środa, 14 stycznia 2015

"Paryskie pasaże" spacerkiem przez mity

Dawno nie było o Paryżu, to teraz będzie, bo jakaś paryska tęsknica mnie ostatnimi czasy naszła...Poza tym jest to miasto na tyle ciekawe, że warto o nim czytać, zwłaszcza gdy dobrze piszą. A Krzysztof Rutkowski pisze bardzo dobrze. Esej, ten jakże francuski gatunek, nie należy do łatwych, autor musi nie tylko wiedzieć co chce napisać, ale musi też wiedzieć jak to zrobić, by nadać tekstowi własny rys. O to chodzi w eseju- by autor zaznaczył swoją obecność. I w "Paryskich pasażach" Rutkowski jest bardzo mocno obecny i słyszalny. W każdej z czterech części książki, które przedstawiają dzieje Paryża od najbardziej paryskiej epoki bohemy do współczesności, bez względu na to, czy bohaterem jest płynący na statyku pijanym poeta, krawiec, który unosi modę na wyżyny czy Eco, otwierający katedrę literatury europejskiej, najważniejszy jest eseista! Autor własnego widzenia miasta świateł, miasta grzechu, miasta sztuki i miasta mitów, który swoim dowcipnym i starannym językiem,pełnym erudycyjnych  wtrętów i intertekstualnych nawiązań, opowiada o własnym mieście. Paryż widziany jest tu z dystansu, a jednak trochę po swojsku, bo Polacy o Paryżu wiedzą bardzo dużo, a nawet bez Polaków Paryż nie byłby tym, czym jest (wiadomo: Mickiewicz, Chopin i cała reszta dumających na paryskim bruku...). 

Spotkanie z Rutkowskim jest bardzo przyjemne, bo przyjemnie czyta się i o odbrązowionych bohaterach wyobraźni, i o zwyczajach, i o pomysłach paryżan. Przyjemniej czyta się to, co jest napisane lekkim, niewymuszonym stylem, w którym autor bywa uszczypliwy, ale nie przekracza granic dobrego tonu. Ot tak, po parysku. Przyjemnie ogląda się fotografie na czarno-białych wklejkach. I przyjemnie krąży się po tych pasażach, zaglądając to do przeszłości zamierzchłej, to do nieco czytelnikowi bliższej, myśląc o Camusie, Hugo, Sue, Satie i paru innych sławach oraz zupełnie bezimiennych subretkach rodem z "Cyganerii". I nawet jeśli z tego spaceru pasażami niewiele zostanie faktów, to wrażenie odświeżającej przechadzki w inteligentnym towarzystwie pozostanie na pewno.

Krzysztof Rutkowski, "Paryskie pasaże". Wyd. Słowo/Obraz Terytoria. Gdańsk 2008.

A czym byłby Paryż bez muzyki?
 I bez piosenki?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz