„Pan Smrodek śmierdział.(…) Był najsmrodliwszym
śmierdzącym śmierdzielem w historii
świata.” Tak zaczyna się opowieść o tajemniczym bohaterze (który sam siebie
nazywa wagabundą) i o Chloe, dziewczynce, która właśnie w nim znajduje
przyjaciela. Walliams po raz
kolejny serwuje czytelnikom opowieść
zabawną, momentami prześmieszną, ale z drugim dnem. I to dnem mulistym, po
którym nie chodzi się przyjemnie, bo problem bezdomności nie jest łatwy ani dla
dzieci, ani dla dorosłych. Po kolejną książkę tego autora sięgnęłam prawem serii autora- może "Babcia rabuś" trochę bardziej mnie wzruszyła, ale "Pana Smordka" też warto przeczytać! Tym bardziej, że znów wyczuwa się literackie powinowactwo z Dahlem, a ilustracue Blake'a (który umie narysować zapach) są świetne.
Chloe sama nie wie dlaczego zaczyna rozmawiać z Panem Smrodkiem. Zaprasza go, by zamieszkał w szopie obok jej domu, ukrywa go… Dlaczego? Bo dziecko widzi w bezdomnym człowieka, któremu warto pomóc. A może to on ma pomóc dziewczynce... Pan Smrodek zbiegiem przeróżnych okoliczności staje się gwiazdą telewizji i mówi to, co wszyscy wiedzą, ale boją się przyjąć do wiadomości- że każdy bezdomny ma swoją historię i że każdy może bezdomnym zostać. Bo przecież Pan Smrodek nie mieszkał na ulicy od urodzenia. Skądś się wzięły piękna stara fotografia i srebrna łyżeczka w jego kieszeni, skądś pochodziło jego zamiłowanie do eleganckich posiłków i staranność wypowiedzi. Chloe jest bardzo ciekawa, kim był Pan Smrodek zanim została Pan Smrodkiem…
Chloe to dziewczynka, która śmiało mogłaby podać sobie rękę z dużą częścią dzieci- lekko wycofana, spychana przez matkę (stale zajętą jej siostrą) na margines życia rodzinnego. Dostrzegająca fałsz i obłudę domu, w którym wszystko ma być na tip top, a tak naprawdę nikt nie jest szczególnie szczęśliwy. Czy gdy ulotni się zapach Pana Smrodka coś w tym domu się zmieni? Egzaltowana mamuśka przestanie udawać francuski akcent, a tata zerwie z mentalnością Felicjana Dulskiego?
Chloe sama nie wie dlaczego zaczyna rozmawiać z Panem Smrodkiem. Zaprasza go, by zamieszkał w szopie obok jej domu, ukrywa go… Dlaczego? Bo dziecko widzi w bezdomnym człowieka, któremu warto pomóc. A może to on ma pomóc dziewczynce... Pan Smrodek zbiegiem przeróżnych okoliczności staje się gwiazdą telewizji i mówi to, co wszyscy wiedzą, ale boją się przyjąć do wiadomości- że każdy bezdomny ma swoją historię i że każdy może bezdomnym zostać. Bo przecież Pan Smrodek nie mieszkał na ulicy od urodzenia. Skądś się wzięły piękna stara fotografia i srebrna łyżeczka w jego kieszeni, skądś pochodziło jego zamiłowanie do eleganckich posiłków i staranność wypowiedzi. Chloe jest bardzo ciekawa, kim był Pan Smrodek zanim została Pan Smrodkiem…
Chloe to dziewczynka, która śmiało mogłaby podać sobie rękę z dużą częścią dzieci- lekko wycofana, spychana przez matkę (stale zajętą jej siostrą) na margines życia rodzinnego. Dostrzegająca fałsz i obłudę domu, w którym wszystko ma być na tip top, a tak naprawdę nikt nie jest szczególnie szczęśliwy. Czy gdy ulotni się zapach Pana Smrodka coś w tym domu się zmieni? Egzaltowana mamuśka przestanie udawać francuski akcent, a tata zerwie z mentalnością Felicjana Dulskiego?
To książka
ze szczęśliwym zakończeniem, bo autor pokazując świat niełatwych decyzji i
zagadnień nie rezygnuje z tego, by dać swoim czytelnikom nadzieję na happy end.
Czy nie tego chcemy, z dziecięcą wiarą czytając książki o zetknięciu ludzi z różnych
światów, którzy spotkali się po to, by wzajemnie coś sobie uświadomić i czegoś
się nauczyć? A jeśli te rozważenia
podane są z mnóstwem rozbrajającego humoru, to nie ma innego wyjścia- trzeba zostać
fanem Davida Walliamsa! Docenić jego wyobraźnię, dowcip i to, że umie w lekki sposób podać temat nieistniejący w literaturze dla dzieci, o którym tak trudno mówić, a nie należy milczeć.
David Walliams, "Pan Smrodek. Kąpie się tylko w oczku wodnym".
Przeł. Koralina Zaremba. Dom Wydawniczy Mała Kurka. Piastów 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz