środa, 7 września 2016

Bibliotekarz celebryta

Czasem można stanąć w blasku fleszy (i  towarzystwie anten telewizyjnych)
W związku z Narodowym Czytaniem odwiedziłam w zeszłym tygodniu dwa radia i trzy telewizje. Make-upy, wywiady, kamera poszła...;) Czekając na synchronizację kamer w telewizji, z którą współpracuję od paru lat wspominałam z realizatorami różne wydarzenia podczas nagrywania programu i reakcje widzów na nasze działania. "Bo ty jesteś taką naszą gwiazdą" powiedziała redaktorka, a ja z szerokim uśmiechem potwierdziłam, że wchodząc do ich studia czuję się jak bibliotekarz celebryta. Wtedy zaśmiali się już wszyscy, a po chwili śmiech całej ekipie lekko zamarł na ustach... Bo bibliotekarz celebryta to absurd, oksymoron, zbiór pusty. I tu narodziło się pytanie: DLACZEGO?

 Dlaczego znane są panie znane z tego, że są znane, bo są czyjąś żoną/dziewczyną, bo pojawiły się w odpowiednim czasie na odpowiednim stadionie, bo wystąpiły w konkursie talentów, bo piszą blogi o niebywale istotnej różnicy między amarantowym a burgundem, bo gotują zupy z ciecierzycy czy też motywują do rewolucji w życiu tekstami guru Coelho... Dlaczego bycie bibliotekarzem celebrytą tak bawi, podczas gdy całe tabuny celebrytów innych profesji są dość oczywiste? Racz jasna decydując się na pracę w bibliotece raczej nie marzymy o czerwonych dywanach, co nie znaczy, że pozostajemy anonimowi i zamknięci w ogrodzeniu z lady i regałów!Moja pierwsza filia biblioteczna była biblioteką osiedlową i jej kierowniczka jest osobą bardzo popularną. Pani Hania idąc przez osiedle odpowiada na kilkanaście pozdrowień, jest zaczepiana w sklepie, a czytelnicy przychodzą porozmawiać i zasięgnąć opinii w różnych sprawach. To właśnie jej postawie polonistka z pobliskiej szkoły zawdzięczała, że w wypracowaniach na oklepany temat "kim chcę zostać w przyszłości" pojawiła się (obok aktora, piłkarza i biznesmena) bibliotekarka. Plus za rozległą wiedzę, oczytanie, intelekt:)  Czyli  już nie nie celebryta, ale autorytet. Celebryta jest sztucznym wymysłem, autorytet-autentyczną potrzebą. Bibliotekarze nie są medialnymi, znanymi gwiazdami,  ale w naszych małych bibliotecznych królestwach czujemy się potrzebni i nie mając parcia na szkło, mamy wpływ na ludzi. Odnajdujemy radość i spełnienie w uprawianiu własnego ogródka (i to bez obaw o to, że paparozzo siedzi na drzewie by przyłapać nas na owijaniu książek w niepełnym makijażu;) A czasem wchodzimy w światła reflektorów i pokazujemy, że wyglądamy równie dobrze jak celebryci, a wygadane (i wygadani) jesteśmy jeszcze bardziej. I gdyby tylko naszła nas potrzeba robienia medialnej kariery, czerwony dywan słałby się miękko u naszych stóp. Lansować się? Nie, uwierzyć w siebie!

PS Gdy kultura stanie się must have  i top of the top sezonu, nie opędzicie się od nas;)

1 komentarz:

  1. Coś w tym PS jest. Na facebooku strona 'Nie czytasz? Nie idę z Tobą do łóżka' już ma 200 tys. fanów, nie licząc followersów 'Nie czytasz? Nie idę z Tobą do łóżka Extreme' ;)

    OdpowiedzUsuń