Porównanie dźwignią reklamy… dźwignią, która czasem wali w
łeb czytelnika, jeśli jest porównaniem chybionym. A często jest. Zakładając, że każdy twórca chce być w pewnym
stopniu oryginalny, trudno jest wierzyć, że książki będą kropka w kropkę do
siebie podobne. Porównania jest dużym uproszeniem i zabiegiem mającym pokazać
zagubionemu w księgarni albo wśród bibliotecznych półek czytelnikowi z czym
może mieć do czynienia.Tyle pożyteczne, co mylące, bo może, ale nie musi… Na początku naszego wieku
rynek zalała fala polskich/francuskich/niemieckich Bridget Jones. Potem cykl o
Rozlewisku reklamowany był jako polski „Rok w Prowansji”, przy czym kolejne
książki typu „rzucam miasto, odnajduje się na prowincji” mniej czy bardziej
jawnie porównywane były do książek Kalicińskiej. Sprawa szła i w drugą stronę- Daria
Doncowa, autorka kryminałów cały czas jest nazywana „rosyjską Joanną Chmielewską”. Czy książki były do siebie podobnie-
oczywiście, ale temat to jedno, a styl drugie (czy wszyscy znają wiersz Tuwima
„Jak Bolesław Leśmian napisałby wierszyk „Wlazł kotek na płotek”?). Druga sprawa to mianowanie autorów
następcami lub pobratymcami (u)znanych i lubianych. Nie
zliczę, ile razy słyszałam o następcach Agathy Chrisie (wszyscy, którzy piszą
kryminały, najlepiej osadzone na prowincji są jej krewnymi po piórze), pojawiają się też literaccy powinowaci Coelho, Kinga i Cobena.
Czy to porównanie działa na korzyść mniej znanego twórcy? Rzadko. Po pierwsze podejrzewam, że każdy autor chce tworzyć
własną markę. Zdarza się, że coś, co ma
być w stylu znanego pisarza ma z tym style niewiele wspólnego. Zarzuciłam
lekturę książki „Pan Darcy nie żyje”, dlatego że na 140 stronach nie znalazłam
ani powinowactwa z Austen, ani niczego, co w jakikolwiek sposób by mnie
zainteresowało. Pomyślałam sobie, że nieładnie przejeżdżać się na czyimś
nazwisku. Bo podstawowym problemem porównania jest podnoszenie poprzeczki czytelniczych oczekiwań. Jeśli
czytam jakiś kryminał oczekuję dobrej intrygi i napięcia, jeśli czytam kryminał
porównywany z pisarstwem Christie- wymagania wzrastają i czasem właśnie przez porównanie
książka traci w moich oczach. Niestety, mam spore oczekiwania i choć „robię w
książkach” już jakiś czas, naiwnie wierzę, że poza marketingiem i reklamą,
porównanie na okładce ma związek z literacką rzeczywistością. I że choć wiemy,
że w postmodernizmie wszystko już było, mam nadzieję, że powstają nowe i
nowatorskie książki, które nie powielają pomysłów i zagadnień eksploatowanych
przez innych autorów.I będą reklamowe mniej zdartymi hasłami:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz