sobota, 13 listopada 2021

"Madame Piaf" o artystce i Montandzie

 


Lubicie piosenkę francuską? Ja bardzo! Aznavour, Brel, Dalida, Garu, Zaz, Piaf i Montand. O tych ostatnich opowiada "Madame Piaf". Gdy w 1944 r. wyzwolono Paryż, Piaf była gwiazdą, jednak komisja weryfikująca, czy artyści nie kolaborowali z Niemcami sprawdzała, czy może nadal występować. W tym samym czasie na jej drodze stanął młody artysta, syn włoskich emigrantów, który chciał zrobić karierę. Mimo początkowych obiekcji, Edith przyjęła Yves'a pod swoje skrzydła i nauczyła go pieśniarskiego fachu.

To, co bardzo mi się podobało to nacisk na pracę artystyczną Piaf. Piaf jest postacią bardzo wielowymiarową, poznawaną też dzięki retrospekcjom-wyzwoloną kobietą, dzieckiem ulicy, które zdobyło świat i zaprzyjaźniło się z wybitnymi artystami, ale chce udowadniać, co jest warte. Czasem bardzo beztroska, nadużywająca alkoholu, czasem dusza towarzystwa, czasem introwertyczka. Ale, co mocno wybrzmiewa w powieści, to bardzo świadoma artystka. W tych fragmentach, gdy Edith zmienia się w nauczycielkę fachu estradowego, czytamy o scenicznych niuansach: że na estradzie liczy się interpretacja, dykcja, głos, ale także to, jak szybko się na nią wejdzie i jakiego koloru będzie kostium. Piaf w rozmowach z Montandem bywa Pigmalionem, który kształtuje nowego pieśniarza. Każe czytać Moliera, ćwiczyć wymowę, mówi jak skupić uwagę publiczności, wybierać tekst i że Yves najlepiej będzie wyglądał w czarnej koszuli, w która będzie jego znakiem. Jest w tej książce romans, jest obawa, szukanie nowych piosenek w zmienionym wojną świecie, który nie chce już słuchać o nieszczęściach akordeonisty. Jest zazdrość o szczęśliwe dzieciństwo i zabawa do rana, tourne po południu i występ w Nowym Jorku. Kariera będąca wypadkową szczęścia i spotkań  w odpowiednim czasie, ale przede wszystkim: pracy. Jest następstwo pokoleń i to, co od lat wyróżnia piosenkę francuską-tradycja i styl.
I choć losy Piaf trudno nazwać szczęśliwymi, opisany w książce fragment jej biografii to lata, gdy widziała życie na różowo. Choć przez chwilę. Na scenie i poza nią. A nam zostają piosenki. Ich obojga.

Michelle Marly. "Madame Piaf". Przeł. Ewa Mikulska-Frindo. Wyd. Znak. Kraków 2021

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz