wtorek, 10 grudnia 2013

"Szczęśliwe zakończenie" nie tylko o książkowym happy endzie


Każdy czasem  potrzebuje szczęśliwych zakończeń! Książka Lucy Dillon jest jednak nie tylko sympatycznym czytadłem z happy endem, jest nieźle napisaną historią dwóch przyjaciółek, które mieszkają w tym samym angielskim miasteczku, zaczynają razem kierować interesem, a jednocześnie prowadzą zupełnie inne życie. Życie wcale nie tak łatwe i bezproblemowe, jakiego spodziewamy się sięgając po obyczajówkę z psem na okładce. Michelle jest rzutką bizneswoman, z nierozdziewaną sprawą swego małżeństwa z Harveyem i tajonymi traumami z przeszłości. Anna to była bibliotekarka, która musi radzić sobie z nową sytuacją bycia macochą dla trzech dorastających córek swego męża, choć w głębi serca marzy o własnym dziecku. Panie przypadkowo zawierają znajomość, a potem, na skutek kilku zbiegów okoliczności, Michelle proponuje by Anna poprowadziła księgarnię. I tak, między kolejnymi spotkaniami w księgarni, kawami, spacerami z psem Anny- Pongo i codziennymi sprawami  toczy się akcja tej powieści. Oczywiście pojawia się pewien prawnik, który budzi początkową niechęć Michelle, ale jak to zwykle bywa z uprzedzeniami, uczucia  bohaterów ulegają zmianie.Wątki przeplatają się ze sobą,dzięki czemu trudno uznać, która z pań jest główną bohaterką książki. Ich losy, połączone z losami sporej ilości postaci drugoplanowych- krewnych i powinowatych plączą się i zazębiają, tworząc sympatyczną, czasem smutną, czasem bardzo radosną opowieść z dobrym, choć nie przesłodzonym zakończeniem.

Książkę czyta się z przyjemnością, bo bohaterowie są sympatyczni i ciekawie opisani (np. moimi ulubienicami stały się całkowicie różne od siebie pasierbice Anny!), a ich losy nie są aż tak sztampowe. Dodatkowo smaczkiem są wspominane w fabule książki dla dzieci, ich bohaterowie i sytuacje, która stają się pretekstem do wspomnień i rozmów czytelników. Autorka pokazuje jaką siłę mają czytelnicy i ich książki, a Michelle mu się z tym gangiem czytających mierzyć i ...kapituluje. Oczywiście w literackich zachwytach przoduje Anna,  jak to bibliotekarka, jest leciutko egzaltowana, zakręcona na punkcie książek dla dzieci i nie widzi innego sposobu spędzania wolnego czasu niż zagłębianie się w lekturze, ale mimo wszystko jest naprawdę miłą kobietą:) Pokazane niełatwego życia macochy, zmagającej się z wielkim marzeniem o maleństwie sprawia,że Anna przestaje być cukierkową, puchatą i oderwaną od rzeczywistości panią od książek.

Lucy Dillon z łatwością opisuje miejscowość, domy bohaterek i miejsca spotkań, a robi to na tyle sugestywnie, że chciałoby się samemu spędzić czas w jednym z małych sklepików, wpaść na ciacho do kawiarni  i oczywiście zaszyć się w księgarni z dobrą książką i filiżanką kawy albo pogawędzić z oczytanym personelem! Na samym końcu autorka proponuje listę lektur dziecięcych, które powinny i dzieciom i dorosłym sprawić przyjemność...jest tam kilka nieznanych w Polsce tytułów, ale te, które są dostępne, są trafione! Skoro takie książki czytała w dzieciństwie Dillon, trudno dziwić się jej miłości do literatury oraz temu, że sama umie naprawdę dobrze pisać obyczajowe powieści!

Lucy Dillon, "Szczęśliwe zakończenie". Pruszyński i Ska. Warszawa 2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz