czwartek, 6 lutego 2020

"Miłość i inne nieszczęścia" , barwnie o chorobie

Książka o miłości, dzieciństwie i chorobie. Momentami bardzo piękna, odrobinę bajkowo-surrealistyczna (scena, gdy rodzice spotykają się na balu), momentami zabawna, a momentami dojmująco smutna.  Bo to historia chłopca i jego dwójki szaleńczo zakochany w sobie w życiu rodziców.  Chłopiec opowiada o ich zupełnie nie szarej codzienności, o domowym zwierzątku  (żurawiu!) i rodzicach tańczących w rytm jazzowych klasyków*.

Opowiada też o momentach, gdy jego Mama jest smutna i nieswoja. O jej pobycie w szpitalu, którego staje się królową i jej ucieczce. Równolegle ojciec chłopca w swoich pamiętnikach opisuje okoliczności poznania z niezwykłą, ekscentryczną kobietą, która bez wątpienia była miłością jego życia.  Ale w historiach o wielkich miłościach musi być przeszkoda. I tu jest: choroba psychiczna.  Mama i Żona, nazywana codziennie innym imieniem jest barwną królową życia, szaloną, ekscentryczną, która wszystko robi na 200%.  W zachowaniu, umiłowaniu efektu i niezgodnością na szarzyznę przypomina trochę Zeldę  (bardzo dobra biografia Zeldy! ).   "Skoro rzeczywistość jest taka pospolita  i ponura, nich pan wymyśli jakąś ciekawą opowieść"- mówi ona na pierwszym spotkaniu. I on wymyśla.

Życie postaci powieści jest właśnie kreacją, życiem jakby sterowanym pomysłem literata, a nie codzienną, zwykłą egzystencją. Jest zabawą, rytem i rymem. Zbiegiem szalonych wydarzeń i przeskakiwaniem z gracją przez przeszkody,  To, co tę książkę wyróżnia to język, podkreślający barwność postaci. są m.in.  (świetnie podane przez tłumacza) rymy wewnętrzne w tekstach, czasem są przestawki, dzięki czemu świat bohaterów nabiera, także w warstwie językowej, jakiegoś nieoczywistego blasku i zabawy. Czytając tę książkę trzeba się przestawić na opowieść niby realistyczną, ale trochę  może w nurcie filmów Felliniego, pulsującą z jednej strony ogromem radosnych uczuć,  z drugiej- cierpienia. I ta nieoczywistość pozwala mówić o powieści jako o pięknej historii, bo patrząc tylko realistycznie, byłaby to historia o ogromnym ciężarze i tragizmie. A tak jest, dzięki otoczce ekscentrycznej baśni, kolejną historią wielkiej miłości i szczęścia silniejszego od choroby, śmierci i codziennej banalności.   Warto!

 Oliver Bourdeaut, "Miłość i inne nieszczęścia". Przeł. Katarzyna Marczewska. Wyd.W.A.B. Warszawa  2017.

*Do tego  najchętniej tańczą Rodzice https://www.youtube.com/watch?v=u4jBSc1uxx8

2 komentarze:

  1. Bardzo dziękuję za ciepłe słowa o moim przekładzie - rzadko się zdarza, żeby ktoś docenił pracę tłumacza, a tu rzeczywiście praca była bardzo wytężona, ale tez i świetna zabawa. Opowiadam o tym tutaj:
    http://stl.org.pl/podcast-stl-o-czytaniu-wlasnych-przekladow-na-glos/
    Pozdrawiam serdecznie
    Katarzyna Marczewska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wypadku książki, w której język jest tak istotnym środkiem nie da się chyba nie docenić Pani pracy, bo w tych rymach, przestawkach i zabawach słowem tkwi wielki urok, barwność i niezwykłość powieści.
      A podcastu z chęcią posłucham, bo praca tłumacza ma w sobie coś magicznego- dzięki Państwa pracy cały świat literatury staje przed czytelnikiem otworem. Kochajmy tłumaczy, bo jest za co!

      Usuń