środa, 24 czerwca 2015

"Trędowata" klasyka powieści dla kucharek?

Są książki, które znają wszyscy, wszyscy myślą o nich to samo, choć mało kto je czytał. Bo pewnych książek się nie czyta, choć potępia. W literaturze polskiej książką, na którą nie warto marnować czasu jest "Trędowata". Klasyka powieści dla kucharek, romans, który od momentu powstawia odsądzany był o jakiejkolwiek wartości literackiej, wyśmiewany, parodiowany (cudowne "Na ustach grzechu" Samozwańcowej). Fenomen dwudziestolecia. Jednak z pełną świadomością zaznaczam, że to klasyka, którą winno się znać. Wysłuchałam powieści, której schemat znam doskonale z filmu Hoffmanna (swoja drogą ten film jest jednym z niewielu prawdziwie gatunkowych polskich filmów- melodramatem, za którego realizacje zabrali się spece: kompozytor Kilar, scenarzysta Stanisław Dygat, nawet choreografię układał nie byle kto tylko Witold Gruca, a aktorstwo Kownackiej jako Rity zachwyca! Poza tym w rzadko którym filmie były tak piękne panie: Dymna, Barańska, Starostecka... no i Teleszyński jako ordynat też robi wrażenie, a Fronczewski jest uroczym Trestką).

Książka, co oczywiste, różni się od filmu. Stefcia jest trochę bardziej żywotna i spontaniczna, relacja z ordynatem bardziej iskrzy- w końcu miało iskrzyć i sprawiać, że panieńskie liczko się spłoni... Ale nie o fabułę z zakazaną miłością, przekraczającą barierę niby nie do pokonania -sferę, idzie. Tym, co załamywało krytyków współczesnych Mniszkównie był marny schemat, język i kicz. I co? Może rzeczywiście "łzy deszczu" oraz drżenia i dreszcze, które co rusz wstrząsają bohaterami  (biedacy, cały czas musieli się trząść, przejęci tymi metafizycznymi drganiami duszy!) nie są świadectwami wyjątkowego stylu autorki, ale słuchając audiobuka  (przeczytanego z lekkim i bardzo potrzebnym dystansem przez Katarzynę Zawadzką) nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że większość współczesnych babskich obyczajówek popełnia te same grzechy, a nie są poddane tak ostrej krytyce. Co więcej, Miniszkówna potrafiła zbudować napięcie i utrzymać uwagę czytelnika przez kilka tomów. Pomogły temu charakterystyczne i dynamiczne postacie- ordynat pod wpływem Stefci przechodzi metamorfozę i zmienia się z bon vivanta w człowieka, który walczy o swoje szczęście, przy czym nie jest ciepłą kluchą (i to się może podobać!). Stefcia z dziewczyny ze złamanym sercem, początkowo nieufnej i samotnej zmienia się w kobietę świadomą swojej wartości. Bajkowe, ale czy nie tego szukamy w romansie?! A potem tragedia, cierpienie,ból... Emocjonalne przeskoki, czyli dla każdego coś miłego. Bo chcąc nie chcąc zaczynamy kibicować bohaterom. We współczesnych obyczajówkach bardzo często jedyną przemyślaną postacią jest główna bohaterka, tu i Rita, i Lucia, i Trestka, i Barscy są charakterystyczni i pozwala się im przemawiać we własnym imieniu, a tego często mi w dzisiejszej popularnej, lekkiej łatwiej i przyjemnej książce brakuje. I jeszcze  rodzinna historia nieszczęśliwszej miłości dziadków zakochanych- odkupienie win  i krwawiące serca- mówimy: banał i schemat... ale z jaką dozą emocji!

Oczywistym jest, że czasy popularności Mniszkówny o okres twórczości Tetmajera, Żeromskiego, potem Schulza, Boya, Skamandrytów, gdy nie było w poważnym, krytycznym dyskursie czegoś (nawet jeśli była obecna wśród ludu), co dziś ładnie zwie się powieścią popularną. A jednak "Trędowata" jest klasyką powieści popularnej! Powieścią, dzięki której czytelniczka może uciec od swojej szarej rzeczywistości, bo zamiast gburowatego męża i smolącego pieca ma bale, klejnoty, opowieści o wojażach po Europie, opisy toalet i kwiatów. A jeśli uciekać, to tylko w takie sfery!  Maria Bujnicka w swoim artykule Romans popularny-baśń kultury masowej wyodrębniła dwa modele powieści: sentymentalno-psychologiczny oraz model bardziej realistyczny. Ten pierwszy odpowiada właśnie  roli romansu: "Model sentymentalno-psychologiczny określa niezwykła i atrakcyjna akcja, różniąca się znacznie od rzeczywistości czytelniczek. Niecodzienne, egzotyczne miejsca i wydarzenia towarzyskie, atmosfera zbytku, przepychu fascynowały czytelniczki, a także dawały jej wrażenie uczestniczenia w akcji". To oferuje Mniszkówna!

 Czasy się zmieniły, od kobiet wymaga się nie tylko salonowej konwersacji i umiejętności dumnego noszenia głowy, a sfera nie dyktuje światu co ma myśleć, jednak paradoksalnie odległość tamtych czasów robi na nas jeszcze większe wrażenie. Współczesne Miniszkównie czytelniczki wzdychały, bo wiedziały, że gdzieś ktoś toczy takie życie, gdzieś jest taki ordynat i Głębowicze.My wzdychamy,  bo takiego świata już nie ma- może i lepiej, że  konwenanse straciły na znaczeniu i każdy może rozmawiać z kim chce bez wyroków sfery, ale i trochę szkoda, bo  nikt nie ofiaruje nam brylantów i nie łamie zasad w imię namiętności.
  Romanse, melodramaty, sensacja, to co maja i chlubią się Francuzi i Anglicy, mu lata temu nazwaliśmy literaturą dla kucharek, udając przed samym sobą, że czytamy tylko Wielkie Dzieła. A dziś udajemy, że Pani od alibi dla bestsellera jest pisarką. Bez "Trędowatej" by nie była! To historia Stefci Rudeckiej stanowi alibi dla tych, którzy dziś specjalizują się w powieści kobiecej i nie są za to tak ostro tępieni. Dlatego "Trędowata" klasyką jest i basta!

 Bez "Trędowatej" nie byłoby i tego walca, a to byłaby wielka strata!
Helena Mniszkówna, "Trędowata". Wyd. Aleksandria. Katowice 2009.  Czyta. Katarzyna Zawadzka. I wydanie 1909r.

2 komentarze:

  1. Książkę przeczytałam i absolutnie nie uważam jej za "powieść dla kucharek". Oczywiście niektóre dialogi wywołują ironiczny uśmiech, ale masz rację, że zdarzają się takie i we współczesnych książkach. Uważam, że to wielka szkoda, że wielu książkom nadaje się etykietkę bezwartościowych i mówi się, że nie wypada ich czytać. Każdą książkę warto przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się! Poza tym nikt nie odbierze Mniszkównie umiejętności grania na emocjach czytelnika i tworzenia charakterystycznych bohaterów, a to bardzo dużo. Poza tym sądzę, że nie powinno się osądzać książki, jeśli się jej nie czytało, a pewnie w przypadku "Trędowatej" tak właśnie jest- przeszła do historii jako powieść dla kucharek i tak już zostało... Podczas gdy to po prostu powieść obyczajowa, ponadczasowy melodramat. I też nie widzę niczego złego w czytaniu takich książek!

      Usuń