Książka wydaje się łatwym, mało kłopotliwym prezentem. Racja:wydaje się! Sprezentowanie komuś książki wcale nie jest takie oczywiste i proste, jakby mogło się wydawać (i to niekoniecznie dlatego, że jak ostrzegał w skeczu Kabaret Moralnego Niepokoju -cytat z pamięci, wiec pewnie niedokładny- "ja jej kupię książkę, ona mi kupi książkę... i tak się będzie nakręcać ta spirala nienawiści"). Książka jest wbrew pozorom prezentem dość osobistym, więc kupienie pierwszego z regału bestsellera nie zawsze jest dobrym wyjściem. A nuż ktoś zamiast Greya pani James wolałby Gray'a pana Wilde'a? Nawet niby neutralny album z malarstwem lub cudami świata może okazać się prezentem chybionym, jeśli ktoś i malarstwo i cuda świata ma za nic. Oczywiście, zawsze można książki użyć jako podstawki pod chybotliwą kanapę albo ustawić na niej paprotkę, ale to tylko dowodzi, że wybór książki na prezent nie jest aż tak prosty.
Bardzo zwodnicze bywa myślenie, że jeśli ktoś lubi czytać, to ucieszy się z każdej książki. Zazwyczaj każdy czytający ma swoje literackie rejony i mimo czytania różnych tekstów (nawet etykiet na szamponie) nie jest tak, że z automatu cieszy go każda książka. Dając książkę z jednej strony pokazujemy, co myślimy o osobie, którą obdarowujemy, ale i sporo mówimy o sobie. Bo jeśli ktoś mi da fantastykę, a ja sto razy mówiłam, że akurat tego nie czytam, to znaczy, że mnie nie słucha/ nie przejmuje się moimi upodobaniami, a to może już prowadzić do zerwania stosunków dyplomatycznych;) Sytuacja odwrotna też nie jest bezpieczna: moją wielką słabością do Akuninowskiej serii o Fandorinie zanudziłam już wiele osób, niedawno ukazała się wieńcząca serię część, więc ktoś chcący mi sprawić przyjemność, może pognać do księgarni z nadzieją na prezent trafiony w dziesiątkę. A trafia jak kulą w płot, bo zdążyłam już sobie "Czarne miasto" zafundować* . I tak źle, i tak niedobrze. Lepiej więc wstrzymać się z kupowaniem książek ulubionych serii lub autorów, które mają spore szanse dublować się pod choinką. Prezenty niespodzianki mają wielką siłę, ale mimo wszystko najbezpieczniej jest wybadać potencjalnego prezentobiorcę. Na szczęście są sytuacje dużo prostsze: bardzo łatwo obdarować kogoś, z kim ma się zbieżne gusta literackie- idziemy do księgarni i kupujemy to, co nam się podoba i co chcielibyśmy przeczytać. Obdarowany cieszy się z trafionego prezentu, a my po krótkim czasie pytamy, czy możemy tę książkę pożyczyć, bo skoro tak zachwala, to i my chętnie przeczytamy. Wyjście idealne i to nie tylko dla poznaniaków! A co, jeśli chcemy komuś dać książkę, a wiemy, że trudno trafić w gusta tej osoby? Trzeba poprosić o wgląda do listu do Gwiazdora i zasugerować, że pewien tytuł niedługo może zostać z listu wykreślony.
Mimo pewnych trudności, jakie wiążą się z kupnem książki, jest ona przez wielu uważana za prezent idealny. I to szczera prawda, sama mam wiele pięknych wspomnień związanych z wyczekiwanymi książkami, które znalazłam pod choinką... Rokrocznie jakimś polonistyczno-bibliotekarskim weselem napełnia mnie fakt pełnych księgarń i zaaferowanych ludzi, którzy czytają opisy okładkowe, prowadzą rozmowy typy "ale on na pewno tego nie ma?", swoimi zachowaniem pokazując, że wybór książki na prezent jest dla nich wprost proporcjonalnie ważny do ważności obdarowanej osoby. Bo dobrze wybrana książka zawsze jest prezentem idealnym!
*Szybko opakowałam książkę i sama sobie położę ją pod choinkę-to jedyny
sposób bym nie rzuciła wszystkiego i nie zabrała się do czytania w
gorącym przedświąteczno-prządkowo-kuchennym czasie!Patent polecam, bo czekanie na czytanie potęguje przyjemność!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz