środa, 7 sierpnia 2024

"Niebo i piekło" morze i literatura

 


"""Książki powinny naprawiać ludzi."

Czy książka może zabić? A może ocalić?

"Niebo i piekło" odpowiada na te pytania. Islandia, XIX w. Podczas połowu jeden z rybaków ginie, bo przez zaczytanie nie zabrał peleryny. Jego młody kolega postanawia oddać czytany przez niego "Raj utracony" właścicielowi. A potem skończyć ze sobą. I to jest fabuła powieści, bardzo dokładnie opisana w blurbrze. Jednak sednem tej historii jest sposób jej opowiedzenia. I rola książki jako tego, co potrafi wybawić, naprawić, otworzyć na nowo.

Język momentami pełen metafor i poetyckiego stylu konfrontuje się z czasem prostymi wyrażeniami rybaków, ludzi silnych, odpornych na niedogodności, uzależnionych od przyrody i morza. A jednak (być może przez to obcowanie  z absolutem i naturalnym pięknie) wrażliwych.
Stary Bardur nie  jest kolejnym wcieleniem Sławińskiego, on się nie zaczytuje z nostalgii i patriotyzmu, ale z potrzeby piękna. Jest urzeczony słowami wiersza Miltona, które trafiają do jego serca. Z kolei młody chłopak potrzebuje nie tyle słów, a ludzi. Spotkanie z mieszkańcami innej wioski i to takimi, którzy nie boją się żyć wg własnych wytycznych pokazuje nowy świat.

Powieść poleciła mi koleżanka z wypożyczalni widząc, że inną powieść z motywem książek oddaję, kręcąc nosem. Tu nie kręcę. Jest Skandynawia. Zimny  wiatr. Daleki fiord. Surowość. A w tym świecie: słowa.

"Literatura jest jak ocean,a ocean jest mroczny i głęboki, ale także błękitny i wspaniały, pływa w nim wiele ryb, żyje  mnóstwo najprzeróżniejszych zwierząt, a nie wszystkie z nich są dobre."
 
Jón Kalman Stefánsson. "Niebo i piekło". Przeł. Przemysław Czarnecki. Wydawnictwo WAB. Warszawa 2011.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz