poniedziałek, 9 września 2013

"Życie dane jest nam w dzierżawę..."* " Pod zawianym kaczorem"

Arcyangielski Stradford z wyzierającymi z każdego kąta wspomnieniami związanymi z Szekspirem, który jak mało kto znał się na ludzkich emocjach i namiętnościach jest wymarzoną scenerią do kryminału. A scenerie tę, wraz z całą otoczką i serią intertekstualnych nawiązań świetnie wykorzystuje Martha Grimes w czwartym tomie serii o detektywie Jurym i jego znajomym Melrosie Plancie.  Grimes, choć Amerykanka, potrafi w fantastyczny sposób portretować ludzi i atmosferę brytyjskiej prowincji, czyniąc to z humorem, a jednocześnie wciągając czytelnika w swą kryminalną intrygę (bo wzorzec Agathy Christie zobowiązuje). Tym razem do  miasteczka nad Avonem  przybywa wycieczka bogatych Amerykanów, kobiety z tej grupy stają się po kolei ofiarami  okrutnych morderstw, zaś zbrodniarz zostawia przy swoich ofiarach fragmenty elżbietańskiego wiersza. Tajemnice morderstw, a także zniknięcia pasierba jednego z uczestników wycieczki ma rozwiązać nadinspektor Jury, któremu do pomocy przydzielają znanego z poprzednich części hipochondrycznego Wigginsa, zaś radą służy mu błyskotliwy literaturoznawca i były arystokrata Plant. Tropy się łączą, postaci zaczynają okrywać coraz dziwniejsze tajemnice z przeszłości i wzajemne powiązania, a ciąg śmierci trwa... Grimes bardzo sprawnie miesza poszlaki i motywy, co rusz odwracając podejrzenia od tych, którzy wydają się najmniej niewinni. Czytelnik ma więc zapewnioną rozrywkę, a Scotland Yard mnóstwo pracy.

Wielkim plusem serii o przygodach policjanta Scotland Yardu jest ciągłość i powtarzalność pewnych motywów i postaci. Autorka stworzyła kilka mocnych i barwnych charakterów, które występują w każdej powieści, dzięki czemu kolejne książki czyta się tak, jakby wpadało się starych znajomych na popołudniową herbatkę pogawędzić o  okolicznych ploteczkach i morderstwach:) Richard Jury z miejsca budzi sympatię jako porządny, choć znający życie detektyw, Plata ze jego ironicznym poczuciem humoru, godnością eks szlachcica i niebanalnym sposobem myślenia też nie sposób  nie lubić. Ale moją ulubioną postacią pozostaje ciotka Agata (niestety, mało jej w tym tomie, bo zawłaszczyli ją dla siebie amerykańscy krewni). Agata, choć Amerykanka, chce być najbardziej angielską z angielskich lady, choć na pewno powściągliwość i elegancja nie są jej drugim imieniem, to sceny przekomarzania się z Plantem, zazwyczaj przy sporej ilości ciastek, pochłanianych przez ciotkę, są  najzabawniejszymi i odprężającymi w zbrodniczym ciągu  momentami. Agata to z jednej strony typowa Amerykanka, a z drugiej typowa ciotka z angielskich fars spodka i filiżanki( z lekkim podobieństwem do Ariadny Olivier, czyli porte parole Christie w powieściach królowej kryminału). Oby w kolejnych częściach nie traciła wigoru!

Książkę czyta się błyskawicznie (dwa wieczory) i z wielką przyjemnością. Poza kryminalną tajemnicą Grimes oferuje świetny,bo inteligenty, dowcipny styl z licznymi nawiązaniami literackimi i kulturowymi (dla tych, którzy wolą tropić mordercę, a nie intertekstualności mnóstwo porządnie zredagowanych przypisów) . W "Pod zawianym kaczorem"  nie obędzie się bez Szekspira, ale mamy tu sporo przedstawicieli epoki elżbietańskiej (np. wybujałe hipotezy dotyczące śmierci Kita Marlowe'a), a także odwołania do Moliera czy "Casablanki". Bardzo chętnie powrócę na angielska prowincję, tym bardziej, że niedługo ukazuje się kolejna, szósta  już, cześć cyklu. Już ostrzę pazury na kolejne przygody niebanalnych bohaterów.  A póki co zapoluje na bibliotecznych półkach na inną serię autorstwa Grimes o dziewczynce śledzącej zbrodnie na  amerykańskich bezkresach:)

* Lady Makbet

Martha Grimes, "Pod zawianym kaczorem" , wyd. W.A.B., Warszawa 2013 (pierwsze wydanie polskie 2010)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz