niedziela, 25 marca 2018

"Koronkowa robota" historie o Gorgonowej


On, szanowany architekt, ojciec, mąż kobiety przebywającej w zakładzie dla obłąkanych.  Ona, urodzona w  Dalmacji, guwernantka, matka, żona męża przebywającego w Ameryce.  Połączył ich los, który dla wszystkich bohaterów tej historii okazał się tragiczny. Zaremba przyjął pod swój dach Gorgonową,  mającą opiekować się jego dziećmi. Wkrótce stosunki pary stały mniej zawodowe. Urodziło im się dziecko. Po jakimś  czasie Zaremba chciał odesłać Gorgonową.  Nie wiadomo, jak potoczyłyby się dalej ich losy, gdyby nie wydarzenia wieczoru 30 grudnia 1931.  Kto zabił Lusię Zarembiankę? Czy między siedemnastoletnią dziewczyną, a  mającą opuścić dom kochanką ojca naprawdę dochodziło do scysji, których konsekwencją był brutalny mord? Kogo widział, jeśli widział (!) brat Lusi, Staś (który zginał tragicznie w górach w 1939)? Cezary Łazarewicz  zaczyna od próby rekonstrukcji feralnego wieczoru, potem prezentuje relacje świadków, proces, opisuje żądną krwi ulicę, dziennikarzy, którzy czekają na najnowsze wieści, aby zdążyć je podać w popołudniówce. Proces lwowski zaczyna interesować całą II Rzeczpospolitą,  jest areną popisów i sporów prawników  oraz gwiazd nauki (biegłym w procesie był prof. Ludwik Hirszfeld, który pierwszy oznaczył grupy krwi). Wyrok. Apelacja. Proces i oskarżoną przenoszą do Krakowa. Gorgonowa jest w ciąży. Cały czas w grę wchodzą tylko poszlaki i domysły. Gorgonowa zostaje skazana na 8 lat więzienia. Co się z nią stało potem, gdy sprawę najgłośniejszego procesu dwudziestolecia wmieszała się historia i amnestia po wybuchu II wojny światowej. 

Cezary Łazarewicz odtwarza elementy układanki procesowej na podstawie akt, gazet i zaangażowanych w sprawę ludzi (powołuje się m.in. na artykuły Ireny Krzywickiej i Stanisławy Przybyszewskiej). Ale zagadka nie zostaje rozwiązana, bo nie pojawiają się w niej żadne nowy punkt zaczepienia. Druga część reportażu to  typowe dziennikarskie śledztwo dotyczące poszukiwań  tych, którzy mogli jeszcze coś wiedzieć i pamiętać. Pojawiają się więc urodzona w więzieniu córka Gorgonowej, Ewa, przekonana o niewinności matki i jej starsza siostra, Roma, która wychowywana była w przeświadczeniu, że Gorgonowa zamordowała Lusię.  To, co zwraca uwagę w tej historii to pewność osądów opartych tylko na niejasnych przesłankach i wrażeniach. Ludzie wydają swoje wyroki.  Poza brakiem dowodów w samym procesie pojawia się jeszcze brak wieści o losach samej Gorgonowej. Czy  wyszła raz jeszcze za mąż, czy choć przez chwilę była szczęśliwa i żyła bez złej sławy morderczyni i czarnego charakteru?  
Łazarewicz  opowiada historię o historii, prowadzi narrację o tworzącej się  na podstawie relacji świadków, akt i artykułów, narracji. Bo proces Gorgonowej był jednym z najchętniej komentowanych  i obrastających legendą procesów w dziejach polskiego sądownictwa. Tam, gdzie brakuje twardych dowód i faktów, tworzy się opowieść.  W książce fragmenty akt, listów, artykułów, zeznań zaangażowanych osób splatają się tworząc opowieść ze współczesnym ciągiem dalszym. O narracyjnym potencjalne sprawy świadczą też  pojawiające się w książce  odniesienia do filmu „Sprawa Gorgonowej”, który to obraz wywołał u rzeczywistych bohaterów tej opowieści emocje dalekie od tych, które towarzyszą dziełu sztuki (aktorzy byli przez rodziny  hołubieni lub znieważani za swoje role).  Pytania i podejrzenia,  które stawia autor, pozostaną pewnie bez jednoznacznej odpowiedzi, podejrzewam, że nikt nic nowego nie doda, bo świadków wydarzeń jest coraz mniej, a sam proces Gorgonowej jest już dziś na wpół legendarną opowieścią. „Koronkowa robota” to książka, która dodaje swoją cegiełkę do budowania legendy. Książka bez jednoznacznego osądzania, z otwartymi pytaniami, książka będącą świadectwem rzetelnej reporterskiej roboty. Książka, do której będę wracać ci, którzy będą jeszcze kiedyś zajmowali się tym procesem. Książka wpisująca się w  opowieść o historii Gorgonowej i jej poszlakowym, pełnym opowieści procesie.  

Cezary Łazarewicz, "Koronkowa robota. Sprawa Gorgonowej". Wyd. Czarne.  Wołowiec 2018.  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz