wtorek, 25 czerwca 2019

"Dziewczyna z konbini" (do)wolność szczęścia


Japonia kojarzy się z kwitnącą wiśnią oraz porządkiem,  grzecznością i działaniem wg reguł. Dla niektórych te reguły są podstawa życia. Tak jest w przypadku Keiko Furukury, która od 18 lat pracuje w  markecie, w którym wszystko odbywa się zgodnie z ustalonym porządkiem.   Mimo skończonych 36 lat,  studiów i faktu, że mogłaby pracować na etat, Keiko jest bardzo przywiązana do swojego stanowiska pracy i wymyśla różne wymówki, by nikt nie dziwił się, że jest ekspedientką,  jak studenci lub emigranci. Konbini jest jej naturalnym i bezpiecznym miejscem, w którym czuje się najlepiej. Ale rodzina i przyjaciele tego nie rozumieją. Woleliby, aby ich siostra, przyjaciółka, koleżanka albo wyszła za mąż, albo znalazła pracę na etat.
Keiko, która lubi działać wg reguł postanawia przystosować się do oczekiwań i wchodzi w dziwny układ z chłopakiem, który  przez chwilę pracował razem z nią. Ten proponuje (czy raczej łaskawie się zgadza), mieszkać z dziewczyną, daję się jej utrzymywać,  a dzięki temu ona może w razie potrzeby powiedzieć, że mieszka z facetem. Gdy Keiko informuje otoczenie o swoim przedziwnym związku, ich stosunek do niej się zmienia. Jednak czy Keiko czuje się lepiej?  Zakończenie książki jest bardzo zaskakujące. Na początku pomyślałam, że bardzo smutne, ale im dłużej o tym myślę, tym bardziej postrzegam je jako ostateczne postawienie na swoim i osiągnięciu komfortu psychicznego, który dla innych jest niepojęty.  
Rzeczywistość  przedstawiona w książce jest dość przerażająca- powierzchowna,  pełna kroczenia utartymi szlakami,  nie rozumiejąca indywidualnych wyborów i punktów widzenia.  Autorka, która przez kilka lat pracowała w konbini, opisuje wszystkie zasady pracy, od norm  sprzedaży kiełbasek założonych na każdy dzień,  przez wyuczone formułki grzecznościowe.  Są osoby, które  lubią reguły, instrukcje i standardy. Są osoby, którym takie działania bardzo ułatwiają codzienność i pomagają w życiu z zaburzeniami i chorobami.  Czy Keiko jest jedną z tych osób? Siostra mówi o niej „chora”, jednak nie pojawia się żadna próba diagnozy i leczenia. Keiko po prostu ceni powtarzalność, nie potrzebuje bliskości, lubi samotność. Czy to już zaburzenie? Trudno osądzać, tym bardziej, że mimo rozbudowanej globalnej wioski, Japonia ma swój sposób pojmowania szczęścia i drogi życiowej, który nam może wydawać się inny, a im codzienny.
Zostawiła mnie ta książka w poczuciu zdziwienia i zaskoczenia. Ale to było już lepsze uczucie niż to, które zrodziło się, gdy  dziewczyna godziła się na układ z Shiraha , który w jasnych słowach ją obrażał i usiłował wmówić, że jej pomaga, a sam się poświęca (wtedy nóż się w kieszeni otwierał). Może jeśli będę i wierzyć, że bohaterka w końcu żyje jak chce, to  będę spokojnie mogła przejść do kolejnej lektury. I chyba przez jakiś czas będę uważniej patrzeć na ekspedientki, które wygłaszają swoją  mantrę: "zapraszamy ponownie".


Sayaka Murata, "Dziewczyna z konbini". przeł.  Dariusz Latoś. Wyd. Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kraków 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz