niedziela, 13 marca 2016

"Pan Smrodek" i dziewczynka



„Pan Smrodek śmierdział.(…) Był najsmrodliwszym śmierdzącym  śmierdzielem w historii świata.” Tak zaczyna się opowieść o tajemniczym bohaterze (który sam siebie nazywa wagabundą) i  o Chloe, dziewczynce, która właśnie w nim znajduje przyjaciela. Walliams po raz kolejny serwuje czytelnikom opowieść zabawną, momentami prześmieszną, ale z drugim dnem. I to dnem mulistym, po którym nie chodzi się przyjemnie, bo problem bezdomności nie jest łatwy ani dla dzieci, ani dla dorosłych. Po kolejną książkę tego autora sięgnęłam prawem serii autora- może "Babcia rabuś" trochę bardziej mnie wzruszyła, ale "Pana Smordka" też warto przeczytać! Tym bardziej, że znów wyczuwa się literackie powinowactwo z Dahlem, a ilustracue Blake'a (który umie narysować zapach) są świetne.

Chloe  sama nie wie dlaczego zaczyna rozmawiać z Panem Smrodkiem.  Zaprasza go, by zamieszkał w szopie obok jej domu, ukrywa go… Dlaczego? Bo dziecko  widzi  w bezdomnym człowieka, któremu warto pomóc. A może to on ma pomóc dziewczynce... Pan Smrodek zbiegiem przeróżnych okoliczności staje się gwiazdą telewizji i  mówi to, co wszyscy wiedzą, ale boją się przyjąć do wiadomości- że każdy bezdomny ma swoją historię i że każdy może bezdomnym zostać. Bo przecież Pan Smrodek nie mieszkał na ulicy od urodzenia. Skądś się wzięły piękna stara fotografia i srebrna łyżeczka w jego kieszeni, skądś pochodziło jego zamiłowanie do eleganckich posiłków i staranność wypowiedzi.  Chloe jest bardzo ciekawa, kim był Pan Smrodek zanim została Pan Smrodkiem… 

 Chloe to dziewczynka, która śmiało mogłaby podać sobie rękę z dużą częścią  dzieci- lekko wycofana, spychana przez matkę (stale zajętą jej siostrą) na margines życia rodzinnego. Dostrzegająca fałsz i obłudę domu, w którym wszystko ma być na tip top, a tak naprawdę nikt nie jest szczególnie szczęśliwy.  Czy gdy ulotni się zapach Pana Smrodka coś w tym domu się zmieni? Egzaltowana mamuśka przestanie udawać francuski akcent, a tata zerwie z mentalnością Felicjana Dulskiego?

 To książka ze szczęśliwym zakończeniem, bo autor pokazując świat niełatwych decyzji i zagadnień nie rezygnuje z tego, by dać swoim czytelnikom nadzieję na happy end. Czy nie tego chcemy, z dziecięcą wiarą czytając książki o zetknięciu ludzi z różnych światów, którzy spotkali się po to, by wzajemnie coś sobie uświadomić i czegoś się nauczyć? A jeśli te rozważenia podane są z mnóstwem rozbrajającego humoru, to nie ma innego wyjścia- trzeba zostać fanem  Davida Walliamsa! Docenić jego wyobraźnię, dowcip i to, że umie w lekki sposób podać temat nieistniejący w literaturze dla dzieci, o którym tak trudno mówić, a nie należy milczeć.

David Walliams, "Pan Smrodek. Kąpie się tylko w oczku wodnym". Przeł. Koralina Zaremba. Dom Wydawniczy Mała Kurka. Piastów 2014.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz