czwartek, 20 grudnia 2018

"Kirke" czarownica, matka, kobieta.

O Kirke przypominamy sobie mówiąc o "Odysei". Odyseusz mieszkał u niej rok. Miał z nią syna.  A towarzyszy bohatera spod Troi, Kirke zamieniła w świnie. Czarownica. Poza tym, oczywiście, jak wszystkie postaci mitologiczne, miała mnóstwo rodowych powiązań. Bo, jak kiedyś ktoś żartobliwie zauważył, mitologia to antyczna "Moda na sukces". Ale czy na podstawie kilku dość suchych faktów (czyja córka, czyja siostra itp) można napisać powieść...
Można, co więcej książkę warto przeczytać, bo jest pisaną w pierwszej osobie historią nie tyle tytanki, co po prostu ciekawej kobiety. Zaczyna się oczywiście od historii rodzinnych oraz spotkania z Prometeuszem, które zapada Kirke na długo w pamięć. To jej pierwsza styczność z historią ludzi, tych, których mieszkańcy Olimpu traktują jak zabawki.  Jednak bogowie bywają okrutni i dla tych ze swojej krwi. Kirke zostaje za karę zesłana na wyspę Ajaja i tam  zaczyna wieść spokojne życie, zajmując się zgłębianiem tajemnic czarów i zielarstwa. Spokój zakłócają niechciane wizyty żeglarzy, na których czarownica ma swoje sposoby. Potem na wyspę przybija statek Odyseusza... Wbrew temu, czego można się spodziewać rok spędzony z Odysem nie jest głównym wątkiem książki. I to, co było przedtem i to, co było potem- zwłaszcza spotkanie z Penelopą i Telemachem, jest znacznie ciekawsze niż pobyt tego, którego Kirke nie zamieniła w świnię. Warto wspomnieć, że Odys jest tu nie tylko bohaterem (jest raczej komandosem z zespołem stresu pourazowego niż dumnym wojownikiem) i mężczyzną godnym uczucia tytanki. Jest też fascynującym opowiadaczem, gawędziarzem i kto wie, czy to nie jego talent narracyjny  jest tym, co zachwyca odciętą od świata Kirke. Bo opowieść ma wielką moc! 

 Opowieść snuta przez czarownicę to historią bardzo interesującej kobiety- odtrąconej przez rodzinę, choć wzywanej w chwili próby (to ona pomaga przyjść na świat Minotaurowi, synowi siostry- Pazyfae). Czarownicy, która sama posiadła wiedzę o  właściwościach ziół i nauczyła się korzystać z czarów. Osoby samotnej, która jednak woli odosobnienie niż kłamstwa, intrygi i powierzchowność Olimpu. Kobiety szukającej miłości i w tej miłości kilkakrotnie zwiedzionej, ale ostatecznie szczęśliwej (mitologia podaje- choć nie mówi się o tym, aż tak często- że  Kirke została żoną Telemacha i teściową Penelopy. To lepsze niż "Moda na sukces"!) .  Wreszcie: matki, która dla dobra swojego syna jest w stanie ryzykować wszytko.  Władczej i pełnej godności tytanki i zwykłej  mieszkanki wyspy. Pewnie gdyby narracja w tej książce była trzecioosobowa, moglibyśmy powiedzieć, że to niezwykła historia i wyjątkowa bohaterka. Przez zastosowanie pierwszoosobowej narracji, Kirke może traci w naszych oczach  odrobinę wyjątkowości, ale zyskuje na autentyczności.  Nie jest opiewaną mieszkanką świętej góry, nie jest tą, dla której nie liczy się czas, bo jego upływ nie odbija się na jej urodzie. Jest po prostu kobietą (bez dystansu bogini w kontrze do śmiertelniczki). A kobiety przyzwyczajone są do grania wielu ról i tak jest i w jej przypadku. Madeline Miller napisała powieść, która ciekawie łączy wątki mitologiczne* (pojawia się inna czarownica: Medea, budowniczy Dedal, opowieść o zatargu ze Scyllą) z wyobraźnią  wypełniającą białe plamy. Pisarka, mając tylko kilka mitologicznych punktów zaczepienia, tworzy spójną opowieść i daje ją snuć tej, której nie zachwyciło bohaterstwo Odysa, ale właśnie jego opowieści.

 I jeszcze jedna rzecz, której nie sposób pominąć- okładka. Bardzo piękna, bogata obwoluta okrywa twardą,  okładkę z równie zachwycającym ornamentem. Książki się po okładce nie ocenia, ale w zalewie nowości i okładem,wykorzystujących ten sam obrazem w innych projektach, ta bardzo się wyróżnia. 
* Dla tych, którzy boją się mitologicznych zawiłości jest na końcu słownik postaci, więc można sobie wszystko przypomnieć i usystematyzować.
 
Madeline Miller, "Kirke". Przeł. Paweł Korombel . Wyd. Albatros. Warszawa 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz