niedziela, 1 października 2017

"Wiktoria" młoda królowa

Zanim królowa Wiktoria stała się krągłą królową we wdowim welonie, zanim jej imię stało się hasłem charakteryzującym epokę, zanim stała się jedną z najsłynniejszych nosicielek hemofilii, była młodą dziewczyną. Czy jej wejście na tron wyglądało tak jak w serialu i książce Daisy Goodwin? Jak pięknie mówią Włosi, jeśli to nieprawda, to dobrze opowiedziane. 

Serial "Wiktoria" i powieść jego scenarzystki pokazują Wiktorię w przededniu wieści o tym, że zostanie królową, a także w pierwszych latach jej panowania. Książka kończy się, gdy królowa decyduje się na ślub z księciem Albertem, film pokazywała jeszcze kilka wydarzeń z ich późniejszego życia. Ponieważ oglądałam serial, trudno  nie odnosić do niego powieści, tym bardziej, że jest ona scenariuszem oprawionym w nieodzowne w powieści opisy. Odnotować też trzeba, że w serialu było nieco więcej wątków pobocznych (np. dotyczących życia służby, przez co zahaczał on o modne teraz opowieść zza kuchennych drzwi), natomiast książka koncentruje się na samej królowej. Na jej dorastaniu, na ukazaniu, że Wiktoria, późniejszy wzorzec cnót, była dziewczyną zdecydowaną, pracowitą i na swoje czasy bardzo wyemancypowaną, która opierała się szybkiemu zamążpójściu i starała się rządzić ( i myśleć) samodzielnie. Goodwin pokazuje, że świat władzy, w który weszła młodziutka królowa był nie tylko pełen intryg i układów, ale też bardzo niechętny zmianom  narzucanym przez kobietę. W zdominowanym przez mężczyzn świecie Wiktoria musiała cały czas uczyć się, udowadniać, że jej rolą nie jest tylko urodzenie następcy tronu, ale także opierać się atakom własnej rodziny.  Zmagała się też kompleksem swego niskiego wzrostu oraz niemieckim akcentem.Słowem-nie miała łatwo. 

Autorka pokazuje Wiktorię nie tylko jako uczącą się bycia monarchinią, ale także jako dorastającą kobietę- zauroczoną mądrością swego premiera, dbającą o to, by dobrze wyglądać,zauważającą w otaczającym ją świecie problemy, przed którymi ją chroniono.   Książką i film pokazują sprawę niby oczywistą, ale wartą przypomnienia- że każda postać znana z historii, zanim do niej weszła i zapisała się na jej kartach, była kimś młodym, nieopierzonym i zmagającym się nowymi wyzwaniami. Pod tym względem historia Wiktorii może być ciągle interesująca i patrząc na zmieniający się świat polityki i biznesu, pouczająca. Bo Wiktoria niczym Bob Budowniczy; "dała radę". Czy będzie kolejny sezon serialu? Kolejna książka? Czekam! 

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz- tę książkę przekładało na polski dwoje tłumaczy.  O ile w stylu nie widać różnic, o tyle pojawiają się pewne niuanse, które pozwalają przyjrzeć się pracy tłumacza i redaktora- w pierwszych dwóch częściach (książka ma ich cztery), Wiktoria otrzymuje "miniaturę" Elżbiety I, potem  ma już "figurkę"- niby mała różnica, a przyznam, że chwilkę zastanawiałam się o co chodzi. Tak samo jak w chwili gdy ród Coburgów zmienił się trzeciej części w spolszczonych Koburgów. W takich chwilach przypominamy sobie o tłumaczach. I redaktorach! :) 

Daisy Goodwin, "Wiktoria". Przeł. Sylwia Chojnacka i Robert Waliś.Wyd. Marginesy, Warszawa 2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz