wtorek, 19 maja 2020

"Spójrz mi w oczy, Audrey" o fobii w ciemnych okularach


Audrey ma 14 lat i fobię społeczną z epizodami depresji.  Ma też  całkiem wydawałoby się zwyczajną rodzinę, fajną terapeutkę i dużo dystansu do siebie. Katalizatorem  choroby było wydarzenie w szkole,  a teraz dziewczyna  szkołę zmienia, po pobycie w szpitalu całymi daniami siedzi zamknięta w swojej „norze”, bo tam  czuje się spokojnie i bezpiecznie.  Paraliżuje ją hałas, nadmiar bodźców, ludzi.  Stresuje zwykła rozmowa w sklepie.  Zapytanie o coś nieznajomego wydaje się wejściem na K2.  Schowana w sobie zawsze nosi ciemne okulary.    Ale życie toczy się dalej. Dziewczyna dostaje od terapeutki zadanie, polegające na kręceniu filmu o życiu rodzinnym, poza tym spotyka wyjątkowego, bo wrażliwego i dalekiego od stereotypów Linusa- kolegę jej brata.  To właśnie spotkania z kimś, kto nie ocenia, nie ośmiesza, nie obawia się  choroby, ale stara się ją poznać, zrozumieć, a z czasem też pomóc w przełamywaniu ograniczeń, sprawia, że Audrey zaczyna, nie tylko w przenośni, wychodzić ze swojej nory.  Czy uda jej się zdjąć okulary i spojrzeć bez lęku w przyszłość?  Wiadomo, że tak, ale nie będzie to tak proste, jak możemy się spodziewać po typowej młodzieżówce.
Są chwile wzlotów i upadków, są małe zwycięstwa i małe niepowodzenia, które jednak dzięki pracy nie urastają  do rozmiarów tragedii. Zwiększa się świadomość własnych myśli, ograniczeń oraz  podstawowego, a tak trudnego w zaakceptowaniu faktu, że nie znamy myśli innych ludzi.   Audrey opowiada o swoim świecie z wielkim humorem, dystansem i naturalnością.  Rzeczywistość człowieka chorego, ale także całej rodziny, która musi zmienić swoje życie ze względu na chorobę córki, czy siostry, pozwala popatrzeć na to od środka. Lepiej zrozumieć i rozdzielić stereotypy od tego, co naprawdę dotyka osoby zmagające się zaburzeniami psychicznymi.  Audrey staje się mimowolną przewodniczą po emocjach, lękach, myślach i obawach  osoby   chorej, dzięki czemu możemy ją zrozumieć,  dowiedzieć się, jak działa „gadzi mózg”  i z czego wynikają pewne zachowania i działania.  Jednocześnie opisywane przez nią stany są, choć po części, znane wielu z nas. Lęk przed konfrontacją i oceną, strach przed odrzuceniem, poszukiwanie akceptacji,  wyśmiewanie przez grupę to przecież  emocje, z którymi wszyscy się zmagamy i pewnie nawet w dorosłych tkwią jakieś zadry związane z niezrozumieniem lub  krzywdzącym osądem.  Autorka nie neguje rzeczywistości, w których  fobia czy depresja spotykają się z totalnym niezrozumieniem- jedna z koleżanek twierdzi, że że nie tylko ona, ale także jej mamy obawiały się kontaktu z Audrey, bo choroba oznacza, że ktoś  jest niezrównoważony i może zrobić im krzywdę.  Stereotyp „wariatki” jest tu żywy, ale naturalnie i skutecznie tłumaczony.  A dzięki humorowi i wątkowi pierwszych sympatii i prawdziwych, opartych na zrozumieniu i wsparciu przyjaźni,  łatwy do czytania.
Jeśli ktoś, sięgnie po tę pozycję może się spodziewać wartościowej książki nie tylko dla młodzieży.   To powieść, która powinni przeczytać ci, którzy pracują z młodzieżą- pokazuje  w sposób  bardzo mocny (choć nie łopatologiczny) jak istotna  (a czasami groźna) jest dla nastolatków grupa rówieśnicza i z jakie wyzwania czekają na młodych ludźmi, którzy dopiero budują swoją świadomość i  akceptację.  Autorka wspomina też o wyzwaniach rodziców nastolatków, którzy obawiają się tego,  czym współczesność bombarduje ich dzieci i albo sięgają po opinie z gazet, albo próbują  przekonać  dzieci do tego, co było ich  rozrywką w młodości (ulubiony przez mamę Dickens i zespół muzyczny taty), albo starają się iść tropem psychologicznych poradników (smaczkiem jest fakt, iż wydawca książki  zasłynął m.in. jednym z najsłynniejszych poradników  o wychowaniu, jakim w latach 90 było- i nadal jest „Jak mówić, by dzieci nas słuchały” ).  Ciekawie przedstawiony temat, oddanie głosu bohaterce, którą lubi się i rozumie, a także partnerski sposób traktowania czytelnika  sprawiają, że po powieść warto sięgnąć. Da do myślenia tak młodzieży, jak i dorosłym, a przy tym czyta się lekko i dużą sympatią dla bohaterów, którzy nie są doskonali, ale stale są w grze (tak, gry to też ważny element tek książki!)  

Sophie Kinsella, "Spójrz mi w oczy, Audrey". Przeł. Maciej Potulny.  Media Rodzina. Poznań 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz