Są książki, przy których czytaniu pojawia się uczucie obcowania z Literaturą (przez duże L). Może to i egzaltowane, może wydumane, może pretensjonalne, ale tak jest! Czytanie dla chwilowej, krótkotrwałej, odprężającej przyjemności i zabicia czasu jest niezwykle ważne, ale czasem chce się poczytać, pomyśleć i poczuć, że czyta się coś naprawdę dobrze napisanego i wartościowego. I tak było ze zbiorem "Mondo i inne historie". To osiem opowiadań, czy raczej idąc za tytułem: historii ośmiorga dzieci (wspominałam, że Francuzi potrafią pięknie pisać o dzieciństwie...), z których każda jest opowieścią o wolności i marzeniach. I na tym można skończyć, bo historie Lullaby, Juno czy Mundo powinno się samemu przeczytać, a nie streszczać, opisywać lub interpretować.
Tym co mnie najbardziej urzekło nie były same historie dzieci (zazwyczaj samotnych, opuszczonych, szukających szczęścia w innym, niż ich codzienny, świecie), ale język. Historie opowiedziane są w piękny sposób, który aż prosi się o głośne czytanie, by w swej literackiej pełni wybrzmiały opisy domów, ludzi i przyrody. A przyroda zajmuje w tych opowiadaniach bardzo ważne miejsce, jest dla bohaterów często jedynym przyjacielem i słuchaczem- Petite Croix rozmowa z chmurami, owadami i wiatrem, a "Ten,który nigdy nie widział morza" zaprzyjaźnia się z ukwiałem. Siła żywiołów, ich trwanie, tajemnica i trudna do pojęcia głębia to kolejny bohater tych historii. Le Clezio w większości swoich opowiadań opisuje wodę (najczęściej morze) i są to fantastyczne opisy żywiołu oraz emocji z nim związanych. "Morze takie właśnie jest: wymazuje wszelkie ziemskie sprawy, bo jest najważniejsze na świecie."* Proste?! To czemu sama na to nie wpadłam?! Między innymi na tym polega wartość literatury-na nazywaniu prostymi słowami odczuć, którego każdemu czytelnikowi są bliskie, a jednak trudne do zdefiniowania. Czytając czuje się siłę morza, jego zmienność, wielkość i władzę, a potem przy opisie nieba, tak jak Lullaby wręcz "pije się słońce". Dla mnie, wielkiej fanki wody i morza, opisy morskiego żywiołu są wyjątkowe.
Tym co mnie najbardziej urzekło nie były same historie dzieci (zazwyczaj samotnych, opuszczonych, szukających szczęścia w innym, niż ich codzienny, świecie), ale język. Historie opowiedziane są w piękny sposób, który aż prosi się o głośne czytanie, by w swej literackiej pełni wybrzmiały opisy domów, ludzi i przyrody. A przyroda zajmuje w tych opowiadaniach bardzo ważne miejsce, jest dla bohaterów często jedynym przyjacielem i słuchaczem- Petite Croix rozmowa z chmurami, owadami i wiatrem, a "Ten,który nigdy nie widział morza" zaprzyjaźnia się z ukwiałem. Siła żywiołów, ich trwanie, tajemnica i trudna do pojęcia głębia to kolejny bohater tych historii. Le Clezio w większości swoich opowiadań opisuje wodę (najczęściej morze) i są to fantastyczne opisy żywiołu oraz emocji z nim związanych. "Morze takie właśnie jest: wymazuje wszelkie ziemskie sprawy, bo jest najważniejsze na świecie."* Proste?! To czemu sama na to nie wpadłam?! Między innymi na tym polega wartość literatury-na nazywaniu prostymi słowami odczuć, którego każdemu czytelnikowi są bliskie, a jednak trudne do zdefiniowania. Czytając czuje się siłę morza, jego zmienność, wielkość i władzę, a potem przy opisie nieba, tak jak Lullaby wręcz "pije się słońce". Dla mnie, wielkiej fanki wody i morza, opisy morskiego żywiołu są wyjątkowe.
Plastyczny, wysmakowany, a przy tym trzymany w ryzach język, dający nie tylko obrazek w wyobraźni, a wręcz sensualne poczucie opisywanego świata... Opowiadania czytałam długo, bo po każdym z nich robiłam sobie przerwę. Te słowa i wrażenia musiały wybrzmieć. Tak się opowiada! Historie mądre, piękne, niejednoznaczne, a przy tym opowiedziane tak, że chce się ich słuchać...
J. M. G. Le Clezio, "Mondo i inne historie". Wyd. W.A.B. Warszawa 2011.
* z "Lullaby"s. 77
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz