Pewnie większość ludzi uznałaby Rico za przygłupa (tak zresztą czasem się do niego odzywają). Ale w rzeczywistości Rico jest głęboko utalentowanym dzieckiem! Mieszka w Berlinie ze swoją mamą, chodzi do szkoły specjalnej i pisze pamiętnik z wakacji, bo takie dostał zadnie domowe. I właśnie dzięki pamiętnikowi poznajemy tę intrygującą, wakacyjną historię... Pewnie te wakacje nie byłyby zbyt ciekawe, wypełniają je jak zwykle wędrówki po mieszkaniach w kamienicy i odwiedzanie sąsiadów, ale pewnego dnia Rico spotyka Oskara. Oskar jest mały, ma niebieski kask, wielkie zęby i jest bardzo inteligentny- nie tylko umie rozróżniać kierunki świata,ale zna też odległość ziemi do słońca i wiele trudnych słów. Niestety, mimo swej inteligencji i wiedzy, nie ma kolegów. Oczywiście historia mógłby się potoczyć jasnym torem, chłopcy poznawaliby swoje światy itp., ale Oskar nie dociera na umówione spotkanie. Rico, słysząc, że niedoszły przyjaciel mógł stać się ofiarą porywacza dzieci, Mistera 2000, rozpoczyna dedukcję i poszukiwania. I tu historia przybiera już typowo przygodowy obrót, bo skoro detektyw jest głęboko utalentowany, nic nie może być tak zwykle.
To książka głęboko interesująca;)Rico nie rozumie niektórych związków frazeologicznych, ma trudności z abstrakcyjnym myśleniem, ale nie przeszkadza mu to w pięknym opisywaniu własnych emocji (wypełniał mnie smutek i czułem się ciężki jak słoń - cytaty z głowy, więc pewnie niedokładny). To właśnie Rico, który nie przepada za porównaniami z Forestem Gampem, mimo że tamten też był głęboko utalentowany, ratuje z opresji mądrego przyjaciela. Bo jak nikt rozumie istotę przyjaźni. Rozumie też wiele innych spraw i zupełnie nie dziwi się wielonarodowościowi mieszkańców kamienicy i przeróżne zachowania. Ale w sumie dlaczego Rico miałby się temu dziwić? Jego mama, również nieoczywista, pracująca w nocnym klubie, nauczyła go otwartości na świat i dostrzegania w innych ludziach dobra, które czasem może zauważyć tylko ktoś głęboko utalentowany.
Dla dorosłych "Oskar Rico i głębocienie" będzie pewnie książką o niepełnosprawności, być może pretekstem do rozmowy o różnych dzieciach i ich różnorodnym pojmowaniu świata. Dla dzieci będzie to śmieszna, przygodowa opowieść z bohaterami, którzy są po prostu fajni, choć nietypowi. Bo dlaczego komplikować to co proste? Artur Barciś czyta tę książkę z wielkim wyczuciem i zrozumieniem postaci Rico, a powtarzane co jakiś czas "O ludzie, ludzie" brzmią za każdym razem inaczej.Bo przecież życie małego głęboko utalentowanego dziecka jest pełne barw.
Andreas Steinhofel, "Rico, Oskar i głębocienie". Wyd. WAM. Kraków 2011. Czyta Artur Barciś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz