wtorek, 10 czerwca 2014

"Opowieść zimowa" opowieści za wiele


Są miasta, które w sposób naturalny (przez lata obecności w geografii i kulturze) wytworzyły swoją mityczną opowieść. Takim miastem jest Paryż. Są miasta, którym mit jest potrzebny do trwania i ugruntowania pozycji. Takim miastem jest Nowy Jork. A "Opowieść zimowa" to właśnie książka budująca mitologię Nowego Jorku, to historia XX wieku, podczas którego miasto się zmieniało, ale nie zdołały go zwyciężyć ani ostre zimy, ani pożary, ani nawet machinacje mieszkańców. Bohaterów "Opowieść zimowa" ma bardzo wielu i autor zasłużył na uznanie za konsekwencje i trzymanie w ryzach swoich postaci, których losy  przeplatają się i oddziałują na siebie. Ale głównym bohaterem opowieści jest przede wszystkim miasto. Helprin pisał swoją powieść przed czasami, które obrazuje w ostatniej, nam współczesnej części- opisał komputeryzacje, opisał korporacje. Opisał też katastrofę, która w jego interpretacji jest oczyszczającym pożarem.  

Od razu powiem, że nie będzie to opinia entuzjastyczna. Książkę zmęczyłam, uparłam się i przeczytałam blisko 700 stron. Dlaczego musiałam się aż upierać? Ano dlatego, że losy Petera Lake'a, młodego złodziejaszka, który zakochuje się w bogatej chorej dziewczynie, a potem przemierza wiek XX  (i nie starzeje się) by zamknąć koło przepływu życia i miłości, mnie po prostu nie zainteresowały. Mnogość postaci (książka podzielona jest na 4 części, 4 okresy,z których ostatni dzieje się w przededniu nowego millenium) może przytłaczać, a ich losami nie umiałam się zainteresować.Choć bohaterowie są dobrzy i źli,  bogaci i biedni, realistyczni i z pogranicza fanatasy i nie powinno być problemu z wyborem jednej postaci, której losy najbardziej zafrapują, nie umiałam odnaleźć bohatera i historii dla siebie. Być może problem tkwi też w tym,że tego typu powieści wymagają czasu na wejście w ich klimat i trwanie w świecie przedstawionym, a ja na takie wgłębianie się nie miałam ani czasu, ani chyba ochoty. Druga rzecz- gatunek- informacja na okładce podaje, że to romans, baśń i i fantasy. I rzeczywiście ta książka miesza gatunki, poziomy, tropy...Z jednej strony realistyczne konsorcjum prasowe, z drugiej Przymorze- zapomniana kraina pradawnych zwyczajów i ludzi przywodząca na myśl Śródziemie, z trzeciej dziedzic fortuny, który rusza w góry z cenną tacą swojego ojca, z czwartej gangi zakazanej dzielnicy, z piątej baśniowy, biały koń i trochę prawd życiowych. Jak na mnie-za dużo! Nie odmawiam książce wartości, Helprin stworzył wiele światów i postaci, które pewnie czytelnika nawykłego do fantastyki oczarują i pochłoną, ale ja jetem prosta dziewczyna i lubię proste, realistyczne historie;)

I jeszcze dwie uwagi na koniec- jedyne co łączy tę książkę z Szekspirem to tytuł, nie dajmy się zwieść!
Na postawie powieści nakręcono niedawno film, z zaufanych ust słyszałam o nim sporo złego i po lekturze nie dziwię się marnym opiniom, bo nie jest to filmowa książka. Choć przedstawione światy mogą filmowców zainspirować, to mnogość akcji, bohaterów, przenikających się wątków, które w powieści tworzy mozaikę jeśli nie zachwycającą, to chociaż godną doceniania, w filmie raczej się nie ma szans powodzenia. Sprawdzać nie będę.

Mark Helprin, "Zimowa opowieść." Wyd. Otwarte. Kraków 2014.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz