niedziela, 24 listopada 2013

"Shirley".Ugodowa i buntownicza

Od jakiegoś czasu Wydawnictwo MG zaczęło wydać nieznane do tej pory książki sióstr Bronte. Działanie to zasługuje na wielkie oklaski, bo choć "Wichrowe wzgórza" czy "Dziwne losy Jane Eyre" są w Polsce popularne, warto aby czytelnicy poznali inne, często równie interesujące utwory zdolnych sióstr.

"Shirley" autorstwa Charlotte ma zupełnie inny klimat niż "Dziwne losy Jane Eyre",bo nie jest powieścią gotycką, za to daje ciekawy obraz obyczajowości i mentalności angielskiej prowincji pierwszych lat XIX wieku. Poza ploteczkami salonów i wrzosowisk, słychać tu echa bitew napoleońskich oraz dekretów rządowych dotyczących eksportu i sprzedaży towarów. Tytułowa Shirley Keelder pojawia się dopiero po 200 stronach powieści,a zanim poznamy ową pannę uwaga czytelnika skierowana jest przede wszystkim na Caroline Helstone, dziewczynę żyjącą u swojego wuja pastora. Caroline pierwszą, czystą i idealną miłością obdarzyła fabrykanta Roberta Moore'a, któremu też nie jest obojętna, ale ich szczęściu zagrażają konwenanse i interesy. Robert stoi bardzo mocno na ziemi, unowocześnia swoją fabrykę, przez co naraża się na niezadowolenie i szykany ze strony będącej przeciw postępowi lokalnej społeczności. Na jego niekorzyść działają sympatie polityczne i pochodzenie, bo jest obcokrajowcem. Jednakowoż ślub z dziedziczką Shirley mógłby kilka spraw zmienić... O ile Caroline jest dziewczyną bardzo typową i zadomowioną w literaturze XIX wieku (uboga, cnotliwa i nieszczęśliwe zakochana), o tyle Shirley mogłaby być, po zmianie kostiumu, bohaterką opowieści współczesnej. Jak na kobietę tamtych czasów wykształcona, dbająca w własne interesy, posiadająca swoje zdanie tak w sprawach pozycji kobiety jak i polityki, panna nie jest  nieporadną istotą z "mgły i galarety", ale bardzo świadomą młodą kobietą, która przy wszystkich cechach stanowiących o jej rzeczowym podejściu do życia jest też pełna fantazji i romantycznych skłonności. Shirley nie ma zamiaru wyjść za mąż bez miłości, szczególnie za Roberta, bo serce oddała bratu pana Moore'a, Luisowi, który jest, niestety, tylko guwernerem w domu jej wuja. Jak można się spodziewać, historia skończy się szczęśliwie, choć sporo się jeszcze wydarzy m.in zostanie  rozwikłania tajemnica pochodzenia Caroline.

Książka ma ponad 600 stron, więc siłą rzeczy nie wypełnia jej tylko zaznaczona wyżej fabuła. Autorka sporo miejsca poświęca portretowaniu żyjących w hrabstwie ludzi, ich podejścia do polityki,obyczajowości i postępu. Powieść zawiera też sporo spostrzeżeń dotyczących roli starych panien, kościoła, historii zmienianej przez Bonapartego i podziału obowiązków domowych i państwowych. A do tego ten styl pełen opisów, metafor i swoistej poezji, uwidaczniającej  się zwłaszcza przy opisywaniu zjawisk przyrody i piękna natury. Jeśli ktoś lubi taką właśnie prozę, w której akcja jest tylko jednym z komponentów, w której autorka zwraca się bezpośrednio do czytelnika i przerywa narrację, by opowiedzieć o czymś pobocznym, wreszcie jeśli lubi się opowieści o życiu w świecie, w którym konwenans i zasady grają pierwsze skrzypce, a dziewczyna ośmielając się sprzeciwić małżeństwo jest prawie buntowniczką, powinien po tę książkę sięgnąć. Zwłaszcza że panorama społeczna przedstawiona przez autorkę jest naprawdę interesująca i to ona podobała mi się w powieści najbardziej, bo przyznam, że fabuła (z nieodłącznymi chorobami prawie wszystkich bohaterów- jakiś uniwersalny chwyt literatury angielskiej XIX wieku-zachoruj, a miłość wreszcie się ujawni;) nie zdołała mnie skłonić do zarwanych nocy.

 Ze wszystkich do tej pory wydanych przez Wydawnictwo MG powieści zdolnych sióstr (a przeczytałam wszystkie) największe wrażenie zrobiła na mnie "Lokatora Wildfell Hall" Anne Bronte, która nie opowiada o perypetiach zakochanych i dążeniu do ślubu, ale mówi o tym, co dzieje się po ślubie i jakie problemy czekają kobietę, która nierozważnie i zbyt romantycznie podchodzi do swoich uczuć oraz jakich wysiłków i heroizmu potrzeba by zacząć żyć tak, jak naprawdę się chce. "Shirley" nie jest powieścią tak gorzką i życiową, choć pokazane w niej postaci kobiece też są ciekawe, zwłaszcza przez kontrast między nimi oraz rozwijające się wzajemne wpływy... I pewnie za te kobiece portrety tak bardzo lubimy i cenimy pisarstwo sióstr z plebanii w Haworth!

Charlotte Bronte, "Shirley", Wydawnictwo MG .Warszawa 2011.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz