środa, 22 maja 2024

"Generał i panna" nietypowy romans

 

Po twórczość  Daphne du Maurier sięgnęłam dopiero kilka lat temu (tzw. efekt serii butikowej i czytam jej powieści z dużą przyjemnością, także dlatego, że są to historie bardzo różne. I choć "Rebeka" jest na razie poza konkurencją, z zainteresowaniem czytam kolejne wznowienia).

Zdanie na okładce „o jednym z najpiękniejszych romansów w historii literatury” nie pokazuje istoty powieści. „Generał i panna” dzieje się w czasach wojny domowej w epoce Cromwella, są bitwy rojalistów i parlamentarzystów, spiski, aresztowania, czyli wszystko, co kojarzy się z powieścią historyczną.  Do tego dochodzą tajemnice, stare posiadłości w Kornwalii i skrytki przy schodach, zatem elementy powieści gotyckiej. Jest historia nietuzinkowego związku, ale określenie książki mianem romansu może czytelników rozczarować. Bo o ile powieść rozpoczyna się dość typowo- młoda dziewczyna Honor poznaje żołnierza, który wyróżnia się odwagą i buńczucznością, to potem nie będzie już dalszego ciągu z typowego romansu. Honor spada z konia i traci władze w nogach. Mijają lata, Honor już jako kobieta dojrzała mieszka przy rodzinie i ponownie spotyka mężczyznę, dla której kiedyś szybciej biło jej serce. Ale teraz nie czas na wspomnienia, bo wokół wojna domowa, a generał Richarda Grenville  znów staje na czele armii. Czy, skoro mówię, że to nie romans, nie ma tu uczucia? Jest, to rozmowy ludzi z bagażem doświadczeń, osadzonych w konkretnej rzeczywistości historycznej, ludzi z których każdy ma swoje życie, ograniczenia, wybory. To jest opowieść o miłości, przyjaźni, walce o życie drugiego człowieka i wierze w jego honor, ale ci, którzy spodziewają się typowej miłosnej historii mogą się zdziwić lub wręcz rozczarować, bo wiele razy wojna i polityka wychodzi tu na pierwszy plan, a relacje między Honor i Richardem nie są prostym romansowym schematem.  
 
Trochę w "Generale i pannie" przygodowo-awanturniczego nastroju z „Zatoki Francuza” (ale mnie niż w niej namiętności), ciut nastroju z "Oberży na pustkowiu", ale bardziej w arystokratycznym wydaniu.  Du Maurier umie wywoływać klimat, tworzyć nastroje, wie jak szelestem za drzwiami i skrytką w podłodze pobudzić wyobraźnię. Ale umie też świetnie budować postacie.  Generał jest po prostu szlachetnym zawadiaką (wymarzona postać do powieści, choć i człowiek, z którym w prawdziwym świecie trudno byłoby żyć, a zwłaszcza być jego dzieckiem. Postać syna, którego przez chwilę bierze pod opiekę Honor jest bardzo poruszająca, bo pokazuje trud bycia chłopcem w wojskowej, arystokratycznie rodzinie, gdy od narodzenia ciążą obowiązki i nadzieje spełniania rodzinnych oczekiwań). Panna Honor za to jest niezwykłą kobietą, pełną sprytu, odwagi, która walcząc z ograniczeniami ciała potrafi i tak wielokrotnie dokonywać czynów teoretycznie nie dla kobiet z jej epoki. I właśnie ta konstrukcja bohaterki i zarazem narratorki powieści jest najsilniejszą stroną książki, bo oddając jej głos pisarka daje czytelnikowi nie tylko kobiece spojrzenie na wojnę w Anglii XVII w., ale też perspektywę kobiety, która doświadcza innego losu niż damy z jej sfery. I ta kaleka, stara panna przy rodzinie snuje opowieść naprawdę niesamowitą. A niesamowitość wzrasta, gdy wiemy, że i generał, i panna, istnieli naprawdę. 

Daphne du Maurier. "Generał i panna". Przeł. Anna Bańkowska. Wyd. Albatros. Warszawa 2024.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz