niedziela, 4 maja 2014

"Intrygantki" i inne dramaty

Autor, który wydaje współcześnie dramat i osiąga takie wyniki, możne być tylko Schmittem. Co prawda opis na okładce nawet nie wspomina, że "Intrygantki" to zbiór tekstów dramatycznych, więc czytelnicy mogą być trochę zaskoczeni (i jak widać z internetowych opinii-są), ale nie zmienia to faktu, że najpopularniejszy francuski autor jest w formie. Wydanie tekstu dramatycznego, który ma lub może mieć swoją teatralną konkretyzację (czyli nie jest czystym dramatem lekturowym) niesie ze sobą pewne ryzyko. Bez aktorskiego talentu, scenografii i całego świata teatralnej iluzji czytelnik dostaje jedynie goły tekst i słowo musi obronić autora. Moim zdaniem dramaty się bronią, choć trudno zapomnieć o scenicznym przeznaczeniu, które może podnieść ich ocenę. Może dlatego zrobiłam sobie mały teatr wyobraźni i czytając (niekiedy na głos) teksty widziałam gotowe, bardzo teatralne, przedstawienie. 

Pierwszy dramat "Noc w Valognes" to Schmittowska wariacja na temat Don Juana. Są tu oczywiste echa Moliera i równie jasne nawiązania do Mozarta i Da Ponte ("a w Hiszpanii tysiąc trzy ...mille tre";) W zamku Hrabiny zjawiają się ofiary Don Juana- zakonnica, autorka romansów, żona jubilera, arystokratka libertynka, chcące wymierzyć sprawiedliwość swemu uwodzicielowi i skazać go na najstraszniejszą karę- wierność jednej kobiecie, młodej Angelice. Okazuje się jednak, że Angelika Don Juan już zna,a walka o to, kto kogo przeciągnie na swoją stronę dopiero się zaczyna. Jest tu jak zwykle u Schmitta trochę aforystycznych powiedzonek o kobietach, miłości i wyobrażeniach o idealnym uczuciu, ale jest i bardzo dużo goryczy i zawiedzionych nadziei. Miłość po raz kolejny pokazana zostaje jako cierpienie i wysiłek, szczególnie bolesny gdy rzeczą niemożliwą jest wzajemność. A sam Don Juana? Triumfujący, choć już sterany kolejnymi podbojami zauważa, że nie dotknął nigdy prawdziwego uczucia. Tak sprawiedliwość wymierza się sama. Motyw Don Juana jest fascynujący, wielokrotnie przerabiany i wciąż inspirujący, więc trochę szkoda, że z tak frapującej historii  i bohatera (mam do uwodziciela z Sewilli ogromną słabość..)wyszedł bardzo statyczny dramat, bez należnego bohaterowi napięcia. 
 Kolejna sztuka "Gość" jest osadzona w bardzo konkretnym miejscu i czasie- do wiedeńskiego mieszkania Zygmunta Freuda chwilę po wyprowadzeniu przez gestapo jego córki przychodzi Nieznajomy. I zaczyna się wzajemne rozpoznanie. Słynny psychoanalityk daje się w wciągnąć z rozmowę z Bogiem. Choć Freud Żyd i ateista nie wierzy, że odwiedził go sam Stwórca (a w swej praktyce miał pewnie setki Napoleonów, Cezarów i Zbawicieli) rozmawia z nim na odwieczny temat zła i boskiej zgody na nie. Nieznajomy, odpowiadając na zarzuty o swą bierność, mówi o wolnej woli, największym darze, jakim mógł obdarować człowieka. Jednocześnie wieszczy to, co my znamy z historii XX wieku- totalitaryzm, zagładę, prześladowania. Freud chce Nieznajomego wypróbować, prosi o cud."Cud byłby gdybyś we mnie uwierzył"-odpowiada Nieznajomy, ukazując swe miłosierdzie, znaczone łaską wolności. Schmitt, z wykształcenia filozof, ustami Freuda zadaje znane pytanie:gdzie jest Bóg gdy światem rządzi zło. I odpowiada zgodnie z literą Biblii, choć jednocześnie w postaci Nieznajomego ukazuje Boga bliskiego człowiekowi, dowcipnego i niezwykle świadomego zarówno istnienia zła, jak i konsekwencji złych wyborów ludzkości. Sztuka mądra, pisana bez zadęcia, bez przeintelektualizowania, a jednocześnie mierząca się z jednym z częściej zdawanych pytań.Najciekawsza w tym zbiorze!
Znaną tezę o tym, że największym zwycięstwem szatana jest fakt, że ludzie zapomnieli o jego istnieniu świetnie prezentuje ostatni dramat, krótka scenka z piekieł. W "Szatańskiej filozofii" autor bardzo sprawnie, zabawnie  a jednocześnie z dość katastroficzną wizją pokazuje świat, w którym na usługi szatana przechodzą myśliciele.

Trudno pisać dramat do czytania, bo od wyobraźni czytelnika i jego chęci współtworzenia literackiego świata zależy ostateczna wersja. Ze względu na znane i lubiane u Schmitta obserwacje i aforystyczne wtrącenia oraz dlatego,że  dramaty prawie nie istnieją w powszechnym czytelnictwie-warto!

Eric-Emmanuel Schmitt, "Intrygantki". Wyd. Znak. Kraków 2013.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz