Bohaterka robi chusty na drutach. I ta książka jest właśnie taką chustą-trochę otula,a przede wszystkim splata. Splata wątki,postacie,czasy. Bo stopniowo poznajemy losy pani Maryli,jej znajomych i tych,którym przez lata pomaga,starając się wypełnić wolę tej,która jej kiedyś pomogła.
To książka o spirali dobra,która zagrania ludzi,o mądrej pomocy,dającej wędkę i wsparcie,a nie wyręczanie i brak poczucia sprawczości. Finał wszystkich wątków zdarza się w wigilię,ale to nie jest typowa świąteczna książka,bo sporo wydarzeń ma miejsce choćby na wiosennej łące albo nad letnią rzeką. Wędrówki w czasie i przeskoki do kolejnych bohaterów sprawiają,że nie ma tu precyzynie budowanego napięcia i emocji w stylu: co będzie dalej. Bo wiadomo,że dobrze będzie.
To książka mogąca dać chwilę wzruszeń,uśmiechu (zwłaszcza przy wplecionych między rozdziały listach do Mikołaja), przypominająca znane prawdy o tym,że dobro wraca,a szczęście może być naszym udziałem w każdym wieku. Lektura powieści nie sprawi,że zapomni się o całym świecie i przypali kapustę z grzybami. Ale może umilić grudzień,bo każdy chce wierzyć w świętego Mikołaja i dobro,które jest w każdym człowieku.
Magdalena Witkiewicz, Listy pełne marzeń. Wyd. Filia. Poznań 2020
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz