niedziela, 13 maja 2018

"Król" Szapiro i jego Warszawa


Międzywojenna Warszawa  kojarzy mi się przede wszystkim ze Skamandrytami, kawiarniami i kabaretami. „Król” Twardocha pokazuje zupełnie inny świat schyłkowej fazy dwudziestolecia. Zamiast tańca, zabawy i śmiechu,  jest półświatek przestępczy, walki pięściarskie, nielegalne interesy i  rozkwitający antysemityzm.   To waśnie tę bardziej brutalną odsłonę życia opisuje Twardoch, czyniąc swoim bohaterem Szapirę, żydowskiego boksera, prawą rękę trzęsącego półświatkiem Jana Kaplicy.   Jego losy łączą się z życiem i dorastaniem Mosze Bernsztaina – do jakiego stopnia się łączą, splatają i  przenikają to jeszcze inna sprawa (sprawa artystyczno-dynamiczno-narracyjna).  Jaki świat opisuje Twardoch? Na pewno nie ten międzywojennych kabaretów czy arystokratycznych rodów, które kojarzą się z popularnymi filmami z tamtego okresu. Druga połowa lat 30.  to czas coraz bardziej zaostrzających się nastrojów antysemickich  i nacjonalizmów. To czas, gdy wysocy urzędnicy państwowi myślą o swojej przyszłości i o tym, co zdążą ugrać do np. 1942 roku.  A trudno czytać tę książkę bez refleksji, co będzie dalej i z jakimi problemami przyszłoby się zmierzyć bohaterom, gdyby  ich życie nie było tylko  fikcją literacką.  Ale świat  tworzony przez Twardocha jest  bardzo realistyczny, a może nawet naturalistyczny. 
Autor opisuje ulice i małych uliczników,  dom uciech Ryfki, paszteciarnie i kawiarnie, w których robi się interesy. Opisuje bramy, w których niektórzy tracą życie, a inni odzyskują świadomość. Pokazuje domy bohaterów, w których z pozoru toczy się normalne życie i tylko rozmowy o walkach bokserskich i wyjazdach do Palestyny  udowadniają, że to nie są domy, jakich w stolicy wiele.  Opisuje triumfy i upadki, momenty  chwały i totalnego gnojenia (kto  przeczyta, zrozumie czemu użyłam tego słowa)  bohaterów.  Opisuje wreszcie ludzi – zwyczajnie zazdrosnych, kochanych i kochających, zdradzających i zdradzanych. Znów: realistycznie. Sam Szapiro, były mistrz bokserski, człowiek wymierzający bandycką sprawiedliwość jest postacią złożoną, rozdartą i niejednoznaczną. Polsko-żydowską, bandycko-szlachetną,  wierno-zdradziecką; jest powiernikiem i wykonawcą rozkazów, ale jednocześnie ma nadzieję na awans i zostanie królem półświatka, a może i całego jego świata, jego Warszawy!

 Książkę czytał Maciej Stuhr i to kolejny dowód zawodowej klasy  twgo aktora. Świetnie nakreślone głosem postaci, których jest wiele, a lektor bezbłędnie prowadzi je głosem przez fabularne odmęty i niejasności związane z osobą prowadzącą narrację.  To książka naturalistyczna,  momentami brutalna i ta brutalność mocno rzuca się uszy. W interpretacji Stuhra  rozbijanie szczęk, bicie i brodzenie w ekskrementach jeszcze mocniej przemawia do wyobraźni. Słuchając,  docenia się jeszcze bardziej konstrukcję zdać Twardocha,  plastyczność i dynamikę opisów, słowem pisarską sprawność i język m, który staje się kolejnym bohaterem tej powieści. To nie jest książka lekka i przyjemna. To powieść brudna, brutalna i  pokazująca rzeczywistość  zupełnie inną niż proste wyobrażenie o błogim XX leciu. Tu rodzą  się  upiory XX wieku, ale też marzenia o lepszym jutrze, które skończy się szybciej niż ktokolwiek się spodziewa.
 
Szczepan Twardoch, "Król". Wydawnictwo Literackie. Kraków 2016. Czyta Maciej Sthur.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz