Macedonia w Wirginii Zachodniej, koniec lat 30. XX wieku.
Fabryka, kilka sklepów, parę liczących się
rodzin, dom, w którym nocował jeden z bohaterów wojny secesyjnej… I właśnie tam
trafia dziewczyna, którą rodzina postanowiła wysłać na prowincje, by
zaznała trochę prawdziwego życia. A że w prawdziwym życiu muszą być jakieś zadania, Layla Beck zostaje zaangażowana do pisania historii miasteczka. Z
początku nudne zbieranie materiałów staje się coraz bardziej intrygujące, bo dziewczyna nie
tylko odkrywa w sobie żyłkę literatki, a także grzebiąc w historii miasteczka,
trafia na niejasne sprawy, w które jest zamieszana rodzina u której
mieszka. Na dodatek Layla zaczyna się interesować
mężczyzną, u którego wynajmuje
pokój, co nie podoba się trzymające dom
w garści siostrze gospodarza. Losy panny Beck, która swoje poczynania opisuje w
listach, śledzi z zapartym tchem druga narratorka tej książki- mała Willa
Romeyn dziewczynka pełna fantazji, wrażliwości
i całkiem poważnych uczuć.
Czy potrzeba zmian narratorów? Nie są one niezbędne
i mówiąc szczerze niewiele wnoszą do powieści. Ale są. Sama akcja zawiązuje się
dość długo i książka zaczyna się trochę opornie,
potem wszystko nabiera płynności, a wydarzenia zaczynają się ze sobą splatać.
Co nie zmienia faktu, że jest to powieść 600 stronicowa i po prostu za
długa. Szkoda, że autorka nie zachowała powściągliwego stylu znanego z "Stowarzyszanie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek" Bohaterowie opisani są nieźle, niektórych szybo się lubi, innym cały czas
towarzyszą mieszane uczucia, jednak społeczność małego miasteczka odmalowana
jest dość ciekawie, a wielka narodowa historia splata się z codziennością,
dorastaniem i z życiem zwykłych obywateli. Gdyby wszystko nieco skondensować, byłoby naprawdę dobrze. Czas akcji powieści zachęca by po nią sięgnąć,
bo akacja osadzona została w ciekawych czasach: z jednej strony narastające europejskie
wrzenia, z drugiej ruchy społeczne, amerykańskie strajki i przemyty. Do tego
duszna, parna atmosfera gorącego lata. I
do tej atmosfery, dość leniwej, i akcji nieśpiesznie ciągnącej się lipcowy
dzień trzeba się przyzwyczaić… I warto docenić bibliotekarkę, bo bez niej Layla niewiele by zadziałała!
Annie Barrows, "Opowiem ci pewną historię". Wyd. Świat Książki, Warszawa 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz