czwartek, 9 stycznia 2020

"Wyspa Camino", literackie smaczki i niewiele więcej

Czy kradzież książek może  dochodowym przestępstwem? Oczywiście! Kilka powieści  na ten temat już powstało, choćby "Klub Dumas".    Gdyby ktoś miał do wyboru czytać tylko Grishama lub tylko  Pereza-Reverte, niech czyta tego drugiego. Bo o ile "Wyspę Camino"czyta się lekko i szybko, o tyle po lekturze zostaje niewiele, a sama intryga kryminalna jest szyta grubymi nićmi. 

Oto bowiem z uniwersyteckiej biblioteki zuchwali złodzieje (bo by kraść książki trzeba być zuchwałym!)  kradną rękopisy  Fitzgeralda. Firma poszukująca książek nie musi przestrzegać procedur i wytycznych, dlatego gdy trafia na ślad podejrzanego antykwariusza postanawia wpuścić mu kreta z literackiego środowiska. Na bycie szpiegiem zgadza się młoda pisarka w kryzysie twórczym i dziurami na koncie, a że na tytułowej wyspie Camino wiele razy spędzała  wakacje w domu swojej babci, jej przybycie na wyspę i wejście w literacki światek wydaje się bardzo naturalne. I tak się staje. Mercer Mann zaczyna spotykać się z pisarzami, którzy (nie wiedzieć czemu!)  rezydują  w dość dużym stężeniu na metr kwadratowy wyspy. Podejrzany księgarz konsoliduje środowisko literackie i (tego naprawdę nikt się nie spodziewa! ;) ) zaczyna fascynować młodą pisarkę. Wiem, sarkazm zbyteczny, bo przecież każdy kto zajmuje się książkami jest interesujący, a jeśli z zyskiem prowadzi księgarnię (!) i ma kasę na kupno białych kruków (!!) to jest fascynujący po wielokroć, ale fabularnie to proste jak z romansu jednej z bohaterek-pisarek. 

Bo o ile cała intryga, mimo nagromadzenia pomysłów technicznych jest przewidywalna, to elementem, który działa na korzyść tej książki jest jej książkowa otoczka. Rozmowy pisarzy o tym, czy pisać wielką literaturę, czy powieści użytkowe, które gatunki są dochodowe, jak pogodzić się z porażką nieczytanego lub niedostrzeganego autora, są dość interesujące. Czy fakt, że księgarz może sobie pozwolić na zapraszanie pisarzy na spotkania autorskie, na które przychodzą tylko inni pisarze to już pytanie o amerykański system promocji książek i status autora za oceanem. Jeśli szukamy wątków, które prowadzą do innych książek, to jest tu przede wszystkim  twórczość Fitzgeralda i Heminway'a (w tym nawiązanie do wydanej także po polsku "Paryskiej żony".  Elementy ukazujące świat pisarzy i księgarzy są całkiem przyjemne, ale to za mało by stworzyć dobrą książkę. Nie przykrywają one  przewidywalnej fabuły, płaskich postaci i wrażenia, że Grisham, idąc za radą swoich bohaterów, postanowił napisać kolejną gatunkową książkę i zarobić na swoim nazwisku.   

John Grisham, "Wyspa Camino". Przeł. Jan Kraśko.Wyd. Albatros. Warszawa  2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz