środa, 4 marca 2015

"Komediantka" upadek marzenia

Świątynia sztuki, miejsce wielkich emocji i naturalne środowisko tych, którzy od życia pragną więcej i w uniesieniu wznoszą się ku wielkiej sztuce. Przedsiębiorstwo pełne histeryczek i egoistów z wiecznymi pretensjami i pustkami w kieszeniach, miejsce które wyciąga siły i boleśnie zderza z rzeczywistością. To jedno i to samo-teatr. I Reymontowi w swej powieści znacznie bliżej do tego drugiego opisu. "Komediantka", wynik młodzieńczych teatralnych przygód noblisty jest bolesną, dramatyczną i do dziś przejmującą historią Janiny Orłowskiej, dziewczyny która z głową nabitą ideami sztuki ucieka przed niechcianym małżeństwem. Ogródkowy teatrzyk, do którego się angażuje   z wymarzoną wielką sztuką niewiele łączy- repertuar to operetki i melodramaty dla niewytrawnej publiczności, a grają ludzie, którzy z prawdziwym aktorstwem mają niewiele wspólnego, za to umieją świetnie udawać i krygować się poza sceną. Dyrektor Cabiński, usiłujący zarobić na ludziach, jego pełna ambicji żona, teatralne gwiazdeczki do złudzenia przypominające dzisiejsze celebrtyki, dwaj aktorzy, którzy co prawda rozprawiają o teatrze ogromnym, ale nie do końca zgadzają się ze sobą co do jego wizji- zestaw ludzkich niegodziwości pod warstwą pudru i szminki. Jedyną pozytywną postacią jest autor sztuki wystawianej przez teatrzyk, Głogowski nie udaje wybrańca muz i widzi, że makijażem nie da się zakryć ludzkiej małości, jednak nie próbuje walczy ze światem- wyjeżdża.

Reymont jest dla swoich bohaterów bezlitosny- opisuje ich stany w sposób wspaniale realistyczny i autentycznie porażający.Sama Janka to postać teatralnie tragiczna, czytelnik na początku poznaje ją jako pełną ideałów dziewczynę, może trochę egzaltowaną, ale prawdziwie pewną swego scenicznego przeznaczenia. Zderzenie z teatrem narusza jej sposób myślenia, a spotkanie z ludźmi z teatralnego świata wreszcie burzy iluzje. Ta, która  z początków u wszystkich budziła szacunek swoją dostojnością i ideami, gdy jest głodna, nieszczęśliwa, traci szacunek do samej siebie. Ginie w iście tragiczny, teatralny sposób. Po lekturze trudno nie zadać sobie pytania, czy Janka mogła skończyć inaczej? Czy mogła zacząć walczyć, jak jej koleżanka z garderoby, Wolska, która dla zdobycia pieniędzy dla siebie i dziecka śpiewa w knajpie? Jankę taki upadek przeraża, rodzi pytanie o granice poniżenia i cenę, jaka jest się w stanie zapłacić za pozbawioną zlodzeń egzystencję. Nie mogła! Postać Orłowskiej jest skonstruowana w ten sposób, że czytelnik od początku przeczuwa jej smuty koniec. Mimo nieodzownych pytań,tak napisana reymontowska Janka musiała skończyć tragicznie, także po to, by dziennikarz mógł w ostatnich słowach powieści ponownie nazwać ją komediantką.  Orłowska ze swoją ideą, wielkim marzeniem, nie mogłaby śpiewać do kotleta, jej upadek byłby całkowitym upadkiem ideałów i upodleniem się, a Orlowska jest wcielonym marzeniem...Tragicznym, ale jednak marzeniem.

Mimo faktu, że książka powstała ponad sto lat temu, nadal świetnie się czyta, tylko niektóre archaiczne już zwroty mówią o jej dziewiętnastowiecznym rodowodzie. Ludzie, choć przestali chodzić w surdutach i kapeluszach pozostali niezmienni, choć może moc idei trochę przygasła. Wg znawców biografii Reymonta, przyszły noblista był aktorem kiepskim. Jednak miał coś, co łączy aktorów i pisarzy-dar obserwacji, chwytania niuansów i przekładania ludzkich zachowań na swój osobny język. Teatr na pewno pomógł Reymontowi w ćwiczeniu zmysłu obserwacji, bo tam, to co prawdziwe i udawana wciąż się na siebie nakłada.

Władysław Stanisław Reymont, "Komediantka". Państwowy Instytut Wydawniczy. Warszawa 1979.
Pierwsze wydanie 1896 rok

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz