poniedziałek, 8 lipca 2013

"Światła września" i jego cienie

Po przeczytaniu "Świateł września" mogę już  powiedzieć, że przeczytałam wszystko, co Zafona na polski przełożyli.:)Może  nie jestem wieeeelką fanką, ale lubię jego książki, bo umie zawładnąć wyobraźnią czytelnika, dobrze buduje napięcie i dba o klimat swoich powieści, a to nie takie częste. Poza tym świetnie gra literackimi konwencjami i nawiązaniami: Hrabia Monte Christo, do którego w oczywisty sposób odwoływał się z w "Więzieniu nieba", "Marina" będąca zlepkiem tego, co o lalkach pisali Niemcy. W "Światłach września" też trochę tych niemieckich romantycznych zabawek jest:) 

Oto do małego nadmorskiego miasteczka trafia młoda wdowa z dwójką dzieci i obejmuje posadę ochmistrzyni w domu producenta zabawek Lazarusa. Otoczenie wydaje się piękne i przyjazne, do czasu... Starsza córka Irene poznaje miejscowego chłopaka, z którym zaczyna tropić tajemnice domostwa i jego właściciela, jednocześnie czytelnik poznaje też historię opowiadaną przez samego Lazarusa. A historia to pełna jest niedomówień i tajemniczych cieni przeszłości.  I to właśnie cienie i zabawki przysporzą bohaterom kłopotów, a czytelnikom przyjemnego dreszczyku.  Poza tym to znów cienie (czy raczej ich brak) i zabawki poprowadzą nas do całego skarbca motywów- zabawki z opowiadań Hoffmanna (jeden z bohaterów nie na darmo nosi to samo nazwisko), "Traktatu o manekinach", targowanie się o cień, które znamy z Hofmannsthala i kilka innych literackich nawiązań, które w twórczości Zafona bardzo sobie cenię. A przy tym "Światła września" są też książką o dojrzewaniu, wchodzeniu w dorosłość, znajdowaniu swojego miejsca... czyli tym, co stanowi o mocy literatury młodzieżowej. Biblioteczne oznaczania nakazują stawiać tę książkę (tak jak pozostałe dwie młodzieżowe propozycje autora) w fantastyce, ale z fantastyką historia ma niewiele wspólnego, poza motywem cienia, który odrywa się od właściciela nie ma w niej niczego fantastycznego, jest za to spora doza niesamowitości, do której autor nasz przyzwyczaił. A wszystko co niepokojące nie jest wcale wynikiem działania sił nieznanych, ale człowieka. Zafon nie pisze ani fantastyki, ani horrorów, za umie stworzyć atmosferę podniecającej grozy i napięcia, które nakazuje doczytać jeszcze kilka stron. Czekam na kolejne jego książki,które pozwalają czytać dla przyjemności! 

Carlos Ruiz Zafon, "Światła września", Muza, Warszawa 2011.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz