wtorek, 13 grudnia 2016

"Trzy po 33" pochylając się nad hybrydowym projektem



Język Mickiewicza nie sprawia nam problemów (i z Kochanowskim sobie poradzimy), ale polszczyzna  jest w ciągłym rozwoju. Słowa zmieniają swoje znaczenie, stają się znakami czasów lub przekształcają na naszych uszach. Lektura felietonów trzech profesorów uświadamiał mi, jak bardzo zmienił się język polski podczas mojego życia-nawet nie całego mojego życia, ale życia jako świadomego użytkownika polszczyzny.  Pamiętam czasy, gdy projekt był równoznaczny z zamierzeniem, a nie oznaczał prawie wszystkiego (projekty nas zasypują: spektakl jest projektem, książka jest projektem, menu jest projektem, ślub jest projektem…). Pamiętam, gdy koleżanka rozłożyła ręce i krzyknęła „nie ogarniam”… Skoro takie zmiany zaszły w trakcie mego (nie aż tak długiego życia!), to  zmianom języka warto się przyjrzeć. Książka pozwala zwrócić uwagę na zjawiska powszechne, zwyczajne i wchodzące cichaczem do naszego słownika. I dopiero czytając felietony dostrzegamy, że coś jest na rzeczy i na języku. Że coraz mniej ludzi używa słowa chandra, a o pasji jako o cierpieniu czy złości  prawie nikt nie pamięta. Za to otaczają nas dedlajny, profile (które nie mają nic wspólnego ze staniem bokiem), nieustannie się na czymś pochylamy i podejrzewamy albo przyznajemy. I bywa  ciężko! Rozdziały poświęcone są słowom, które już wyszły z użycia (ach! dlaczegóż nikt mnie nie chce zbałamucić!), tym modnym, które (jak większość mód) znikają, słowom przechodzącym z języka elektroniki, lub- za sprawą internetu - zmieniają swe znaczenia).  Czytamy o jakimś słowie i otwieramy szeroko oczy, bo profesorowie trafiają w punkt, widząc w języku zmiany czasu (korpo-rzeczywistość, profile i lajki), przekształceń społecznych i wydarzeń historycznych. Piszą też o tym, że język zawsze był związany z emocjami, a co za tym idzie rozwiązują np. bliski mi problem słowa "lubię" w kontekście fb. Czy to, że czasem słucham jakiejś wokalistki i podoba mi się kilka jej piosenek, to już znaczy że ja lubię?! Czy łatwiej lajkować i hejtować niż  lubić i nienawidzić? Społeczne i psychologiczne podłoże języka jest fascynującym polem badań!

Markowski, Miodek i Bralczyk to  niezaprzeczalna elita językoznawców i klasa sama w sobie: erudycja, inteligencja, ogromna wiedza (źródłosłowy łacińskie, angielskie itp.) i wielkie poczucie  humoru (tylko Bralczyk pisząc o nowym (dot. internetu) znaczeniu słowa status  może przyznać, że to nie jego domena;) . I to niezwykle ludzkie, a nie tylko profesorskie, podejście do języka-  niektóre słowa przypadaj im do gustu, inne nie; z powszechnością kolejnych muszą się godzić, bo przecież żadne naukowe veto nie zmniejszy częstotliwości używania słitfoci. Krótko, mądrze, dowcipnie i z furtką dla każdego użytkownika języka, by prowadził własne rozmyślania… Np. dlaczego przy opisaniu słowa „raczej” i uznania go za przejaw brak zdecydowania, nie wzięto pod uwagę wykrzyknienia „no raczej” znaczącego jasno wyrażoną pewność.  Językoznawstwo jest ciekawą dziedziną nauki.  A książka jest kolejnym powodem by zakrzyknąć za Andrzejem Waligórskim: „Kochajmy polonistów (…) bo jest za co”!  

Jerzy Bralczyk, Jan Miodek, Andrzej Markowski. "Trzy po 33. Wyd Agora. Warszawa 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz