ciekawą historię, z oryginalnymi bohaterkami i duszną atmosferą rywalizacyjnych światów- dzieciństwa i dorosłości, kobiet i mężczyzn, konsekwencji dojrzewania i trwania samego procesu..Zderzenie postaci sióstr, zwłaszcza najszerzej opisanej Lux, z raczej jednorodnym. miasteczkiem i jego mieszkańcami (w grupie chłopaków wyróżnia się bon vivant Trip Fontaine) robi spore wrażenie na czytelnikach. Tak samo jest z zakończeniem- choć oczywiste od początku, ale przez świetnie budowane napięcie, poraża dramatyzmem.
To świetnie skonstruowana i napisana powieść. Eugenides trzyma dystans, nie popada w nadmierny sentymentalizm ani tragizm, po prostu snuje historię, a opowiada ją w zależności od opisywanych zdarzeń to poetycko, to dowcipnie, ale z równą intensywnością emocji. Bo książka budzi emocje i trudno ją odłożyć bez refleksji. Refleksji też nieco bardziej osobistej, zapoczątkowanej zdaniem pierwszej samobójczyni Cecilii - "Widać, panie doktorze, że pan nigdy nie był trzynastoletnią dziewczynką". W przeciwieństwie do doktora, narratora i autora, byłam trzynastoletnią dziewczynką i bardzo się się cieszę, że czas dorastania przeżyłam bezboleśnie (a może po prostu do końca jeszcze nie dorosłam?). W przypadku bohaterek to zdanie staje się, zgodnie ze słowami autora, "listem pożegnalnym", a także prostym wyjaśnieniem ich postępowania. Eugenides mimo wiszącej nad bohaterkami tajemnicy i śmierci, pokazuje niezwykle mocną i dominującą siłę kobiecości oraz ogromny wpływ, jaki wywarły Lisbonki na mieszkańcach, a zwłaszcza na wszystkich chłopakach,którzy zbierali ich zdjęcia i części garderoby, a wspomnienia o siostrach pozostały z nimi na zawsze.
"Przekleństwa niewinności", ze względu na postacie dziewcząt, duszną atmosferę i poczucie wydarzenia, które choć dla zwykłych ludzi jest tragedią,a dla samych bohaterek raczej normalnym krokiem ku wyzwoleniu, przywodzi na myśl "Piknik pod wiszącą skałą". Inny czas, inne obyczaje, inna sytuacja, inne tempo, a jednak ta sama nieuchronność i drgające w powietrzu emocje. Może to jest ta osławiona, tragiczna, czasem groteskowa rodząca się kobiecość, o której potrafią pisać ci mężczyźni, którzy po prostu potrafią pisać!?
Jeffrey Eugeninides, "Przekleństwa niewinności". Wyd Znak. Kraków 2013.
PS Sporo w dzisiejszym opisie kobiecości (wszak Dzień Kobiet! i urodziny Eugenidesa przy okazji), ale fakt, że książkę przeczytałam z polecenia Mężczyzny ma w tym kontekście spore znaczenie:)
PS Sporo w dzisiejszym opisie kobiecości (wszak Dzień Kobiet! i urodziny Eugenidesa przy okazji), ale fakt, że książkę przeczytałam z polecenia Mężczyzny ma w tym kontekście spore znaczenie:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz