środa, 21 czerwca 2017

"Słoneczna przystań" słoneczny happy end

Są książki, które idealnie trafiają w porę roku. Pierwsze dwa tomy sagi "Czary codzienności ""Siostry" i "Przyjaciele i rywale" czytałam w ciemnym, zimnym lutym... wtedy piękne lato i słońce z Zmysłowa bardzo się przydały. Ostatni tom skończyłam przed paroma dniami, gdy czerwiec w rozkwicie. I właśnie ta letnia atmosfera doskonale pasuje do zakończenia historii "sióstr z pokręconym DNA". Agnieszka Krawczyk dwa pierwsze tomy kończyła niczym scenarzyści serialu "Czarne chmury": w momencie dramatycznym. I tylko fakt, że ta książka musi się dobrze skończyć niosła pewną ulgę;) Bo że musi się skończyć dobrze (a nawet do początku wiadomo jak), to oczywiste. Pytanie tylko jakimi drogami bohaterki dojdą do szczęśliwego zakończenia i czy jeszcze jakieś kłody zostaną im rzucone na ostatniej prostej. Trzeci tom przynosi rozwiązania, ale po drodze także pewne komplikacje związane nie tylko z osobistymi wyborami sióstr, ale także walką o zachowanie spokoju w miasteczku. I choć to tylko poboczny temat, który ma pomóc mieszkańcom zjednoczyć się i pokazać siłę lokalnej społeczności, sprawa tworzenia wielkich ośrodków wczasowych w spokojnych miejscach (które w tym momencie przestają być spokojne), jest tematem ważnym i wartym uwagi. Coraz więcej turystycznych molochów, coraz więcej szumu i zgiełku, coraz mniej prostoty w miejscowościach wypoczynkowych.  Na szczęście Zmysłowo pozostanie piękne... I nie psuję tym zdaniem napięcia, bo cała seria o Zmysłowie to książki, które z natury rzeczy muszą się skończyć happy endem. I pewnie dlatego czyta się je przyjemnie i spokojnie, bo tak, jak wiadomo, że James Bond wyjdzie cało z każdej opresji, tak wiadomo, że Daniela, Agata i Tosia znajdą szczęście.

"Słoneczna przystań" musiała wyprostować kilka wątków (w tym i te, które w samej "Przystani ..."zdążyły się pokomplikować), była więc może trochę mniej zaskakująca niż poprzednie tomy. Kilka historii ma otwarte zakończenia, pozwalające czytelniczkom na samodzielne snucie ciągu dalszego.  Czasy największych przemian główne bohaterki też miały za sobą, więc można było skupić się na zmianach zachodzących dookoła. A ich też trochę było. I pozostało to, co tak bardzo spodobało mi się przy czytaniu pierwszych tomów: atmosfera słońca, wakacji, barwnego i kolorowego lata, sielskiego miasteczka i pięknej przyrody, która staje się wymarzoną scenerią romantycznych i dramatycznych wydarzeń. I współgra z delikatnością tej bajkowej historii. Choć bohaterki same czasem mówią, że pewne proste rozwiązania są możliwe tylko w książkach, to i w tej książce wszystko kończy się pięknie- księżniczki mają swoich królewiczów,  Zła Wiedźma z show biznesu zostaje wystrychnięta na dudka, zły chłopak okazuje się całkiem wrażliwym facetem, a na wernisaż prac nieznanej artystki w prowincjonalnym domu kultury przybywa wojewoda. Bo tak działają czary codzienności! Działa prawo zachowania przepływu dobra, które wraca i obejmuje swoim zasięgiem tych, którzy pierwiastki dobra mają w sobie (czasem głęboko ukryte). Bohaterki znajdują szczęście, a czytelniczki odkładają książkę spokojne o to, że prawda, miłość i dobro zwyciężają. I w tym tkwi siła tych książek.

Ciekawe, jakie niespodzianki szykuje Agnieszka Krawczyk w kolejnej serii, która (a wiem to z najlepszego, autorskiego źródła) ma się dziać w dużym mieście. Oby i tam nie zabrakło baśniowej magii, bo jej po prostu potrzeba!

Agnieszka Krawczyk, "Słoneczna przystań". Wyd. Filia. Poznań 2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz