poniedziałek, 2 września 2019

"Lalkarz z Krakowa" baśń i wojna

Karolina trafia do Krakowa  latem 1939 roku uciekając ze swojego kraju, w którem toczy się wojna. Razem z panem Cyrylem Brzezikiem tworzy piękne zabawki  i wydaje się, że znajduje spokój.  Ale  koszmar wojny zaczyna się też w Krakowie, a na ulicach coraz więcej niemieckich żołnierzy, przypominających szczury*, które zaatakowały jej poprzednią krainę.  Krainę lalek. Bo Karolina jest lalką, którą ożywia magia wiatru i  niezwykłego lalkarza, dzięki temu lalka umie mówić i czuć. Lalczyne serce wypełnia przyjaźń i miłość do lalkarza oraz znajomego skrzypka i jego córeczki Reny. Czasem wypełnia też strach, gdy niemiecki oficer odkrywa, że Karolina nie jest zwykłą lalką (czyżby zręczne nawiązanie do okultystycznych ciągot niektórych niemieckich żołnierzy?).  Ale i lalkarz nie jest tylko lalkarzem, jest czarodziejem, który dzięki swojej mocy ratuje dzieci, trafiające za mur getta. Jednak magia nie może zawsze wygrać i nie może pomóc, gdy sam lalkarz znajdzie się w bydlęcym wagonie na torach do Brzezinki…

Jak zauważał autorka, podczas II wojny światowej nie było magii lalkarza, która mogła zmienić ludzi w lalki, a lalkom dawać ludzkie serca, ale wielu doświadczyło magii współczucia, odwagi i pomocy.  Ta magia towarzyszyła ludziom żyjącym w okupowanych miastach i pomagała im przeżyć kolejny dzień.  Autorka w swojej książce połączyła powieść historyczną z fantastyką, która oswaja niezwykle trudne tematy poruszane w książce-  nazizm, „kwestia żydowska”, listy folksdojczów,  tworzenie i działanie obozów zagłady.  To nie jest powieść łatwa- nie ma w niej ani łatwych tematów, ani łatwych wyborów, nie ma też łatwych emocji.  Wiele dzieje się w niedopowiedzeniu,  które jest jednak mocne w swoim wdzięku. Bo przecież  wiemy, co znaczy prysznic w Oświęcimiu…  To połączenie historii (na końcu książki znajduje się  kalendarium wydarzeń, rozpoczynające się nie we wrześni 1939, a  od wybuchu I wojny światowej,  przez całe XX lecie międzywojenne z  1921 gdy Hitler staje na czele NSDAP) z baśniową, fantastyczną historią  pozwala pięknie grać z wrażliwością dzieci. Szczur w krainie lalek plądrują mieszkanie Karoliny, niszczą szyte przez nią suknie z zaszywanymi marzeniami. Twarda rzeczywistość  wojny w krainie lalek, która toczy się równolegle do historii krakowskiej  doskonale ją uzupełnia i może być swoistą tarczą wrażliwości dzieci (wiem, że obrazy wojny nie są niczym zaskakującym i trzeba je znać i o nich pamiętać, jednak w przypadku młodego czytelnika dobrze, gdy jest wentyl, który pozwoli emocje trochę wyciszyć. A że emocje są i to nie tylko u dzieci świadczy fakt, że mojej koleżance rodzice napisali w liceum usprawiedliwienie z nieprzeczytania "Innego świata" ze względu na wrażliwość córki…).   Romero napisała książkę ciekawą i bardzo potrzebną. Potrzebną nie tylko Polakom, bo u nas o wojnie dla  dzieci  sporo się pisze, ale właśnie dzieciakom z całego świata. Amerykanka, która  kiedyś z wycieczką pojechała do Brzezinki, a potem zaczęła pracować przy odnowie żydowskiego cmentarza  w Oświęcimiu  pokazuje, że  wojna, okupacja i holokaust to nie była ani tylko polską, ani tylko żydowską tragedią. Pokazuje, że wolność i odwaga to nie tylko słowa. I że choć życie to nie bajka, czarodziejem może być każdy.  Warto przeczytać i obejrzeć, bo to pięknie wydana i zilustrowana książka. I historia, o której mimo bólu musimy pamiętać: bo, jak czytamy, „nikt nie jest tak naaaprawdę utracony, dopóki istnieje jego historia".

*Ciekawe, czy szczury są nawiazaniem do myszy z jednej z najbardziej znanych niemieckich baśń tj."Dziadka do orzechów", czy sobie nadinterpretowuję....


Rachel Maria Romero. "Lalkarz z Krakowa". Przeł. Marta Duda-Gryc. Galeria Książki. Kraków 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz