środa, 11 stycznia 2023

"Co by było, gdyby" równoległe życia

 


Co by było gdyby... decyzja, konsekwencje, kolejne wydarzenia. A gdyby w tym punkcie (zwrotnym) jednak wybrać inaczej? Kto o tym kiedyś myślał:palec pod budkę!


Liz jest w takim punkcie. Może albo zostać w rodzinnym miasteczku, zacząć pracować nad powieścią i rozpocząć znajomość z poznanym w barze fotografem, albo jechać do Londynu, pracować w agencji reklamowej i wrócić do swojej pierwszej miłości.

Holly Miller prowadzi te historie równolegle. W obu pojawiają się te same punkty osi czasu np. urodziny siostrzeńca, ale bywa, że ta sama sytuacja w obu historiach rozwija się inaczej (wątek rodziców Liz). Obie historie prowadzone są z perspektywy Liz. W obu pojawiają się słowa o przeznaczeniu i drugiej połówce.

Ale czy jest happy end? Zapytacie. Jest, choć Miller już w "Nas dwojgu" pokazała, że jej szczęśliwe zakończenie może nie być oczywiste.
Najlepsze, co autorka mogła zrobić i co zrobiła, to prowadzenie historii tak, by nie wskazywać lepszej, ani gorszej wersji. A także pokazać, jak wybory jednej osoby oddziałują na wybory innych. I że pewne rzeczy staną się tak czy inaczej, ale inne tajemnice lub rozwiązania mogą być nadal tylko domysłem. Pomysł ciekawy o tyle, że bywały książki pokazujące różne wersje wydarzeń np. Biblioteka o północy, ale bardziej w formie urywkowych alternatyw niż  równoległej możliwości. 

Widziałam, że ten tytuł pojawił się m.in  w topce blogerów. Ja liczę, że w tym roku przeczytam obyczajówkę, która trochę bardziej mnie zaangażuje, bo  historie Miller czytałam z dystansem, ciekawa bardziej rozwiązań fabularnych niż wciągnięta w losy bohaterki.
To dobra książka do rozmów  prowadzonych zwykle u progu nowego roku, tych o celach, wyborach i decyzjach. Gdy podsumowujemy to, co było i myślimy o przyszłości. Gdy zastanawiamy się, czy szczęście ma zawsze tę samą postać, miejsce i oczy.

Holly Miller. Co by było, gdyby. Przeł Katarzyna Bieńkowska.  Wyd. Muza. Warszawa 2022.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz