środa, 1 lipca 2015

"Boy-Żeleński:błazen-wielki mąż" tłumacz nie tylko literatury

Okładka książki Boy-Żeleński. Błazen - wielki mążBył taki czas, że Polacy nie znali dobrze Balzaka, Prousta i Moliera. Jak można było tego nie czytać? Ano można, bo były to czasy przed Boyem, który to wszystko spolszczył, przełożył i udostępnił spragnionym klasyki. Właśnie myśl o tym, jak olbrzymim przedsięwzięciem była Biblioteka Boya, jaka praca została włożona w przybliżenie literatury francuskiej i jak mało doceniany jest wysiłek tego, który do dziś (mimo kontrowersji translatologów) jest synonimem dobrego tłumacza, towarzyszyła mojej lekturze. Hen w gawędzie o Żeleńskim pisze o swoim bohaterze z sympatią i szacunkiem dla jego pracy, poglądów, których pisarz bronił i świata, którego bardzo ważną cząstką się stał. Bo Boy to człowiek kilku epok- młodopolanin z Krakowa i Zielonego Balonika, syna kompozytora "Goplany", kuzyn Tetmajera, medyk z duszą humanisty walczący o krople mleka dla dzieci, a potem w  międzywojniu wojownik o tzw. sprawy kobiet, a także krytyk teatralny, propagator twórczości Fredry, obserwator życia społecznego i jednoosobowy działacz Ligi Odełgania Polski.

Hen pisze trochę wbrew współczesnym naukowym prądom, które odrzucają biografizm, on, powołując się na Boya twierdzącego, że twórczość jest komentarzem od życia artysty, jest skupiony na twórczości, która jest w ciągłym związku z życiem autora. Pisze potoczystą opowieść o człowieku słowa i "Słówek", skupia się na jego tytanicznej pracy i pozwala czytelnikowi ogarnąć myślą ogrom tego, co kultura polska zawdzięcza Boyowi: od przekładów, przez recenzje, felietony, po szkice krytyczne. Niektórzy mogą się dąsać, że w biografii nie ma aż tak wiele prywatnego Boya, że chronologia jest momentami zmącona dygresjami o tym, co wcześniej i później, że pikantne romanse z aktorkami i Krzywicką  są opisane bez zbędnego, szmatławego posmaku skandalu, a Fuś, czyli Zofia, żona Tadeusza, zostaje mimo wszystko nazwana najważniejszą kobietą jego życia. Ale jeśli ktoś chce skandali, znajdzie je! Będą to słowne potyczki z Witkacym, walki na uszczypliwości z krytykowanymi autorami, bo podobno nienawiść artystów jest mocniejsza niż antypatie polityczne. Będą i poważne problemy z redakcja ostatnich tekstów, pisanych w wojennym Lwowie, gdy redakcja miała za złe piszącemu o Mickiewiczu Boyowi, że w jego artykule nie ma ani jednej wzmianki o Stalinie. Książka bez wątpienia historycznoliteracka, z bohaterem interesującym, wciąż niedocenianym, napisana dla tych, którzy są ciekawi pracy i poglądów Boya, ale i jego zmieniającego się świata. 

I jeszcze uwaga na koniec. Słuchając audiobuka czytanego przez Ksawerego Jasieńskiego (czy jeszcze ktoś tak pięknie wymawia nie tylko stare, dobre przedniojęzykowo-zębowe ł ale i słowo "końjak"?) uderzyła mnie liczba premier w ówczesnych teatrach. Boy biegał na premiery, smagała słabe sztuki batem swej krytyki, patrzył na wzrastające kariery autorskie i aktorskie. Recenzja mogła zbudować albo zburzyć karierę, zdjąć sztukę z afisza, albo przyciągnąć tłumy. I słuchając o tych kolejnych premierach Zapolskiej, adaptacjach sztuk francuskich, rosyjskich, teatrzykach letnich i wielkim repertuarze, jeszcze bardziej żal, że świat tak bujnej kultury, w tym także kultury lekkiej i popularnej, musiał zginąć.

Józef Hen, "Boy-Żeleński:Błazen-wielki mąż". Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2008. Czyta Ksawery Jasieński.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz