Książkę czytałam bardzo długo, przeczytanie dłuższego fragmentu za jednym razem było niemożliwie, bo każde zdania w tej niezwykle rozbudowanej powieści jest potrzebne, dopracowane i ważne; wyciszone- przygotowują na wybuch, radosne mają posmak goryczy, a szczęście nie jest nigdy pełne. To coś znacznie więcej niż biografia Monroe, to stworzenie bohaterki rozdartej, z wciąż budująca się świadomości, dziewczyny rzuconej do świata, który jest dla niej zbyt brutalny, zbyt niejednoznaczny i zbyt wielki, a jednak owa dziewczyna zostaje królową tego świata. Oates nie jest rzeczową dokumentalistką(choć w książkę nie brakuje dat, chronologii i rekonstrukcji świata) postaci, które przewijają się przez karty książki są zbudowane ze skojarzeń ze swoimi mitami (tak jest np. w przypadku Marlona Brando czy Kennedy'ego), są orszakiem oprawców, wybawców... Postaciami ze świata dziewczynki, w której wszyscy widzą kobietę, a ona kobietę tylko gra. Marlin nie jest w tej książce ani odbrązowiona, ani postawiona na postumencie, jest stworzona jak literacka, obdarzona bardzo wieloma cechami i odcieniami, bohaterka, która staje się kimś znacznie więcej niż aktorką, gwiazdą czy seksbombą. Banalnie to zabrzmi, ale w "Blondynce" Oates opisała MM jak człowieka.
Joyce Carol Oates, "Blondynka". Wyd. Rebis. Poznań 2001.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz