środa, 3 grudnia 2014

"Zamieć śnieżna i woń migdałów" stracony klimat tradycji

 Notka krótka, bo i powieść krótka (142 strony), poza tym tak naprawdę nie ma o czym pisać...Odcięty przez śnieżycę dom, bogata rodzina ze swoimi sekretami, umierający nestor rodu i zaproszony na święta śledczy. Martin, który przejechał na zaproszenie Lisette, chcącej by policjant udawał przed rodziną jej chłopaka, na pewno nie spodziewa się się, że na  urlopie będzie musiał prowadzić śledztwo i zamykać w chłodni dwa ciała. Nestor rodu umiera przy kolacji, a drugą ofiarą jest jego wnuk i brat Lisette, czarna owca, ciepiący na zaburzenia psychiczne Mattias. Kto zabił? Poza rodzinnymi niesnaskami w grę wchodzą jeszcze olbrzymie pieniądze, na które czekają synowie  i wnuczęta zmarłego. Zapowiadało się nieźle, zwiastowało inspiracje Christie i Conan Doylem i ten dreszczyk przedświąteczny tak dobrze znany z "Tajemnicy gwiazdowego puddingu". Ale do końca nie wyszło. 

Nie jestem fanką sagi Camilli Lackberg. Jak wielokrotnie pisałam, dla mnie w kryminale liczy się zbrodnia, ofiara i morderca, a nie opisywane szczegółowo życie prywatne detektywa. W "Zamieci śnieżnej i woni migdałów" jest i morderstwo, i ofiara, i motywy, ale brakuje klimatu, nerwu i czegoś co nakazuje tę krótką przecież (zawłaszcz jak na Lackberg)książkę połknąć za jednym razem. Bohaterowie są bezbarwni, ich konflikt  powierzchowny i oczywisty (syn-fajtłapa i syn-rekin finansjery z nałogami), a para ni to służących, ni to przyjaciół rodziny, która pojawia się w opowieści, niczego nie wnosząc do akcji, jest zupełnie niepotrzebna.  Można próbować tłumaczyć autorkę, że potraktowała ten tekst jak wprawkę, grę z konwencją,  prezent dla czytelników na święta (książka ukazała się dwa lata temu  przed Bożym Narodzeniem), ale cóż z tego, skoro to prezent nieudany. Z bohaterami, którzy pozostawiają czytelnika obojętnym i  bardzo wtórną zbrodnią (można się inspirować tym, co było w "10 Murzynkach" i Sherlocku, ale zżynać nie tak bezczelnie i jawnie!). Opowiadanie jest świadectwem kunsztu pisarza, jeśli ktoś dobrze czuje się  tylko w kilkuset stronicowych tomiszczach, niech się za krótkie formy nie zabiera.

Camilla Lackberg, Zamieć śnieżna i woń migdałów". przeł. Inga Sawicka. Wyd. Czarna Owca. Warszawa 2012 .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz